Rozdział 15

897 46 5
                                    

POV Steve Rogers

-Miałeś zrobić jedną rzecz. Jedną!-krzyknął Tony, gdy tylko odebrałem od niego telefon. Skrzywiłem się na dźwięk jego uniesionego głosu.

-Nie mam czasu na kłótnie Stark. Jestem zajęty-odpowiedziałem rozglądając się po mijanych przechodniach.

Katty uciekła w nocy, nie pozostawiając po sobie śladu. Domyślałem się, że ruszyła samodzielnie w drogę do Tonego za co ją przeklinałem. Jak zwykle się uparła i nie mogła zrobić tego o co inni ją proszą. W głowie kłębiły mi się myśli, że mogła jej się stać jakaś krzywda i leży gdzieś na ulicach miasta. Dlatego zaraz po zorientowaniu się, że jej nie ma, wsiadłem w samochód rozpoczynając na wszelki wypadek poszukiwania.

-Czym zajęty?-zapytał podchwytliwie milioner. Westchnąłem cicho zastanawiając się nad odpowiedzią. Brunet najwyraźniej zorientował się, że próbuję coś wymyślić, ponieważ kontynuował-Jeśli szukasz Katty to niepotrzebnie. Hydra już ją ma.

-Co?!-z piskiem opon zatrzymałem samochód na czerwonym świetle. Nawet nie zwróciłem uwagi na zwiększoną prędkość. Przetarłem nerwowo dłonią twarz prosząc w duchu, aby Stark żartował.

-Jak mogłeś pozwolić jej się wymknąć?! Przecież mówiłeś, że jest z tobą bezpieczna.

-Zrobiła to w nocy. Nie spodziewałem się, że to zrobi-usprawiedliwiłem się. Sygnalizacja świetlna zmieniła kolor pozwalając mi na kontynuowanie jazdy. Natychmiast skierowałem samochód w stronę Stark Tower-Skąd o tym wiesz?

-Morgan przysłał wiadomość. Mam nadzieję, że jesteś już w drodze do nas.

-Będę za niecałe 10 minut.

Tak jak powiedziałem, tak się zjawiłem. Natychmiast wszedłem do budynku i udałem się na piętro mieszkalne. W salonie panował istny chaos. Jedni przekrzykiwali się przez drugich, obwiniając siebie nawzajem za powstałą sytuację. Gdy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia, wszystkie oczy skierowały się na mnie. Widziałem jak Tony powstrzymywał się od krzyczenia na mnie i powiedzenia, że to moja wina. Co w zasadzie było prawdą, mogłem lepiej dopilnować dziewczyny. Nie spodziewałem się jednak, że ucieknie. Wszystko wydawało się być dobrze...

Nagle po pomieszczeniu rozniósł się głos Jarvisa, informujący o nieznanym połączeniu. Tony kazał mu natychmiast nawiązać łączność. Jak wszyscy mogliśmy się spodziewać, na ścianie wyświetlił się obraz przedstawiający Morgana. Zacisnąłem ze złości szczękę widząc jak ten parszywie się uśmiechał.

-Co zrobiłeś z moją siostrą?-warknął Stark, automatycznie zbliżając się do obrazu.

-Ja nic, ale moi ludzie pomogli jej zmienić trochę wygląd-odparł Felix wzruszając ramionami.

-Jak śmiałeś ją dotknąć...-powiedział ostro Thor podnosząc się z krzesła.

-Jeszcze nawet placem jej nie tknąłem, ale to się wkrótce zmieni. Dzwonię tylko powiedzieć, że zmieniłem zdanie. Nie będzie żadnej wymiany.

-Wymiany?-zapytałem cicho Wdowy stojącej obok mnie. Kobieta szybko skróciła mi wypowiedź Tonego, którą powiedział zanim się zjawiłem. Morgan chciał dokonać transakcji: Katty za ogromną sumę pieniędzy oraz immunitet gwarantujący nietykalność.

-Uratujemy ją, wiesz o tym?-wtrącił Clint. Złoczyńca zaśmiał się co wprowadziło nas w zdezorientowanie.

-Podoba mi się wasz optymizm. Muszę was jednak zmartwić, bo nie uda wam się ocalić dziewczyny. Gdy tylko będę w bezpiecznym miejscu zabije ją. Bowiem jaka by to była frajda, gdyby Stark ponownie nie poczuł smaku straty rodziny.

-Sukinsyn-wymamrotał zły Tony.

-Pozwolę wam jednak ostatni raz spojrzeć na jej oblicze. Nie będzie ono takie piękne jak przedtem, ale lepsze to niż nic prawda?

Kamera została przesunięta, a na ekranie pojawiła się nieprzytomna Katty. Jej twarz była połowicznie przykryta włosami, ale nie było to przeszkodą do zobaczenia zaschniętej krwi w okolicy ust oraz nosa. Leżała na ziemi unieruchomiona mosiężnymi kajdankami na nadgarstkach oraz związanymi sznurem nogami. Widząc dziewczynę w takim stanie, miałem ochotę wyrządzić ogromną krzywdę Morganowi.

Obraz zniknął tym samym kończąc rozmowę. Tony kopnął ze złości krzesło, podobnie zrobił Clint. Ja stałem niczym zaczarowany, mając wciąż przed oczami nieruchomą sylwetkę Katty. Zbierało się we mnie poczucie winy, jak mogłem do tego dopuścić.

-To twoja wina!-krzyknął niespodziewanie Stark. Skierował się w moją stronę, ale zatrzymał go Thor łapiąc za ramię.

-To nie czas na wskazywanie winnego-powiedziała Natasha.

-Kiedy jesteś poszukiwany, jak najszybciej opuścić kraj?-zastanawiałem się głośno. Reszta złapała mój trop i rozpoczęliśmy burzę mózgów. O dziwio zajęła ona nam chwilę, ponieważ natychmiast doszliśmy do wniosku, że chodzi o samolot.

Jarvis, korzystając z możliwych źródeł, ustalił położenie niezarejestrowanej maszyny. Logiczne było, że należała ona do Morgana. Samolot znajdował się nad Long Island i zdawał się kierować do Europy. Nie tracąc ani chwili ustaliliśmy plan działania, a potem ruszyliśmy się przygotować. Ubrałem się w swój strój Kapitana Ameryki, przyczepiając tarczę na plecy. Poczucie winy nie dawało mi spokoju i coraz bardziej dawało o sobie we znaki. Chciałem jak najszybciej odbić Katty sprowadzając ją bezpiecznie do domu. Nie chciałem, aby stała jej się krzywda.

Kiedy wszyscy byli gotowi, wsiedliśmy do quinjetu rozpoczynając misję ratunkową. Każdy z nas był zdeterminowany i gotowy do działania. Podszedłem do Tonego i położyłem mu rękę na ramieniu dodając otuchy. Ku mojemu zdziwieniu, uniósł nieznacznie kąciki ust do góry, jakby dziękował za ten gest. Natasha i Clint siedzący za sterami poinformowali nas, że cel znajduję się niecałe kilkaset metrów od nas. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia ze Starkiem, by po chwili być gotowym na opuszczenie quinjetu. Natasha ulokowała maszynę nas samolotem i otworzyła tylną klapę. Hulk wyskoczył jako pierwszy, tworząc nam drogę do środa.

Pierwsze fazy planu poszły pomyślnie, jednak potem sprawy zaczęły się komplikować. Ilość ludzi Morgana zwiększała się, co mogło świadczyć, że informacja o naszym przybyciu się rozprzestrzeniła. Nie był to dobry znak.

-Musimy się rozdzielić. Poradzisz sobie?-zapytałem Starka, w między czasie powalając jednego z napastników. Milioner jak miał w zwyczaju odpowiedział sarkastycznie, ale zgadzając się z pomysłem.

Miałem nadzieję, że nie pojawiliśmy się za późno...


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Jesteśmy jednością | Steve Rogers/Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz