Rozdział 10: Strach

1.7K 72 20
                                    

Nie mogąc już dłużej na to patrzeć, zaczęłam przedzierać się przez spory tłum osób, które wiwatowały i bili brawa. Jak tak można? Wybiegłam na zewnątrz, od razu robiąc głębokie oddechy, by się uspokoić. W mojej głowie panował mętlik, przyszłam tu by wiedział, że z nim jestem, ale nie daje rady. Nie mogę patrzeć jak kogoś rani, jak sam się rani. Pobiegłam w stronę jakiejś alejki, gdy już znalazłam się w ciemnym zakamarku, zaczęłam krzyczeć i uderzać pięściami w budynek z cegły. Czułam straszny ból w knykciach, ale nie przestawałam. Uderzałam dalej, widząc krew zaczęłam się uspokaiać. Nagle usłyszałam czyjeś kroki, pomyślałam że to ktoś ze środka chciał się przewietrzyć, ale nie zdąrzyłam sprawdzić kto to, ponieważ poczułam jak do moich nozdrzy dostaje się ochydny zapach. Moje powieki zaczęły robić się ciężkie.

Zemdlałam.

Moje powieki zaczęły robić się lekkie, dlatego powoli zaczęłam otwierać oczy. Ujrzałam światło, które wbijało do pomieszczenia przez okno. Rozejrzałam się dookoła, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co się stało.

Zostałam porwana

Pomieszczenie wyglądało na opuszczone, siedziałam na krześle, a moje nogi i ręce były mocno związane sznurem. Po jakiś pięciu minutach szarpania się i krzyczenia, do pokoju wszedł wysoki mężczyzna. Miał czarne włosy, zarost, a jego tęczówki były zielone. Ubrany był w czarny garnitur. Podszedł do mnie ze cwanym uśmieszkiem siadając na przeciw mnie.

- Myślałem, że krócej pośpisz - zaśmiał się i wstał ze starego krzesła. Nie odzywałam się. Bałam się. W końcu wydukałam z siebie słowa.

- Czego od mnie chcesz? - spytałam, a mężczyzna zaczął gładzić mnie po ramieniu. Wzdrygnęłam się na jego ruch, co nie uszło jego uwadze.

- Nie bój się. Nie zrobimy ci nic do póki nie rozliczymy się z twoim chłoptasiem - chłoptasiem? Jakim chłoptasiem? Nie wiem kogo miała na myśli osoba obok mnie - Devil Evans - wyszeptał mi do ucha, a po mnie automatycznie przeszedł dreszcz. Skoro miał do niego sprawę, po co ja tu jestem? W mojej głowie rodziło się mnóstwo pytań na które nie znałam odpowiedzi.

- Skoro macie do niego sprawę, to po co ja tu jestem? - spytałam w końcu po długiej i przerażającej ciszy. Mężczyzna znów się nachylił i szepnął do ucha.

- Musi wiedzieć co może się stać, gdy się wycofa - Że co? Ja jestem jakąś kartą przetargową. Nie będę ich zabawką.

- Wypuśćcie mnie do cholery! - uniosłam się, ale zielonookiemu się to nie podobało, bo szybkim ruchem stanął na przeciwko mnie i złapał mocno za gardło.

- Nie tym tonem! - wysyczał dalej trzymając mnie za szyję.

- Puść mnie! - syknęłam, a po chwili poczułam mocne uderzenie w dół brzucha.

- To za pyskowanie, a to... - tym razem uderzył w twarz - Na następny raz, byś była grzeczniejsza. Bo takie jak ty szybko trafią do burdelu - powiedział i wyszedł.

Zaczęłam zwijać się z bólu, czułam jak mój żołądek się skręca. Tak strasznie się bałam. Cały czas miałam w głowie jego słowa.

Bo takie jak ty, szybko trafią do burdelu

Co jeśli chcą mnie gdzieś wywieść. Dalej nie wiem o co chodziło mu z Devilem, ale wiedziałam że to na pewno nie były zwykłe porachunki.

Siedziałam już tak chyba z pięć godzin, nawet na chwilę udało mi się zasnąć. Co chwilę zagląda tu taki łysy typ i sprawdza czy przypadkiem im nie uciekłam. Ciekawe co się ze mną stanie? Zabiją mnie? Sprzedadzą? Czy wypuszczą? Bałam się tak cholernie, nawet nie zwracałam na nic uwagi, przez to że w głowie krążyły różne myśli. Poczułam jak moje powieki robią się ciężkie od płaczu, dlatego je zamknęłam i zasnęłam.

In The Shadow Of Your SoulWhere stories live. Discover now