Rozdział 8

6 1 0
                                    

,,Nastawienie jest małą rzeczą, która robi dużą różnice.’’

Patrycja

-Ty możesz mnie przez chwile posłuchać?- unoszę głos, rozkładając bezradni w ręce.

-Słucham cię. Cały czas cię słucham.- odpowiada Alan, dalej stojąc z wyciągniętą przed siebie ręką i nawet na mnie nie spoglądając. 

-Co mówiłam sekundę temu?- pytam, zakładając ręce na piersi i marszcząc na nią brwi. Z nieprzytomnym wzrokiem wpatruje się w ekran, nie racząc mi odpowiedzieć. Naprawdę?

-Mówiłaś coś?- odzywa się w końcu, bez większego zainteresowania, jakby chciała mnie momentalnie zbyć.

-A podobno mnie słuchasz!

-Moja wina, że przeszkadzasz mi akurat, kiedy mam dialogi i muszę się skupić?- komentuje, robiąc chwilowe przerwy, aby czytać napisy, na co przewracam oczami.

-Odłączę ci prąd. Przysięgam, że to zrobię.- wskazuje na nią palcem, licząc, iż chociaż odrobinę się przejmie. W ramach odpowiedzi nie dostaje nawet kiwnięcia głową, jakby w ogóle mnie nie usłyszała. Choć, chyba właśnie tak jest.- Doprowadzasz mnie do szaleństwa.

-Hej! To ty wbiłaś się do mnie na chatę bez uprzedzenia. Jak już to ja mogę zwariować, bo nie szanujesz moich potrzeb indywidualnych.

-Alan, do cholery, grasz w Disneyland! Gdzie tu masz indywidualną potrzebę!?- krzycze, ciesząc się w duchu, że nikogo poza nami nie ma w domu. Gdyby była to jeszcze jakaś nowość. 

Odwracam głowę, słysząc dzwonek do drzwi. Szybko rzucam okiem na Alicje, aby jeszcze bardziej się nie irytować. Nawet jej pies jest bardziej zainteresowany gościem! A kot jedynie porusza uszami przez sen.

-Naprawdę, mogliby cię teraz okraść.

-Rób co chcesz, tylko zostaw telewizor i Xboxa.- macha na mnie ręką, na co wytrzeszczam oczy, ale w ostateczności idę do drzwi frontowych.

Otwieram je, dostrzegając przez judasza postać Andrzeja.

-Hej, jest Alan?- pyta, wchodząc do środka.

-Nie licz na nią. Nie ma jej. Przepadła.- odwraca się do mnie z zdziwionym wyrazem twarzy.

-To dość dużo jak na jedną osobę.- komentuje, rzucając na nią okiem.

-Chodź, porozmawiamy w kuchni.- mówię, wskazując palcem na pomieszczenie obok.- Zrobię ci za Alana.

-Podoba mi się sposób, w jaki do mnie mówisz.

-Racja, zapomniałam, jaką prowadzicie relacje.

-Ale przecież to karygodne.- bulwersuje się, zaczynając przeglądać lodówkę. Ja w tym czasie siadam na blacie kuchennym, bez większego powodu.

-A właśnie. Skoro o tym mowa, nie uwierzysz, co wymyślili moi rodzice.- odzywam się, cierpliwie czekając, aż wynurzy łeb z wnętrzności lodówki.

-No, gadaj.- zachęca mnie, stając naprzeciwko mnie z kabanosem w dłoni.

-Uznali, że idealnym pomysłem będą dożywotnie wakacje do innego kraju.- patrzy na mnie bez zrozumienia.

-Ale to chyba dobrze? Nie kończące wakacje nie brzmią źle.

-Owszem, ale kiedy weźmiemy pod uwagę, że jest to spowodowane lepszą ofertą zarobkową, to już nie robi się za ciekawie.- milczy przez kilka chwil, nieświadomie obracając w ręce kawałek mięsa, tuż przed twarzą. 

Życie Toczy Się Dalej [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now