Rozdział 14

3.6K 173 14
                                    

-Pojadę do sklepu, nie ma nic w lodówce na kolację-powiedział Steve wyplątując się z moich ramion. Mruknęłam niezadowolona, kiedy moja głowa zsunęła się z jego klatki piersiowej i spotkała z poduszką.

-Nie możemy poleżeć jeszcze pięć minut?-zapytałam robiąc minę szczeniaczka.

-Twoje pięć minut przerodzi się w kolejne pięć i tak dalej. Tak jak to 20 minut temu-odparł blondyn zakładając bluzę. Niczym niezadowolone dziecko skrzyżowałam ramiona na piersi i utkwiłam wzrok w telewizorze. Usłyszałam westchnięcie ze strony Rogersa, a po chwili poczułam jak składa całusa na czubku mojej głowy-Wrócę za godzinę.

Uśmiechnęłam się pod nosem na ten czuły gest. Od naszego pocałunku minęło raptem kilka godzin, które dla mnie wydawały się kilkoma dniami. Pragnęłam więcej. Pragnęłam bliskości Steve'a, która dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Leżąc w jego ramionach zapomniałam o feralnym poranku czy wieczorze dnia poprzedniego. Wszystko zdawało się zatrzymać pozostawiając jedynie naszą dwójkę. Wolną od wszechobecnego zła.

Było to dla mnie nowe doświadczenie, w którym chciałam się zagłębić. Nie sądziłam, że bliskość drugiego człowieka może dać takie cudowne uczucie... niczym relacje rodzinne.

Pokręciłam głową odtrącając myśli zmierzające w kierunku Tonego. Nie chciałam psuć sobie humoru, zastanawiając się co robi milioner. Mimowolnie skierowałam wzrok na plecak leżący na kuchennym blacie, w którym znajdowała się komórka.

-Cholera-mruknęłam cicho dając zwyciężyć chęci sprawdzenia telefonu.

Podniosłam się z kanapy i przeszłam do kuchni. Szybkim ruchem wyjęłam z jednej z kieszeni plecaka pożądany przedmiot, a następnie włączyłam. Minęła chwila, a na ekranie zaczęły pojawiać się powiadomienia o nieodebranych połączeniach, smsach oraz nagraniach na skrzynce. Uniosłam ze zdziwienia brwi dostrzegając ogromną ilość wiadomości od Starka. Już miałam kliknąć palcem, aby je odczytać, ale zawahałam się. Nie powinnam interesować się tym co Tony ode mnie chce czy co ma do powiedzenia. Chciał, żebym zniknęła z jego życia i to zrobiłam. Ale może jednak żałował swoich słów? Ostatecznie kliknęłam w ikonkę, ukazując szereg wiadomości. Większość z nich była typu "Gdzie jesteś?", "Odbierz ten przeklęty telefon", "Przepraszam". Nic konkretnego, dlatego od razu przeszłam do odsłuchania poczty głosowej. Tu podobnie jak z wiadomościami, przewijało się głównie pytanie, gdzie się podziewam. W końcu natknęłam się na zupełnie coś innego.

-Nie wiem jak ubrać to wszystko w słowa... Jest mi naprawdę głupio za to jak cię potraktowałem, za to co ci powiedziałem... Byłem po prostu zły i zmartwiony jednocześnie całą sytuacją. Nie chciałem, aby coś ci się stało. Ani przez chwilę nie pomyślałem, że zamykając cię w wieży mogę wyrządzić ci krzywdę. Uważałem to za najlepsze rozwiązanie... To wszystko co ci powiedziałem wczoraj nie jest prawdą. Wiele w życiu żałuje, ale nie tego, że znowu mogłem mieć swoją młodszą siostrzyczkę. Uśmiechając się w duchu oglądałem wszystkie twoje poczynania, starania się zaaklimatyzować w nowym świecie. Czułem się niczym rodzic oglądający jak jego dziecko dorasta...Nigdy ci tego nie powiedziałem, ale jestem wdzięczny, że znowu się pojawiłaś. Mogłem poczuć, że jeszcze mam jakąś rodzinę i nie jestem sam. Dawniej potrafiłem siedzieć wieczorami i wspominać nasze krótkie dzieciństwo. Jako dzieciak ciągle na ciebie narzekałem i mówiłem, aby ktoś cię zabrał... A gdy do tego doszło, poczułem jakbym stracił coś ważnego. Chciałem, żebyś wróciła i znowu doprowadzała mnie do szaleństwa, bo w sumie byłaś w tym niezastąpiona. Z każdym rokiem moje nadzieje malały na to, że się znajdziesz, ale nie wygasły. Czułem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. I gdy do tego doszło, kiedy wszystko zmierzało w dobrą stronę jak zwykle coś poszło nie tak. Przeze mnie... Nie musisz wracać do Nowego Jorku, nie musisz mi wybaczać jeśli nie chcesz. Chcę jedynie wiedzieć, że jesteś bezpieczna. Wierzę, że sobie poradzisz... Gdyby coś, to wiesz gdzie mnie znaleźć... Przepraszam...Kocham cię siostrzyczko... Od kiedy ja jestem taki ckliwy?

Jesteśmy jednością | Steve Rogers/Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz