Rozdział 1

8K 335 29
                                    

Wróciłam do pokoju po porannym treningu. Jak nigdy przedtem cieszyłam się, że mogę znaleść się w tych obskurnych czterech ścianach. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi i usłyszałam oddalające się kroki opadłam na materac. Będąc w Hydrze i pracując dla niej opanowałam do perfekcji chowanie przed innymi swoich emocji, udawanie, że nic mnie nie obchodzi. Jednak gdy tylko zostawałam sama, czułam jak wszystko we mnie narasta. Tak też było tym razem.

Podczas treningu okazało się, że do mojego organizmu wprowadzono serum zwiększające siłę. Nie będąc przedtem tego świadoma zniszczyłam ⅓ sprzętu. Wewnętrzne byłam przerażona, lecz moja twarz była niewzruszona. Pracownicy przekazali dobrą wiadomość doktorowi, który czym prędzej przyszedł mnie zbadać. W jego ruchach mogłam dostrzec, że podchodzi do mnie z dystansem. Gdy skończył oględziny zostałam odeskortować do pokoju.

Coraz mniej czułam się dobrze w swoim ciele. Pragnęłam zakończyć swój żywot i cierpienie łączące się z nim. Jednak każda próba targnięcia się na swoje życie kończyła się fiaskiem...

Nagle drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł sam przełożony od działu. Tak jak byłam uczona, pośpiesznie wstałam ukazując swój respekt do mężczyzny. Oczywiście nie czułam nic takiego.

-Mam dla ciebie robotę obiekcie E96473-oświadczył przełożony. Nie dostrzegając zmiany mojej mimiki twarzy kontynuował-Musisz kogoś zlikwidować. Kogoś kto ciągle psuje nasze plany.

Nie musiał wymawiać imienia, żebym wiedziała o kogo chodzi. Iron Man- Tony Stark. Niejednokrotnie nasłuchałam się skarg i przekleństw o jego osobie oraz grupie Avengers.

-Chcę zbudować własną broń-powiedziałam twardo. Miałam już ten pomysł od dawna, ale nie było okazji do realizacji. Miałam w planach zbudować coś co pomoże mi uciec od organizacji i rozpocząć swoje, w pełni kontrolowane przez siebie życie.

-Niech ci będzie, ale masz przynieść mi głowę Starka-odparł.

Kiwnął głową w kierunku drzwi dając mi do zrozumienia, że będę budowała już za chwilę. W duchu się uśmiechając opuściłam pomieszczenie i udałam się za jednym z pracowników do innego pomieszczenia. Były tam różnego rodzaju bronie, w miarę nowoczesna technologia itd. Omiotłam szybko wzrokiem wszystkie przedmioty, układając w głowie schemat wynalazku.

-Gdy ukończysz pomyślnie zadanie, bardzo możliwe, że będzie cię czekać wolność-rzucił przełożony. Jego słowa sprawiły, że spojrzałam na niego zaskoczona. Niemożliwe, aby takie rozwiązanie miało miejsce, prawda? Mężczyzna dostrzegając moje zdziwienie zaśmiał się pod nosem i wyszedł, znikając za zamkniętymi drzwiami.

Potrząsnęłam głową odganiając niechciane myśli. Nie potrzebuję jego łaski, aby się uwolnić. Wystarczy mi tylko mój wynalazek- buty, które mogą zmienić się w unoszącą deskę. Nie chcąc marnować czasu wzięłam się za robotę.

/*\

Po kilku godzinach intensywnej pracy, udało mi się stworzyć upragnione buty. Z uznaniem przyglądałam się swojemu wynalazkowi, który całkiem nieźle się prezentował. Już miałam je założyć i rozpocząć testy, lecz przerwał mi pracownik organizacji oświadczając, że mój czas się skończył. Siłą wypchnął mnie z pomieszczenia, nie pozwalając zabrać swoich cudeniek. Zaprowadził mnie do pokoju, gdzie na materacu leżała jakaś teczka. Nie oglądając się na mężczyznę, podeszłam i chwyciłam ją w dłonie. Drzwi się zamknęły, a ja otworzyłam teczkę. Na pierwszej kartce widziały wszystkie ogólne informacje o Tonym Starku oraz jego zdjęcie. Mój wzrok zatrzymał się dłużej na owej fotografii, która wzbudziła we mnie pewnego rodzaju zamieszanie. Jego twarz, szczególnie oczy wydawały się mi niezwykle znajome, co było nie możliwe. Nie widziałam go nigdy na żywo. Jakim cudem mogłam więc, czuć do niego jakąś więź?

Przewróciłam następną kartkę, dostrzegając kolejne zdjęcie mężczyzny tylko tym razem w zbroi. To też wydawało mi się z deka podobne, jednak nie wiedziałam dlaczego. Czy ma to coś może związek z moją przeszłością, której nie pamiętam?

/*\

-Tony wyżej!! Tony jeszcze!-krzyczała mała dziewczynka siedząc na huśtawce. Z tyłu popychał ją chłopak o brązowych włosach, z blizną w okolicy łuku brwiowego. Dzieci świetnie się bawiły dopóki nie zjawiła się kobieta w ogrodzie. Wyglądała na 26-latkę, była ładna, o ciemnych włosach i oczach.

-Dzieciaki starczy tego, jeszcze zrzucisz ją z tej huśtawki Tony.

-Bo skończy się tak, że znowu sobie coś zrobicie - zaśmiał się mężczyzna wychodzący z domu.

-Tatusiu jeszcze chwile - poprosiła dziewczynka słodkie oczka.

-Mnie nie słuchają jak mówię do nich 15 minut, ale ciebie od razu-zaśmiała się kobieta.

-Katty, Tony do domu, bo będę zmuszony was do niego zabrać siłą.

-To zabieraj, ja się nie boję! Kiedyś zbuduje taką zbroję, dzięki której pokonam wszystkich złoczyńców!- krzyknął chłopiec wymachując rękę we wszystkie strony.

-Ale najpierw musisz pokonać mnie - odparł ze śmiechem mężczyzna. Podbiegł do chłopca i go podniósł. Zaczął go mocno łaskotać, a kiedy chłopiec powiedział, że się poddaje odstawił go z powrotem na ziemię. Jednak chwila nieuwagi wystarczyła, aby dziewczynka wskoczyła mężczyźnie na plecy. Ten złapał ją i przekręcił w ramionach tak, że spoglądał w jej twarz.

-A to co za atak z zaskoczenia?-zapytał podejrzliwie. Dziewczynka posłała mu jedynie słodki uśmiech, na co ojciec zareagował śmiechem.

Kobieta przyglądająca się tej scenie z daleka miała na twarzy delikatny uśmiech, a w głowie myśl, że nie mogła być bardziej szczęśliwa...

Dziewczynka siedziała na łóżku, kiedy chłopiec rysował coś na kartce i konstruował z kartonu. Uważnie mu się przyglądała i śledziła wzrokiem każdy jego ruch.

-Co tam robisz?-zapytała w końcu ciekawsko.

-Nie interesuj się, to ściśle tajne-odparł jej chłopiec nie okazując żadnych emocji. Był pochłonięty tworzeniem swojego projektu.

-Ale pokaż-dziewczynka wstała z łóżka i podeszła do biurka bruneta.

-Nie patrz! Mamo! Zabierz ją stąd!-chłopiec zastanawiał się rękoma, kiedy dziewczynka chciała zerknąć mu przez ramię. W końcu stało się nieszczęście, a mianowicie chłopiec odepchnął dziewczynę do tyłu. Ona potknęła się o własne nóżki i przewróciła się. Zanim jednak spotkała się z podłogą uderzyła głową o kant komody stojącej obok biurka.

Po kilku godzinach dziewczyna ocknęła się w swoim łóżeczku. Delikatnie podniosła się do pozycji siedzącej, rozglądając po pokoju. Poczuła ból w okolicy górnej części twarzy. Delikatnie podniosła rękę i przejechała palcami po brwi, na której końcu spoczywał opatrunek.

-Przepraszam. Teraz będziesz miała bliznę tak jak ja - odparł chłopiec wchodząc do pokoju. Dziewczynka uśmiechnęła się do niego wesoło, zupełnie nie przejmując się wcześniejszym incydentem. Zaprosiła go na swoje łóżko, aby wspólnie przed snem przejrzeć jej ulubioną książeczkę z bajkami. 

Jesteśmy jednością | Steve Rogers/Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz