Rozdział 27: Nigdy

1.9K 93 62
                                    

Po wczorajszym dniu w ogóle nie spałam. Nie mogę znieść myśli o tym, że jestem w ciąży. Dalej to do mnie nie dochodzi.

Była godzina ósma trzydzieści cztery. Nie zmrużyłam nawet oka. Devil cały czas do mnie wydzwaniał, albo pisał. Nie odebrałam od niego ani razu. Na pewno nie będzie chciał z mną utrzymywać relacji. Nie ma w planach zajmować się dzieckiem. Ja też nie miałam.

Babcia dziś rano pojechała z Alicją do jej córki i rodziny. Cały czas mi mówiła, że może zostać i pojechać, ale zapewniałam ją by się nie martwiła i jechała. W końcu po naszych sprzeczkach, odpuściła.

Zwlekłam się w końcu z łóżka i podeszłam do szafy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Podwinęłam koszulkę i dotknęłam swojego brzucha. W środku siedzi mały człowiek, który nazywa się moim dzieckiem. Jakie to popaprane. Zasłoniłam ciało i zaczęłam poszukiwać jakiś czystych ubrań na dziś.

Postawiłam na czarne dresy. Założyłam na siebie szmaty, a włosy związałam w luźnego koka. Zeszłam na dół, by zrobić sobie śniadanie. Otworzyłam lodówkę, ale na widok jedzenia zaczęło skręcać mnie w brzuchu. Zrezygnowałam z jakiegokolwiek posiłku i tylko napoiłam się wodą.

Wyszłam na podwórze się przewietrzyć. Usiadłam na bujanej ławce i wciągałam to czyste powietrze. Wiał lekki wiatr, a na dworze było trochę zimno. Okryłam się szczelniej bluzą i odetchnęłam z spokojem. Nagle usłyszałam męski głos.

- Hej - odwróciłam się w stronę płotu i spojrzałam na Willia.

- Hej - uśmiechnął się nie pewnie. Ja także podniosłam swoje kąciki ust.

- Chciałem cię przeprosić za to... - pokazałam gestem dłoni przy przestał.

- Byłeś pijany. Zapomnijmy o tym - brunet się pokazał swoje białe zęby - Będziesz tam tak stał, czy usiądziesz? - chłopak pewnie przeszedł przez płot i zasiadł obok mnie.

- Powiedz co u ciebie słychać - Sama nie wiem. Całe życie mi się wali.

- Nic ciekawego - skłamałam - A co u ciebie i Emilly?

- Wszystko w porządku.

Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, aż w końcu Will musiał się zbierać ponieważ miał jechać do ciotki, bo jest chora. Siedziałam tak jeszcze chwilę sama, aż w końcu ja weszłam do domu. Nalałam sobie wody do szklanki i wypiłam ją jednym haustem.

Miałam ochotę na coś słodkiego. Pierwsze zachcianki. Dlatego założyłam swoje czarne vansy i wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Zaczęłam iść chodnikiem. Parę metrów dalej musiałam przejść przez pasy. Szybko doszłam do przejścia dla pieszych i pokierowałam się w kierunku sklepu.

Nagle usłyszałam nadjeżdżający samochód z zakrętu. Jechał strasznie szybko, chciałem szybko przebiec na drugi koniec, ale nie zdążyłam. Poczułam mocne uderzenie w moje ciało, a następnie odrzut na ziemię. Auto odjechało z piskiem opon. Czułam jak całe moje ciało przeszywa ból. Po chwili ktoś do mnie podbiegł, potem byli kolejni ludzie, ale nic nie słyszałam. Potem była już tylko ciemność.

Odpłynęłam

***

Zaczęłam otwierać powolnie oczy. Był to zły pomysł, ponieważ od razu moją twarz oświetliło słońce. Zmrużyłam powieki i rozejrzałam się dookoła. Nie był to mój dom, ani babci.

Poczułam jak ktoś trzyma mnie za dłoń, spojrzałam na tę osobę. Okazała się to być moja mama. Lekko się uśmiechnęła i spojrzała w stronę ojca.

In The Shadow Of Your SoulWhere stories live. Discover now