Rozdział 10

584 56 3
                                    

Rozdział 10.

Ogień. Palił wszystko. Oczy Marianny rozszerzyły się ze strachu. Zaczęła biec w stronę domu. Czy to jej wina? Czy to dlatego, że pomogła uwolnić Anioła? Gdyby tego nie zrobiła szczęście nadal by spływało? Te i inne straszne myśli napływały do głowy Marianny. Widziała jak wszystko się wali. Ludzie płonęli, ale ona musiała odnaleźć rodzinę.

Z daleka zobaczyła coś. Zatrzymała się i patrzyła z przerażeniem jak to coś wyrywa czyjąś nogę. Przełknęła ślinę i zaczęła się wycofywać, aż natrafiła na jeszcze stojący budynek. Potwór wstał z ofiarą w paszczy. Jego skóra wyglądała jak polana wrzątkiem albo kwasem. Miał podłużną paszczę z wielkimi zębami. Nie miał oczu. Zamiast rąk miał tylko jeden duży szpon. W zębach trzymał głowę Nessy.

Po policzkach Marianny po płynęły łzy. Przyłożyła ręce do ust i zaczęła się osuwać po chwiejącym się budynku. Jakie to teraz miało znaczenie? Jej najukochańsza siostra była pożerana przez jakąś bestię. W pewnym momencie bestia zaprzestała jedzenia i spojrzała w stronę Marianny. Była sparaliżowana strachem. Nie mogła się ruszyć. Po prostu czekała, aż bestia doczołga się do niej i ją zje. Kiedy potwór był zaledwie kilka metrów od niej, Marianna zamknęła oczy ze strachu.

-Boże... proszę... przyjmij Adiriela z powrotem do siebie- wyszeptała.

Usłyszała dziwny dźwięk i otworzyła oczy. Ktoś przygniatał głowę stwora nogą. Był to siwiejący mężczyzna w czarnym garniturze. Spojrzała w jego czarne oczy. Przerażenie jaką ją ogarnęło było nie do opisania. Strach sparaliżował ją.

-Witaj najdroższa- szepnął.

Marianna jakby słyszała i jednocześnie nie słyszała jego głosu. Syczący i jednocześnie zachrypnięty. Dziwnie wyglądający mężczyzna, który stał obok pierwszego podszedł do dziewczynki. Położył na jej głowę rękę z zakrzywionymi paznokciami. Chwilę później Marianna osunęła się na ziemię nie przytomna. Mężczyzna wziął ją na ręce i zwrócił się ku pierwszemu.

-Co teraz Panie?

Pierwszy mężczyzna tylko się uśmiechnął i zaczął się gdzieś kierować. W tym czasie Adiriel wyczuł dym Demonów. Biegł ile tylko mógł, aby jak najszybciej dostać się do wioski. Przez kilka miesięcy był uziemiony. Bez skrzydeł nie mógł latać. Za nim tam dotarł prawie cała wioska była spalona. Ale on musiał znaleźć Mariannę. Kiedy już chciał wyruszyć na jej poszukiwania kilka metrów od niego stanęła dwójka mężczyzn z dziewczynką. Była nieprzytomna. Adiriel wiedział kto to.

-Czego chcesz? Lucyferze?!

-Ja? Niczego. Tylko jej- odpowiedział mężczyzna w garniturze i pokazał na trzymana dziewczynkę.

-Nigdy!

-Oh... czyżby Aniołek się zakochał w jakieś ludzkiej gnidzie?

-Nie mów tak o niej!- Krzyknął wściekły Adiriel- Czego od niej chcesz?!

-Czyż to nie oczywiste? Duszy. Nigdy nie widziałem tak czystej ludzkiej duszy. Jest mi potrzebna.

-Do czego?

-Żeby się z nią ożenić rzecz jasna.- Uśmiechnął się z pogardą.

-Nie pozwolę ci na to!

-Ty? Nie pozwolisz mi? A co ty masz tu do gadania? Nawet nie możesz mnie powstrzymać. Kiedy ludzie odcięli ci skrzydła stałeś się zwykłym brudnym człowiekiem z magią. Czyli mówiąc w skrócie. Nie jesteś ani Aniołem ani człowiekiem. Zwykły wyrzutek, który nie powinien istnieć.

Zabolało. Jego słowa mimo okrucieństwa były prawdą. Nie mógł wrócić do Nieba bo nie był Aniołem. Nie jest też człowiekiem. Mimo to nie mógł mu pozwolić zabrać Marianny. Kiedy chciał się na niego rzucić został odepchnięty zwykłą magią. Podnosząc się oni zniknęli pozostawiając po sobie jedynie dym, ogień, zniszczenie i co najgorsze rozpacz i nienawiść Anioła. Nienawiść. Uczucie, którego nie doświadczy Anioł.


Wiem, że krótki i przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. WYBACZCIE MI. Następnym razem o Mariannie i Adirielu będzieee się działo :) Czekam na komentarze i wasze propozycje w jaki sposób Adiriel uratuję Mariannie ( bo to chyba oczywiste, że będzie chciał) Ps. jeszcze nwm czy mu się uda :)

Smoczy WędrowiecWhere stories live. Discover now