◇10◇

50 6 3
                                    

Carlos nie wiedział jak długo trwa w bólu. Męki ciągnęły się w nieskończoność, w dodatku niczego nie widział oślepiony darem jednego z Volturi. Wierzył, że Emery zdołała ochronić resztę i nikt nie zginął. Miał też nadzieję, że los pozwoli mu spojrzeć znów w złote oczy Saji. Tylko czy ona mu jeszcze kiedyś wybaczy?

***

Saja szła z resztą wampirzej armi poprzez wsie i mordowała wraz z nimi kolejno niczego nie spodziewających się ludzi. Potrzebowali krwi, by mieć siłę do walki. Bała się jednocześnie, że może być za późno. Nie wiedziała jak jej ojciec zareaguje na jej widok. Jak zareaguje Sulpicja czy sama Jane? Znienawidzą ją czy się ucieszą, że jednak żyje? Tak wiele pytań błąkało się po jej głowie i naprawdę nie miała pojęcia jak na nie odpowiedzieć. Emery szła w milczeniu, choć Saja wiedziała co sądzi pewnie jej przyjaciółka. W końcu sytuacja w której nakryła ją i Diego była jednoznaczna.

Nie mogła dłużej trwać w tej niepewności, nie wiedząc czy Em jest na nią zła. Zrównała krok z przyjaciółką dając znak dla Diego, by szedł przodem.  Emery spojrzała jej w oczy i wypuściła głośno powietrze.

–Wyprzedzę twoje pytanie, nie, nie jestem na Ciebie zła – odparła, a Saja spoglądając na nią, delikatnie się uśmiechnęła. –To ty powinnaś być zła na mnie. Przeze mnie Carlos nie mógł uciec. To ja skazałam go na cierpienie –odparła cicho Emery.

Saja poczuła znów zbierające się w oczach łzy. Dyskretnie otarła je dłonią, by reszta wampirów nie mogła ich dostrzec. Już i tak za mocno zwracała na siebie uwagę. Bycie mutantem nie było wcale komfortowe.

–Em to nie jest twoja wina, gdybyś tego nie zrobiła zginęli by wszyscy. Znam Jane i resztę i wiem, że zabijanie to to co robią od zawsze i nie zrezygnowaliby z takiej okazji, gdyby mogli zabić nie tylko Carlosa–odparła.

–Myślisz, że on nie żyje?

–Mój ojciec nie zabije go tak szybko. Najpierw będą tortury – odparła, a dopiero po chwili odwróciła się przerażona, gdy zdała sobie sprawę z tego co powiedziała.

–Aro to twój oj...

W tym momencie Saja zakryła dłonią jej usta i pokazała, by ta była cicho.

–Tak, ale błagam, jeśli ktoś się dowie to zginę ja, a nie Carlos –wyszeptała, a ona skinęła głową.

–Ale jak to możliwe, że on jest twoim...

–Był moim ojcem z czasów, kiedy jeszcze byliśmy ludźmi. Zostawił mnie i mamę po porodzie, mama zmarła, a ja zostałam całkiem sama i dorastałam na ulicy. Pech chciał, że jeden z wampirów mnie dorwał i już wtedy użyłam na nim daru, może nie był tak potężny jak teraz, ale już działał. Eleazar przemienił mnie i obudziłam się w Volterze, a reszta potoczyła się tak, że zakochałam się w Carlosie i myślałam, że on też coś czuje do mnie, pomógł mi uciec z tej złotej klatki pozorując moją śmierć –opowiedziała wszystko w skrócie.

–Czyli twój ojciec myśli, że nie żyjesz i chce za to zabić Carlosa tak?
    Saja skinęła twierdząco głową.

–Najpierw z pewnością będą tortury. Mam nadzieję, że zdążymy nim...–jej  głos zadrżał nieznacznie. Emery położyła  dłoń na ramieniu przyjaciółki.

–Jesteś bardzo odważna, skoro idziesz tam z nami wiedząc, że twój ojciec może Cię zobaczyć.

–Wcale nie jestem odważna. Jestem przerażona Emery.

Spojrzała na resztę idącą spory kawałek przed nimi i poczuła te łzy, które już wcześniej napływały do oczu. Spojrzała znów na Emery z najwyższą powagą.

–Proszę obiecaj mi, że zrobisz wszystko, by przeżyć – poprosiła, a Em uśmiechnęła się do niej i przytuliła ją mocno.

–Nie tak łatwo mnie zabić –zapewniła i obie ruszyły biegiem za resztą. Nie mogły zostać w tyle. Ich dary będą potrzebne już na samym początku. Saja musiała powiedzieć prawdę Diego, ale nie wiedziała jak on na to zareaguje. Co jeśli zechce wykorzystać ją do zemsty na Aro? Bała się i nie wiedziała co robić, a czasu było coraz mniej.

***
Aro nie mógł uwierzyć, kiedy na salę wprowadzono wyjącego z bólu Carlosa. Nic tak nie cieszyło go jak możliwość zemsty za śmierć jedynej córki. Ten chłopak pozwolił, by niczemu nie winna Saja zginęła w płomieniach. Z chęcią więc sam spali go na stosie. Jednak nie tak prędko. Zamierzał torturować go tak długo, aż sam będzie błagał o śmierć.

–Jane wstrzymaj się na moment chce go o coś zapytać?

–Oczywiście – odparła i Carlos nagle przestał krzyczeć. Aro podszedł do niego i spojrzał mu w oczy.

– Zadowoliła Cię zemsta? To Saja musiała zapłacić za moje grzechy? Jak jest żyć ze świadomością, że się zabiło kogoś tak niewinnego jak moja córka,co? – zapytał, a Carlos roześmiał się.

–A kto ci powiedział, że ona nie żyje? To jest moja zemsta, zapomniałeś?
    Aro spojrzał na niego z wściekłością i kopnął go z całej siły. Carlos jęknął, gdy trzask pękanego mostka rozległ się po sali. Potem jednak znów się zaśmiał.

–Jeśli mnie zabijesz to nigdy już nie zobaczysz swojej córeczki –Aro zacisnął dłonie w pięści.

–Będziesz błagał o śmierć –wysyczał i dał znak Jane, a ta uśmiechnęła się mrocznie i Carlosem znów targnęły fale bólu, a jego krzyk był melodią o jakiej od samego początku marzył Aro. Nic jednak nie mogło mu zrekompensować utraty dziecka. Zwłaszcza tak utalentowanego dziecka. Mimo to będzie próbował ją sobie zastąpić, by cierpienie nie było tak silne. Musiał coś zrobić, bo jego żona nie była od straty Saji sobą. Saja była dla niej jak córka i pokochała ją tak szybko, a to co teraz przeżywała było nie do opisania.

Wciąż siedziała w osobnej komnacie. Nikt nie miał prawa do niej wchodzić. Nawet on sam. Jedynie służąca z krwią. Sulpicja była dla Aro najważniejsza tak jak ważna była jego córka i nie mógł znieść cierpienia swojej ukochanej żony. Poza tym po siedzibie zaczęły krążyć plotki o tym, że to on zamyka żonę na klucz. Nigdy by tego nie zrobił. Mogła wychodzić, co prawda nigdy nie pozwalał jej do mieszania się w sprawy polityczne, ale mogła przechadzać się po korytarzach. Czasem także po mieście. Nie była przecież jego więźniem. Teraz jednak sama zrobiła z siebie więźnia i co bolało go najbardziej, obwiniała go o śmierć dziecka. Zrzuciła winę na jego barki, bo pomysł z balem był jego wyborem. Mimo,że wiedział, iż Saji może zagrażać niebezpieczeństwo to zrobił to dla córki, by zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Nie mógł przewidzieć, że zginie ona w sali pełnej ochrony i straży w każdym możliwym rogu. Gdyby mógł cofnąć czas...obraz płomieni pojawiał się pod jego powiekami, gdy tylko je zamykał i wiedział, że będzie z nim już zawsze jak pokuta.

_________________________________

Kolejny rozdział.

Jak wam się podoba ?

Trochę się zmotywowałam, by napisać kolejny. Wybaczcie, mam kryzys z pisaniem od dawna i nie wiem dlaczego, ale nawet nie mam weny by coś napisać. Jednak mam plan na trzecią część tego opowiadania i chce tą skończyć, by móc zacząć nową, bo nowy pomysł będzie dużo ciekawszy mam taką nadzieję przynajmniej. 

Teraz będzie się trochę działo, bo to już będzie finał tej części i mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta 😆😁😁😋

Pozdrawiam wszystkich wakacyjnych i tych którzy nie lubią poniedziałku. Może ten rozdział trochę wam poprawi humorek

Buziaki

Roxi

Look backWhere stories live. Discover now