♤4♤

65 7 1
                                    

 
Carlos postanowił pobyć trochę sam. Dlatego ruszył na szczyt góry, gdzie niewielkie otwory przez które nie wpadał śnieg tylko światło, a wszystko to dzięki Tamarze,  jednej z kobiet, które jako pierwsze założyły schronienie dla wybryków natury jakimi byli wszyscy z tego gatunku potrafiła za pomocą swojego daru tworzyć przeźroczyste tafle niczym wytwory z lodu, lecz były one na tyle niesamowite, że nawet najgrubszy śnieg ich nie przebijał, a płatki śniegu były przez te tafle pochłaniane, tym samym tworząc okna przez które wpadało dzienne światło.

Lód zmienił to pomieszczenie w nieziemską komnatę. Tamara zrobiła też lodowe rzeźby, a na środku paliło się ognisko które nie dawało dymu. Wszędzie rozcielone były oprawione futra dzikich zwierząt, głównie niedźwiedzi. Usiadł na jednym, bliżej ognia i patrząc się w płomień zastanawiał jak to działa.

Tylko jak znaleźć odpowiedź na coś takiego, kiedy swojego własnego daru nie potrafił wytłumaczyć? Tamara za życia była artystką. Tworzyła z drewna figury, potrafiła malować czym tylko się dało. Emery zaś, jedna z najmłodszych wampirzyc zaraz po Saji, umiała współpracować z naturą. Dlatego właśnie mieli schronienie w tej górze. Dzięki temu, że ona posiadała tak niezwykły dar. Przyspieszała proces tworzenia skał. Potrafiła znikąd stworzyć góry. Była jak matka ziemia.  Wszyscy podejrzewali, że jako człowiek pracowała w kopalni. Nigdy jednak nie pytali jej o to, bo nie było też za wielu chętnych, by samemu opowiadać o swojej przeszłości.

Diego i on niegdyś byli nie tyle braćmi co najlepszymi przyjaciółmi. Kiedy żył ojciec, a właściwie mężczyzna, który ich przemienił; Ren, wszystko wyglądało inaczej. Ren wychował ich od małego. Do jego ostatnich dni pozostali ludźmi. Kiedy wiedział, że jest ścigany i niebawem zginie chcąc i
ich ustrzec przed cierpieniem i śmiercią zamknął Carlosa i Diego w piwnicy swojej posiadłości i ugryzł najpierw jednego, a potem drugiego. Ich wrzaski tłumiły grube mury.

Trzy dni później, gdy przemiana dobiegła końca, a bracia wydostali się na zewnątrz odnaleźli jedynie martwe szczątki swego przybranego ojca pozbawione głowy, która zapewne spłonęła w ognisku dogasającym niewiele dalej.

Diego nie mógł się pogodzić ze stratą. Zamknął się w sobie. Zaczął odsuwać od Carlosa, jednak wciąż był niczym starszy brat. Opiekuńczy i kiedy trzeba nieustępliwy. Miał niecałe dwadzieścia pięć  lat, kiedy stał się wampirem, zaś Carlos dwadzieścia. Młodzi, przystojni i bogaci potrafili radzić sobie w każdej okolicy. Uwodzili damy z wiosek i miast, aby wieczorami pozbawiać je życia po długich igraszkach. Do czasu.

Któregoś dnia poznali Tatię. Była piękna, utalentowana i równie niebezpieczna jak oni. Szybko odkryli, że jest wampirzycą. Jedyne czym różniła się od nich to ilość ofiar jaką pozostawiała po sobie w każdym miejscu. Mimo to zakochali się w niej. Stworzyli wspólne trio. Na przemian zabawiali się z nią w sypialni, lecz w końcu Diego zapragnął jej na wyłączność.  Carlos z bólem ustąpił bratu. Odłączył się od nich na całe lata, a kiedy spotkał Diego po piętnastu latach, okazało się, że Volturie zabiło Tatię rozrywając jej ciało na strzępy.

Została zabita, bo zbyt mocno zwracała na siebie uwagę mordując całymi wioskami. Diego opowiedział mu, jak musiał patrzeć na jej śmierć, bo obiecał jej, że nie ważne co by się działo nie wyjdzie z ukrycia. Carlos rozumiał jego ból. Saja była jak sobowtór Tatii. Tyle, że teraz to Carlosowi przypadło w udziale cieszyć się tym pięknem. Wiedział jednak, że brat będzie cierpiał widząc go z tak podobną do dawnej ukochanej istotą. Dlatego był rozdarty.

Nie mógł jednak zabrać Saji gdzie indziej. Tylko tu mógł być pewny, że będzie bezpieczna. Pragnął jej szczęścia. Chciał, by żyła pełnią życia, by poznała świat. Jednak był pewien haczyk. Diego i reszta pragnęli zemsty na Aro od wielu, wielu lat. Mając Saję nareszcie czują, że ich plany mogą się ziścić. Wiedział jednak doskonale, że dziewczyna nie będzie chciała skrzywdzić swego ojca. Jedyne co mógł w tej sprawie zrobić to użyć wobec niej iluzji, by zabiła Aro nieumyślnie, lecz wtedy to on zostanie zdrajcą. Obiecał przecież, że nie będzie używać swego daru przeciw niej, a teraz nie będzie miał wyboru.

Jeśli nie zdoła przekonać innych do zmiany decyzji, Saja będzie musiała posłużyć im jako broń szerokiego rażenia. Bolało go to, o czym właśnie myślał i sama myśl, że ją zrani tak mocno rozrywała go od środka.

–Cóż to za smutek tatlim?– usłyszał i  znikąd obok niego pojawiła się Elif. Była jedną z najstarszych kobiet w ich gronie. Pochodziła z dalekiej części Turcji i tak jak on potrafiła używać iluzji, lecz zwała to fatamorganą. Potrafiła oszukać ofiarę tworząc swoją iluzję wokół niej i pozbawiać życia poprzez śpiew, a właściwie krzyk. Potężny wrzask, który nieść się mógł przez wielkie odległości. Jednak na raz zabić mogła tylko jednego przeciwnika, a wykonawczy swój atak często sama traciła przytomność.  Umiała jednak wzbudzać lęk, a to często było wystarczającą siłą obrony.

–Nie chcesz wiedzieć, co mnie trapi Elif. Moje problemy to ostatnio pasma niekończącego się cierpienia i albo zadam je sobie albo komuś mi równie bliskiemu– odparłem.

–Losiu, znam Cię nie od dziś i wiem, że mimo problemów nad honor wystawiasz wyżej tylko serce. Czy twoje problemy mają coś wspólnego z tą świeżynką, z którą przybyłeś?– zapytała, a ja nieznacznie skinąłem głową.

–Nie chcę jej zranić– odparłem.

–A musisz?– zapytała, a ja długo milczałem zastanawiając nad jej pytaniem.

– Ona nie będzie chciała zabić Aro. Nie zrobiła tego, choć mogła wiele razy zabić ich wszystkich. Nie zrobi tego, bo nie chce zabijać, a ja wiem, że będzie musiała, bo reszta pragnie zemsty i jedyne co mi przychodzi do głowy to ...

–Chcesz użyć swego daru, by zabiła nie zdając sobie z tego sprawy –odparła, a ja wypuściłem głośno powietrze i skinąłem głową. Elif usiadła przy ogniu i milczała.

–Nic nie powiesz?– zapytałem w końcu.

–Cóż, jeśli chcesz mojej rady, proszę bardzo. Zastanów się co jest dla ciebie  ważniejsze: zemsta czy miłość? Tylko proszę cię birtanem, wybierz mądrze –odparła i z ognia strzeliły iskry, a Elif jak się pojawiła tak i zniknęła.

Carlos długo jeszcze siedział wpatrzony w ogień i odtwarzał w głowie to co mu powiedziała stara wampirzyca. Miał przed sobą dużą próbę. Nie wiedział czy zdoła jej podołać. Wiedział, że właśnie chce postawić na szali najważniejszy dar, swoją ukochaną.

_________________________________

Kolejny rozdział. No miałam nie pisać drugiej części, ale wyszło, że jednak będzie. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Trochę się tu wydarzy. Trochę zmieni w życiu Saji. Poznać będziecie też mogli trochę więcej nowych postaci

Czekam na wasze komentarze i gwiazdki

Pozdrawiam

Roxi

Look backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz