Rozdział 18

89 5 0
                                    



Lucyfer. Porwał Mariannę. Chęć zemsty zawładnęła Adirielem. Nienawiść zakradła się do jego serca. Emocje, których nie mógł doświadczyć Anioł. Adiriel złapał się w miejsce, gdzie było serce. Po prawej stronie. Anioły posiadały serca po prawej, ludzie po lewej, a Demony pośrodku. Mógł odpokutować to. Powrócić do Nieba i błagać o wybaczenie. Jednak musiałaby zostawić Mariannę w Piekle. Gdy Anioł zejdzie do Piekła zostanie zbrukany. Wszystkim tym czym są zbrukane Demony. Nie powróci wtedy do Nieba. Mimo to Adiriel uklęknął i złożył pokłon.

-Panie Mój wybacz mi. Zgrzeszyłem i zamiar mam zgrzeszyć. Grzechy tych nieszczęśników, którzy zostali zabici zrzuć na mnie. Błagam. Pomóż mi ten ostatni raz. Czuwaj nad Marianną i nie pozwól jej zginąć. Później ukarz mnie za zło, którego nie powinienem wyrządzić. Nie jestem już Aniołem. Żegnajcie Bracia. Żegnaj i Ty Mój Ukochany Panie.

Po wypowiedzeniu tych słów wstał i odszedł. Kiedy wioska już doszczętnie spłonęła postawił on krzyż, a na nim zawiesił łańcuch Anioła. Odszedł kawałek. Stał dokładnie w miejscu, gdzie ujrzał Mariannę po raz ostatni. Rozłożył ręce na boki. Zaczął wymawiać Słowa. Popiół zaczął wirować i zmienił się na złoty pył. Adiriel złożył ręce. Pył ułożył się w kulkę. Opuścił dłonie trochę ku dołowi. Pył opadł, a kurz uniósł się. Po chwili na ziemi został tylko krąg zrobiony ze złotego pyłu. Adiriel uniósł jedną rękę z dwoma palcami wyciągniętymi ku górze.

-Kwaros!
Pył zalśnił. Później powtórzył tą czynność z drugą ręką. Jednak słowo, które wykrzyknął brzmiało: Rwiek! Szybkim ruchem opuścił ręce do tyłu. Ostatnim Słowem było : Lindestik! Wtedy krąg zalśnił złotem, a jego strumień szedł ku niebu. Powstała Złota Brama. Drzwi, za którymi były schody, prowadzące ku niebu. Adiriel zamknął oczy wziął głęboki oddech. Gdy otworzył oczy, był już zdecydowany. Wiedział, co zrobić.

-Już idę po ciebie. Moja Marianno. INFERNUA!

Złota Brama, rozświetlająca okolicę zmieniła się w czarną i brudną. Zardzewiały łańcuch i kłódka wisiały na nim. Zza drzwi wydobywał się smród. Okropny zapach, który zabijał ptaki, a zwierzęta lękały się podejść przez złowrogą aurę, która otaczała Bramę. Adiriel spojrzał w niebo i uśmiechnął się.

-BRACIE! BRACIE MÓJ! POTRZEBUJĘ TWEJ PRZYSŁUGI!- krzyczał zbrukany anioł w stronę nieba.

Na niebie pojawiła się złota powłoka, otaczająca jednego z najwspanialszych Aniołów. Srebrne włosy i biało srebrne pióra. Oczy, jak najczystsze jezioro i skóra biała, jak pergamin. Ten, który dowodzi armią anielską. Ten, który jest najlepszym wojownikiem. Ten, który tylko może pomóc Upadłemu Aniołowi. A jego imię brzmi....... RAFFAEL.

- Czego chcesz naiwny Bracie?- jego aksamitny głos rozniósł się po okolicy. A wystraszone zwierzęta się uspokoiły. Jego blask przyćmił mroczną aurę Bramy.

-Błagam. Pomóż mi –Adiriel padł na kolana przed Archaniołem.

-Pomóc? Tobie? Dałeś sobie odciąć skrzydła. Nie uratowałeś mieszkańców. Pragniesz się jeszcze bardziej zbrukać. A najgorsze w tym jest, że... zakochałeś się w człowieku. I ty pragniesz pomocy od mnie? Czemuż miałbym ci ją udzielić naiwny Bracie? Jeśli teraz zawrócisz Bóg cię oczyści. Chodź ze mną. W końcu też jesteś aniołem. Chodź, a zostanie ci wybaczone- Archanioł patrzył się na klęczącego przed nim Upadłego.

-Nie mogę! Nie mogę wrócić. Podjąłem decyzję. Nawet jeśli nie zostanie mi wybaczone. Nawet jeśli zostanę wygnany. Wciąż nie mogę. Muszę po nią pójść i uratować ją.

-Czemu? Czemu robisz tak wiele dla zwykłego człowieka?

-Czemu?- Adiriel patrzył się na swoje dłonie przez chwilę zastanawiając się. W końcu zamknął dłonie w pięści pierwszy raz od spotkania uniósł głowę i spojrzał w oczy Archanioła –Odpowiedź jest bardzo prosta. Ponieważ... ja.... KOCHAM JĄ!

Oczy Raffaela rozszerzyły się ze zdziwienia i patrzył się na zdeterminowanego Adiriela. Był pewien swoich słów. Jako Anioł wiedział czym jest miłość, potrafił ją rozróżnić. Archanioł zrobił, coś czego nikt się nie spodziewał. Roześmiał się.

-Jesteś niesamowicie interesujący!- mówił w trakcie śmiania się, a gdy skończył przemówił jeszcze raz –Więc niech tak będzie. Pomogę ci. Tobie, który odrzucił życie wieczne i Boga w imię miłości. Ale... pamiętaj. Kiedy przekroczysz Bramę Piekieł nigdy nie zostaniesz przyjęty z powrotem. Zostaniesz.... Wygnany.

-Dobrze. Akceptuję to- Adiriel wstał i patrzył się na Raffaela.

-Tak myślałem- Archanioł uśmiechnął się. Wyciągnął przed siebie ręce. Zalśnił w nich miecz. Srebrny miecz ze złotymi Runami. Podał go Zbrukanemu Aniołowi.

-Dziękuję- Adiriel wziął miecz w dłonie.

- A więc ostatnia rzecz. Adirielu! Opiekunie! W imię Pana Najwyższego zostajesz wygnany z Królestwa Niebiańskiego! I chodź by sam Władca Piekieł oddał nam się w zamian za przyjęcie ciebie.... Zostaniesz zabity, jak tylko zbliżysz się do Bramy! ODEJDŹ! ZBRUKANY ANIELE! Od dziś nazywany będziesz UPADŁYM ANIOŁEM!

Pewnie wiele osób by myślało, że teraz się stanie coś niesamowitego skoro go wygnali, ale nie. Adiriel skłonił tylko głowę. Trzymał ja w dole dopóki Raffael nie powrócił do Nieba. Po tym odwrócił się w stronę Bramy. Otworzył kłódkę Magią. Dzierżąc w dłoni miecz otworzył Drzwi i ruszył schodami w dół. W Otchłań Piekielną. Do Lucyfera. Po Mariannę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 26, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Smoczy WędrowiecWhere stories live. Discover now