Rozdział 7

5K 223 11
                                    

Fury zwołał naradę, na którą nie zostałam wpuszczona, bo jak to określił "Tylko Avengers". Dosłownie tuż przed moją twarzą zamknął drzwi pomieszczenia. Zdenerwowana uderzyłam ręką w ścianę obok, przez co pojawiła się w niej niewielka wyrwa. Sfrustrowana usiadłam na ziemi mamrocząc pod nosem. Uratowałam Rogersa, zresetowałam bezpieczniki, walczyłam z agentami, co powinno dać mi możliwość wzięcia udziału w naradzie. Ale nie! Nie byłam Avengerem, dlatego nie miałam na nią wstępu. Nie zdziwiłabym się, gdyby zamknęli mnie zaraz w celi...

-Stark zakładaj zbroję-powiedział Steve wychodząc z pomieszczenia.

-Dobrze, że mi o tym mówisz. Wcale tego nie planowałem-odparł mu sarkastycznie Iron Man. Momentalnie wstałam i zmierzyłam wzrokiem mężczyzn.

-Co się dzieje?-zapytałam.

-Loki jest w mieście, najprawdopodobniej w mojej wieży. Lecimy tam-odpowiedział Tony.

-Super, lecę z wami-rzuciłam od razu.

-Nie. Ty zostajesz, nie przeszłaś jeszcze testu- powiedział Tony, po czym zniknął za zakrętem korytarza. Spojrzałam z uniesioną brwią na Kapitana.

-On sobie żartuje co nie?

-Na rację. Zostajesz- odpowiedział po chwili zastanowienia, patrząc mi w oczy. Nie czekając na moje zdanie również zniknął za zakrętem. Czy oni mają mnie za małe dziecko?!?! Nie będę im pomagać, bo nie przeszłam jakiegoś testu? Nie możliwe by serio było coś takiego. Jestem wyszkolona i świetnie sobie bym poradziła. Usiadłam zdenerwowana znowu na ziemi, przy okazji specjalnie przewracając kwiatek. Chwila, od kiedy tu stoi kwiatek? A z resztą, nieważne...

/*\

Siedziałam już tak dobrą godzinę. Przez ten czas nie dowiedziałam się niczego. Żaden mijający mnie agent nie chciał udzielić mi odpowiedzi, a moja słuchawka została chyba na ten moment odcięta. Miałam dość siedzenia bezczynnie i zastanawiania się co mogło pójść nie tak. Może Avengers zostali złapani? Może Loki ich potraktował swoim berłem?

Jak burza zatem weszłam do głównej sali, gdzie znajdował się Fury. Zignorowałam ciekawskie spojrzenia pracowników, chciałam znać jedynie stan poczynań bohaterów.

-Wiadomo co z nimi?-spytałam podchodząc do niego.

-Poza tym, że walczą z kosmitami i nie im najlepiej to nic-powiedział Nick nawet nie patrząc na mnie, wzrok wciąż miał utkwiony monitor przed sobą. Zerknęłam na niego, aby sprawdzić co w nim takiego ciekawego. Zobaczyłam ekran podzielony na kilka części, a na każdym kawałku walkę jednej osoby z drużyny. Nie dawali sobie rady. Thor oberwał laserem wystrzelonym z wielkiego, latającego czegoś, Wdowa została przyszpilona do ziemi przez kilkunastu kosmitów, Clint wypuszczał strzały raz za razem.

-Muszę im pomóc-mruknęłam pod nosem i szybko wyszłam z centrum dowodzenia. Czym prędzej udałam się na lotnisko mieszczące się na statku, aby polecieć stamtąd jakimś quinjet'em. Jednak gdy byłam już na zewnątrz, usłyszałam za sobą krzyk Fury'ego, abym się zatrzymała. Nie zdążyłabym już wsiąść do maszyny, dlatego została mi moja deska. Prosiłam w duchu, aby nagle się nie zepsuła. Zaczęłam biec przed siebie, w kierunku krańca platformy. Słyszałam jak Fury krzyczy do agentów, aby mnie zatrzymali. Gdyby tak się stało, kazałby mi pewnie wrócić do środka i siedzieć na dupie. Po dotarciu na krawędź statku skoczyłam w dół. Przez chwilę leciałam swobodnie w dół,aby potem uruchomić swój wynalazek. Bez problemów pod moimi stopami pojawiła się deska i mogłam polecieć do miasta. Fakt Avengers oraz cała ludzkość nie była mi bliska, ale czułam, że właśnie to muszę zrobić. Pomóc pokonać Lokiego i jego kosmiczną armię. Jakby ktoś z góry odczytał moje intencje, bo słuchawka w moim uchu zaczęła znowu działać.

Jesteśmy jednością | Steve Rogers/Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz