Rozdział 18: Beztroskie chwile

1.5K 75 19
                                    

Od śmierci Oscar'a minęły dwa dni. Dalej nie mogłam przetrawić tych wiadomości jakie usłyszałam od policjantów. Poprosiłam moich przyjaciół by na razie zostawili mnie samą. Z Devil'em także nie miałam kontaktu. Nie wiem co się z nim dzieje.

Była godzina szesnasta, a ja właśnie siedziałam u siebie w pokoju i robiłam paznokcie. Pomalowałam ostatni raz końcówki na biało i wsadziłam dłoń do lampy. Po chwili mój telefon wydał z siebie dźwięk dzwonka. Sięgnęłam wolną ręką po urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Liam, więc szybko odebrałam.

- Co tam? - spytałam z obojętnością.

- Miałaś może ostatnio kontakt z Devil'em? - no pewnie, że chodzi o niego - Od trzech dni nie daje znaku życia - zamurowało mnie. Myślałam, że tylko że mną nie rozmawia, a on olewa nawet swoich przyjaciół.

- Właśnie nie - odpowiedziałam. Lapma się wyłączyła dając mi znak, że lakier już się utwardził. Wyjęłam z niej dłoń i wstałam. Podeszłam do okna i uchyliłam je - Byłeś u niego w mieszkaniu? - spytałam chociaż znałam już odpowiedź.

- Byłem, ale nie otwiera. A jego samochód stoi cały czas pod blokiem - westchnęłam. Zaczęłam się martwić o blondyna. Może naprawdę coś się stało?

- Dobra. Ja do niego pojadę - powiedziałam podchodząc do szafy z zamiarem przebrania się - Jak coś to dam Ci znać.

- Dzięki. I powodzenia z nim - uśmiechnęłam się na jego słowa i pożegnałam.

Ubrałam się w czarne spodenki dresowe, czerwony top na ramiączkach, który miał na piersi wyrysowanego smoka i białe conversy. Włosy uczesałam w wysokiego kucyka i ruszyłam w stronę wyjścia, zgarniając po drodze jeszcze telefon.

Wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi na klucz, ponieważ byłam wtedy sama. Rodzice i Max w pracy, a Olivia na plaży z przyjaciółmi. Postanowiłam, że spacer dobrze mi zrobi, więc pokierowałam się w stronę mieszkania chłopaka.

Jakoś po dwudziestu minutach drogi, dotarłam na miejsce. Weszłam do klatki schodowej, a następnie znalazłam się pod drzwiami Evans'a. Zapukałam, ale nikt nie otworzył. Powtórzyłam czynność, ale znów nic.

Byłam już na granicach możliwość. Czemu ten idiota zawsze musi podnieść mi ciśnienie? Co on sobie w ogóle myśli? Nie odzywa się. Nie odbiera telefonów, gdy się do niego dzwoni. Nie otwiera drzwi jak ktoś puka. Jaki on jest popaprany. Nie odpuszczę.

Zeszłam na dół i zobaczyłam, że przed budynkeim nie ma nigdzie czerwonego mustanga. Wyszedł.

- No po prostu zajebiście! - wydarłam się, nie zważając na to, że ktoś może mnie usłyszeć. Weszłam z powrotem na klatkę i usiadłam na schodach obok drzwi z numerem jedenaście.

Przeglądałam swój telefon, aż w końcu po czterdziestu minutach do klatki wszedł ten kretyn. Nie widziałam go za bardzo ponieważ w pomieszczeniu było dość ciemno. Szybko wstałam i spojrzałam w stronę schodów. Chłopak spojrzał w końcu na mnie, ale nie zdążył nic powiedzieć bo wydarłam się na całe gardło.

- Czy ty jesteś normalny?! - patrzył na mnie z szokiem w oczach. Miałam teraz głęboko w dupie, że któryś z sąsiadów wyjdzie zobaczyć co się dzieje - Wszyscy się o ciebie martwią! - przekroczyłam granice nerwów. Przy nim ta granica zawsze jest pzrekraczana.

- Chodź. Porozmawiamy w środku - otworzył drzwi i wepchnął mnie do mieszkania.

- Ja pierdole! Mogłeś napisać choćby jednego Sms'a, że żyjesz! - widziałam w jego oczach obojętność. Może on ma na wszystko wyjebanie, ale ja nie.

- Może nie chciałem z nikim rozmawiać? - spytał sarkastycznie i zapalił światło. Dopiero teraz zobaczyłam, że jego kolor włosów się zmienił. Nie był już blondynem. Teraz był brunetem.

In The Shadow Of Your SoulDonde viven las historias. Descúbrelo ahora