Rozdział 3

1.1K 106 10
                                    

Rozdział 3.

  Ziemia Nie Znana była inna. Porośnięta zielenią. Drzewa wznosiły się wysoko. Słońce było inne. Jaśniejsze. Za jasne. Niebo było zbyt przejrzyste i czyste. Było niebieskie. Wiatr był chłodny. Powietrze świeże.

   Ziemia Władcy ognia była gorąca. Rośliny były szare. Słońce było czerwone. Można było się na niego patrzyć i nie raziło. Niebo było niczym krew rozcieńczona w wodzie. Gdy już księżyc wschodził był czerwony jak krew. Były też wulkany wielkie i "martwe". Zwierzęta tam nie bywały. Powietrze cuchnęło spalenizną. 

    Jednak zdecydowałem się wyruszyć w nie znany mi świat. Usiadłem na zielonej trawie pod zielonym, wysokim drzewem. Zamknąłem oczy i przypomniałem sobie co mówił "ojciec". "Pamiętaj nikt nie zaakceptuje syna Smoka. Będą chcieli cię zabić. Musisz ukrywać swoją osobę. Dlatego nauczę cię specjalnych słów. Zapamiętaj je dobrze i użyj, kiedy spotkasz ludzi."

   Słowa. Ludzie nazywali je zaklęciami. Uważali, że tylko tak zwani magowie, kimkolwiek są mogą się nimi posługiwać. Jednak nie za bardzo ich rozumiem. Jesteśmy bardzo różni mimo, że jesteśmy z tej samej rasy.

Kim byli ci magowie? Jacy są ludzie? Będą chcieli mnie zabić? Może jednak mnie zaakceptują. Tyle wątpliwości w głowie.

 -Czas się zbierać.- Powiedziałem sam do siebie.

   Wstałem i wyciągnąłem mapę z plecaka. Po dokładnym przestudiowaniu jej ruszyłem w zachodnim kierunku. Mijałem wiele zwierząt i roślin mi nie znanych. Szedłem pod górę po miękkiej trawie. Powietrze było świeże. 

Po kilku godzinach marszu dotarłem do niewielkiej wioski. Stanąłem na samym szczycie pagórku i obserwowałem wioskę. Usiadłem na trawie i czekałem. Dzięki doskonałemu wzrokowi potrafiłem dostrzec każdy ruch. Ludzie. Moja rasa. W końcu ich odnalazłem. Patrzyłem się zafascynowany na to co robili.

   Podobno rasa ludzi dzieli się na kobiety i mężczyzn. Cóż za dziwne to są stworzenia. Odczuwają tak zwany wstyd i zażenowanie, dlatego też noszą ubrania. Mięsa też nie jedzą surowego tylko coś z nim robią. W nocy potrzebują pochodni bo nie widzą. Boją się też wielu stworzeń. Cóż naprawdę są fascynujący. 

Czas się zbierać. Wstałem i otrzepałem...... spodnie? Tak to chyba tak się nazywało. Poprawiłem koszulę, wziąłem plecak i zacząłem schodzić do wioski. Kiedy dotarłem ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Hmmm.... zawiść? Nie to chyba nie tak się nazywało. To tak jakby ktoś wszedł na moje terytorium byłbym wtedy... podejrzliwy. Tak to tak się nazywało.

-Emmm... przepraszam.

   Spojrzałam na mała dziewczynkę o brązowych włosach i orzechowych oczach. Trzymała mnie za rękaw koszuli. Bądź jak najbardziej naturalny. Wziąłem głęboki oddech i uśmiechnąłem się do niej.

-Tak? O co chodzi?

-Jest pan podróżnym?

-Tak.

-Dużo pan zwiedził?

-Tak.

-Nani! Tak nie wolno.- Podeszła jakaś dziewczyna około trzynastu lat. Miała kręcone brązowe włosy i ciemne oczy.- Przepraszam za moją siostrę. Jest bardzo ciekawska jeśli chodzi o obcych.

-Nic się nie stało.

-W ramach przeprosin może zatrzyma się pan u nas?

-Dziękuję.

   Poszedłem razem z Karmen i Nani do ich domu. Ich matka Serra przywitała mnie bardzo miło. Dali mi pokój gościnny i powiedzieli, że mogę zostać tu ile tylko chcę. Byli... tacy życzliwi. Można by rzec, że nawet mili. Wieczorem Serra robiła kolację oczywiście zaprosiła i mnie. Jej starsza córka Mila wyszła już za mąż i nie mieszka z nimi. Jej mąż Ted zginął na wojnie. 

   Na kolację była jajecznica. Nie wiedziałam co to, ale było pyszne. Atmosfera było tu taka przyjazna. Oczywiście nie obyło się bez pytań Serry.

-To gdzie się teraz wybierasz?

-Do stolicy. 

-Rozumiem. I czego będziesz tam szukał.

-W sumie sam nie wiem. Może jakiś ciekawych historii? Chciałbym bliżej poznać ludzi.

-Nie masz przyjaciół?- Spytała się Karmen patrząc na niego smutno.

-Nie. Podróżuję sam. Często poznaję dużo ciekawych ludzi. Jednak nie pozostaję na długo więc nie poznajemy się bliżej.

   Kłamstwo. Tak łatwo przychodziło. Nikogo nie widziałem. Ta rodzina to pierwsi ludzie, z którymi rozmawiam. Wiem, że nie wszyscy ludzie są tacy. Prawda jest inna. Ludzie to krwiożercze bestie, które zrobią wszystko dla pieniędzy i władzy. Jutro ruszam dalej. 

Piszcie w komentarzach jak się wam podoba :)

Smoczy WędrowiecWhere stories live. Discover now