Rozdział 2

7.2K 312 7
                                    

Obudziłam się następnego ranka zdezorientowana. Nie wiedziałam jak mam odczytać owy sen. Wydawał się bardzo realistyczny, a nawet jakby wspomnienie... Myśli jednak skupiłam na swoim zadaniu- zlikwidowaniu Iron Mana. Wraz z zakończeniem porannych ćwiczeń do mojej celi wszedł ochroniarz oświadczając, że już czas. Udałam się za nim do "zbrojowni" po potrzebny sprzęt i ubranie. Gdy stamtąd wyszłam miałam na sobie czarny, obcisły kombinezon z kapturem oraz tego samego koloru maskę zasłaniającą mi pół twarzy, oczywiście na nogach miałam wybudowane przeze mnie buty. Na moich biodrach spoczywał pasek, do którego przytwierdzone były pistolet, niewielki nóż oraz sakiewka z małymi elektro magnetycznymi kulkami, które mogły skutecznie ogłuszyć przeciwnika. Gotowa udałam się do hangaru gdzie czekał na mnie już gotowy myśliwiec oraz pilot. Podróż do Nowego Jorku miała trwać niecałą godzinę. Wysłuchałam ostatnich słów przełożonego i weszłam do maszyny.

Tak jak było przewidziane było po godzinie dotarłam do miasta. Zostałam wysadzona na jego obrzeżach, aby nie wzbudzać zbędnego zainteresowania. Poruszając się uliczkami między budynkami, skierowałam się do centrum. Nie musiałam się wysilać, aby zauważyć sławne Stark Tower. Wieża widoczna była z daleka, a spowita promieniami słonecznymi wydawała się mienić. Idealnie dopełniała widok nowoczesnego miasta, dla którego drapacze chmur były charakterystyczne. Gdy moja odległość od budynku była niewielka, weszłam na najbliższy blok mieszkalny. Z tej wysokości z łatwością mogłam przeanalizować strukturę Stark Tower. Przysiadłam na ziemi decydując się zaczekać, aż miasto spowije mrok. Zdjęłam z głowy kaptur i maskę na chwilę zaciągając się powietrzem, co pewnie nie było dobrym pomysłem ze względu na smog. Jednak byłam już tak zepsuta, że zupełnie się tym nie przejmowałam.

Gdy w końcu nastał upragniony wieczór rozpoczęłam operację. Ponownie zarzuciłam kaptur i maskę, aby żaden Avenger mnie nie rozpoznał. Podeszłam do krawędzi budynku, uprzednio skupiając wzrok na balkonie Stark Tower. Platforma była moim biletem do przedarcia się do środka. Jednak aby się tam znaleźć musiałam wykorzystać swoje buty, które nie wiadomo czy działały. Decydując się na radykalny ruch zeskoczyłam z budynku, szybko przyciskając przycisk na bransoletce na nadgarstku. Pod butami utworzyła się deska, która unosiła mnie w powietrzu i powstrzymała od upadku na zimny beton. Nie tracąc czasu poleciałam na wspomniany balkon. Gdy tylko byłam nad platformą dezaktywowałam deskę, a moje nogi zetknęły się z podłożem. Szybkim i sprawnym ruchem przedostałam się w okolice szklanych drzwi, którymi można było wejść do środka. Na moje szczęście w środku przebywał obiekt, który musiałam zgładzić. Był sam, siedział na kanapie popijając whisky i mamrocząc coś pod nosem. W pomieszczeniu panował półmrok , co mogło oznaczać iż Anthony Stark usnął na kanapie i kilka minut temu się obudził. Był tak ustawiony, że gdybym weszła do środka momentalnie by mnie zobaczył. Zdecydowałam się poczekać na rozwój sytuacji. Miała być to krótka chwila, która przerodziła się w pół godziny. Stark nawet nie kiwnął w tym czasie palcem, jedynie wgapiał się w przestrzeń przed sobą.

-Czy ty zawsze musisz pić?-zapytał wchodząc do pomieszczenia wysoki, dobrze zbudowany blondyn. Ubrany w szarą koszulkę i czarne dresy, musiał najprawdopodobniej wracać z siłowni.

- Odczep się kapitanku- warknął Stark podnosząc się z kanapy, po drodze odstawiając pustą szklankę na stolik-Nie mam dziś nastroju słuchać twojego gadania.

Jak na zawołanie blondyn wyszedł z pokoju a Anthony ruszył w moim kierunku. Jeszcze bardziej schowałam się w cieniu za drzewkiem, aby mnie nie zauważył. Odpięłam od paska nóż, aby sprawnie uporać się z multimiliarderem. Mężczyzna wyszedł na balkon i przyglądał się panoramie Nowego Jorku. Powoli skierowałam się do stojącego do mnie tyłem Starka, chcąc zadać mu cios z zaskoczenia. Miałam do niego 2 metry kiedy niespodziewanie się odwrócił.Spojrzał na mnie zdziwiony i chyba chciał coś powiedzieć, ale szybko go zaatakowałam. Pomimo braku swojej zbroi dobrze się bronił co niezwykle utrudniało robotę. Gdy znaleźliśmy się tuż przy oknach budynku, wpadł mi do głowy pomysł jak go ogłuszyć. Kopnęłam Starka w tylną część kolana, na co on mimowolnie się ugiął , a potem popchnęłam go na szybę. Wleciał przez nią do środka z efektem jaki przewidziałam, dostał szoku. Przypięłam nóż z powrotem do paska, a chwyciłam pistolet. Odbezpieczyłam broń i wycelowałam w mężczyznę. Ten spojrzał w moje oczy, co sprawiło, że na moment zamarłam. Jego spojrzenie wydawało się być takie samo niczym chłopca z mojego snu. Mimowolnie spojrzałam na jego brew dostrzegając również podobną bliznę. To nie mogło być możliwe...

-Tony co znowu zrobiłeś?-zapytała rudowłosa kobieta wchodząc do pomieszczenia.

Niewiele myśląc strzeliłam w jej kierunku, ale ta zdążyła się uchylić. Stark wykorzystał chwilę zamieszania i powalił mnie na ziemię. Chciał mnie uderzyć, ale wykorzystując swój szybki refleks zablokowałam atak. Szybko podniosłam się do pozycji stojącej unikając po drodze pięść Wdowy. Zaczęłam się wycofywać w kierunku balkonu, ale walka z kobietą nie pozwalała mi na szybkie opuszczenie pomieszczenia. Do walki dołączył się Stark, który zdążył dobyć swojej zbroi. Chciał strzelić do mnie laserem, ale zrobiłam unik przez co wiązka drasnęła lekko agentkę. Wykorzystując jej chwilową dekoncentrację, cisnęłam nią w Iron Mana. Chwyciłam szybko pistolet, który uprzednio zdążyłam przypiąć do paska i wymierzyłam w kobietę. Miałam już nacisnąć spust, ale poczułam jak coś uderza w moją głowę, momentalnie pozbawiając mnie przytomności.

Jesteśmy jednością | Steve Rogers/Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz