Rozdział 9

3 1 0
                                    

,,Czasem wyczarowanie niezwykłego dnia wymaga jedynie drobnej zmiany w jego odbiorze.

Alicja

-Zdecydowałaś się już na coś?- pyta mój tata, Andrés, zza karty dań.

Gdybym tylko raczyła na nią spojrzeć, to pytanie byłoby o wiele bardziej adekwatne, nie uważasz?

Mówię do siebie w głowie, jednak nie udaje mnie się zebrać na odwagę, żeby powiedzieć to na głos.

-Nie za bardzo.- komentuje, przez co na chwile podnosi na mnie wzrok.- Przecież mówiłam w pokoju, że nie jestem głodna.

A poza tym, przywykłam do polskiego jedzenie. Francuskie jakoś mnie nie kręci, bo jest według mnie za bardzo udziwnione. No, może poza żabimi udkami, je jeszcze zdzierżę. 

Możliwe, że posiadałabym inne podejście, gdyby kiedykolwiek gościło na naszym stole, a nie raz na ruski rok w niewielkich ilościach, co jest nawet dobre. Przynajmniej się nie marnuje.

-Ale wiesz, że to wstyd przyjść do restauracji i niczego nie zamówić?- odzywa się, odkładając menu z prawdopodobnie wybranym posiłkiem.- Jeszcze sobie pomyślą, że obrażasz ich kucharza, nie zamawiając niczego.

-To twoje zdanie.- komentuje pierwsza część wypowiedzi, po chwilowym zastanowieniu.- Poza tym, nie za bardzo obchodzi mnie zdanie obcych ludzi na mój temat.

-No dobrze dziecko, ale pomyśl jak to będzie świadczyć o nas?- wtrąca się mama, Léa.- Mogą uznać, że zabraniamy ci jeść.

-I? Niech sobie myślą co chcą. Ważne, że my znamy prawdę.- powstrzymuje się przed machnięciem ręką.

-W takim wypadku, mogłaś zostać u góry i nie robić nam wstydu.- wzdycha, odwracając ode mnie wzrok. Mam ochotę wyrzucić ręce w powietrze, w geście mówiącym ,,serio?’’, ale rezygnuje, dopóki nie zdążyła zmienić zdania. Teraz tylko się ulotnić.

-To twoje zdanie.- powtarzam, udając niewzruszoną, chociaż w rzeczywistości lekko mnie to zabolało.- Ale dwa razy nie musisz mi powtarzać. Już się zmywam.

Wstaje z krzesła w szybkim, ale w miarę eleganckim, tempie, aby nie stwarzać wrażenia uciekającego Kopciuszka. Honor trzeba zachować.

-Tylko nie narób za dużych szkód.- mówi na koniec ojciec.- Nie chce potem za to płacić. 

Kiwam głową, żwawym krokiem wychodząc z pomieszczenia. Tuż za ścianą, przedrzeźniam go ruchem ręki. Ja i wyrabianie szkód? Nie po mówienie.

***

Ja i wyrabianie szkód? Ile w tym świętych racji.

Tylko ja mogę mieć tyle szczęścia, mimo że nigdy nie byłam uważana za niezdarę, nawet wiele mnie do niej brakowało, żeby zniszczyć kabel od telewizora. Co mnie natchnęło, aby go włączyć? Przecież rzadko z niego korzystam w ojczyźnie, więc na jaką cholerę chciałam włączyć go tutaj? Całe szczęście, że to tylko kabel antenowy, na który mogę poradzić taśmę. Wystarczy skleić i powinien działać. Tylko skąd ją wytrzasnę? Myśl Einsteinie.

Może obsługa hotelowa powinna mieć? Kto wie, może to nie jest ich pierwszy raz. A nawet jeśli, nie muszę mówić na co konkretnie jest mi potrzebna.

Wychodzę prędko z pokoju, udając, że wszystko mam pod kontrolą. Nic się poważnego nie stało. Mijam po drodze kilku ludzi, zmierzających do pokoi albo, tak jak i ja, do recepcji. 

Staje na chwile w miejscu, biorąc kilka głębokich wdechów. Spokojnie Ala, dasz radę. I co z tego, że w czasie drogi zdążyłaś się rozmyślić piętnaście razy. To tylko głupia prośba o pomoc, o której nie muszą wiedzieć. Pocieszam samą siebie, próbując ruszyć się z miejsca. Dasz radę mięczaku. Po prostu tam wyjdź. 

Życie Toczy Się Dalej [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now