rzeźba czy człowiek ×chrollo× |¦hunter x hunter¦|

111 8 5
                                    


Chrollo wszedł do przestronnej komnaty, która wyglądała jak wyjęta z innej epoki. Wysokie, strzeliste okna z witrażami wpuszczały do pomieszczenia kolorowe światło. Uniósł głowę. Wysoki sufit znajdujący się kilkanaście metrów nad nim, podtrzymywany był przez równie wysokie, bogato zdobione kolumny. Pod sobą za to miał czarno-białą podłogę na wzór szachownicy. Zamknął za sobą skrzypiące drzwi.

Na środku stała teoretycznie niepasująca do gotyckiej scenerii postać. Podszedł bliżej. Stała niczym posąg, przyprószona warstwą kurzu. Była to kobieta, wyglądająca niczym antyczna rzeźba. Prawą dłoń z delikatnie zgiętymi palcami miała wyciągniętą w jego stronę, jakby czekając, aby ją ujął. Lewą natomiast trzymała przy sobie, dotykając nią serca.

Brązowe oczy nieruchomej piękności patrzyły przed siebie, a gałki oczne prawie się nie poruszały. Jedynym, co wskazywało na to, jest ona żywa, było mruganie i miarowy, ledwo zauważalny ruch klatki piersiowej.

Była piękna. Blada skóra, choć niepozbawiona skaz takich jak zaczerwienienia, suche skórki czy małe zadrapania, emanowała blaskiem. Proste, rude włosy spoczywały na ramionach, obsypanych gdzieniegdzie pieprzykami.
Owinął sobie wokół palca jeden ze średniej długości kosmyków, intensywnie się w nią wpatrując.

- Kim jesteś? - spytał, lecz odpowiedziała mu głucha cisza. Echo rozniosło się po komnacie. Jeśli chciał, różnymi metodami mógł z łatwością uzyskać odpowiedź na swoje pytanie, jednak nie było to teraz konieczne. Ponoć Niewiedza jest błogosławieństwem.

Nie wiedział, czy to przez jego nieuwagę i przypadkowe zaczepienie ubrania, czy może przez złe wiązanie, kremowa tunika zsunęła się, ukazując mu jej zupełnie nagie ciało. Materiał upadł na ziemię z cichym szelestem.

Jej brew delikatnie drgnęła, co nie uszło jego uwadze. Twarz jednak nie zmieniła wyrazu. Pozostała spokojna.

Dopiero teraz zauważył, że była bosa, więc zapewne było jej zimno. Niestety w pomieszczeniu nie było żadnego krzesła na którym dziewczyna mogłaby usiąść.

Nie mogąc się powstrzymać, przeniósł wzrok na dotąd zakryte fragmenty jej ciała.
Choć coś głęboko w środku kazało mu to zrobić, nawet nie śmiał dotknąć jej nagiej skóry. Był przecież dżentelmenem.

Choć zapewne patrzyło na nią i dotykało ją wiele osób, nie chciał tego robić.
A to dlatego, że wyglądała dosłownie tak, jakby miała się zaraz rozpaść. Jak zamek z piasku, czy domek z kart, a powiew wiatru miałby ją przewrócić, choć stała pewnie na nogach, z piersią wypchniętą do przodu.

Na powrót okrył ją, nie chcąc, by czuła się przy nim skrępowana. Wrócił do przyglądania się jej twarzy. Choć brakło na niej jakichkolwiek znaków szczególnych, przykuwała uwagę.
Błyszczące, lecz nie spoglądające na niego oczy były podkreślone przez czarną kurtynę rzęs, a pełne, zaróżowione usta lekko rozchylone.

Chwycił jej podbródek. Nachylił się, chcąc złączyć ich usta, lecz zamiast ciepłych, pełnych warg, poczuł szorstki marmur.

To był człowiek, czy może jednak rzeźba?

Zachód pomysłów ☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz