Rozdział 6

5.2K 242 24
                                    

Otworzyłam oczy i jęknęłam głośno. Leżałam na podłodze, a na mnie Steve, którego twarz wyglądała niczym pomidor. Podpierał się na łokciu, co niewiele się zdało, bo i tak czułam jego ciężar. Mimo to musiałam przyznać, że podobała mi się owa bliskość. Na chwilę odpłynęłam wpatrując się jego błękitne tęczówki i zaciągając się zapachem jego perfum.

-Wszyscy cali?-zapytała Natasha wybudzając mnie oraz chyba kapitana z transu. Blondyn wstał, a następnie podał mi rękę, abym i ja stanęła na równych nogach.

-Chyba tak-odpowiedział rudej Thor otrzepując się z kurzu.

-Gdzie jest Tony?-zapytałam nerwowo rozglądając się po pomieszczeniu.

-Tu jestem-rzucił wyłaniając się zza kominka-Mamy podejrzenia, kto za tym stoi?

-Pewnie Hydra. Wiedzą, że nie wykonałam misji-wyjaśniłam. Natasha momentalnie spojrzała na mnie zimnym wzrokiem i wycelowała broń, którą nie wiem skąd wzięła.

-Ona nie może tu być. Stanowi zagrożenie dla nas wszystkich. Lepiej będzie ją wyeliminować-stwierdziła kobieta. Widziałam kątem oka jak Clint, Bruce, Steve i Thor lekko drgnęli, gotowi do ewentualnej interwencji. Tony jak gdyby nigdy nic machnął ręką i stanął pomiędzy nami, tuż przed lufą pistoletu.

- Zajmiemy się tą sprawą jutro, jestem zmęczony tym dniem. I jeśli ktokolwiek się pozbędzie Katty z tego budynku, będę to ja.

Po tych słowach skierował się najprawdopodobniej do swojego pokoju. Bez słowa zrobiłam to samo. Weszłam do swojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Położyłam się na plecach, zawieszając wzrok na suficie. Natasha miała w sumie rację, stanowiłam zagrożenie. Nie obchodziło mnie życie Avengers poza Tonym i trochę Rogersem. Jako jedyni starali się we mnie dojrzeć dobro, a nie mordercę, którym niestety byłam. Ale nie miałam wyjścia ani wyboru na to. Wątpiłam, aby Hydra pozwoliła, aby jeden z ich agentów od tak chodził po ulicy. Nie ważne gdzie bym była to próbowaliby mnie złapać. Może najlepszą opcją jest popełnienie samobójstwa? Miałabym pewność, że już nigdy nie skrzyżowała bym dróg z tą przeklętą organizacją...

/*\

Następnego dnia tak jak Stark powiedział, zajęliśmy się ową sprawą. Pierwszym jej etapem była rozmowa z Furym, z którym Avengers byli umówieni w innej sprawie. Dotarliśmy na ogromny, podniebny lotniskowiec, gdzie mieściła się jedna z baz TARCZY. Od razu przywitała nas grupa agentów, którzy ze zdziwieniem przyglądali się mojej osobie i zaprowadzili nas do wnętrza maszyny. Ze zwycięskim uśmieszkiem maszerowałam przez korytarze bazy, wiedząc, że tuż za mną Natasha i Banner zaciskają pięści ze złości. Fakt, że sprawa, którą trzeba było przedyskutować dotyczyła mnie, jedynie potwierdził to, że leciałam z nimi. Będąc już niedaleko wskazanego miejsca, jak rzucił mi szybko Steve, zatrzymała nas jedna z agentek.

-Stark, kto to?-zapytała złowrogo na mnie patrząc. Tony spojrzał na nią, a następnie na mnie.

-A ona!-krzyknął, po czym objął mnie ramieniem-To jest,droga agentko Hill, moja siostrzyczka Katty. Przywitaj się ładnie.

-Cześć?-powiedziałam lekko zdziwiona zachowaniem Tonego.

-Jest trochę nieśmiała co dziwne w porównaniu do mnie, ale pracujemy nad tym. A teraz przepraszam, ale się spieszymy- powiedział pewny siebie, po czym szarpnął mnie do przodu, abym szła razem z nim. Przemilczałam to co odpowiedział, bo wiedziałam, że była to jedynie wypowiedź na spławienie kobiety.

W końcu dotarliśmy do wielkiego pomieszczenia pełnego komputerów i pracowników. Na środku, na podeście stał ciemnoskóry mężczyzna ubrany w czarny płaszcz. Słysząc, że ktoś się zbliża odwrócił się w naszą stronę, a ja mogłam dojrzeć, że jedno oko ma zasłonięte przepaską. Pirat.

Jesteśmy jednością | Steve Rogers/Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz