5. Zanim coś się skończy

565 25 15
                                    

Siedzieliśmy na ławeczce, w ogródku należącym do Stella Notturna. Bez zażenowania trzymałam nogi na kolanach Damiano. Piliśmy mocną kawę. Poranek, nieruchomy i duszny, zatrzymał resztę Dello w domach. Było niemal tak, jak kilka dni temu. Tak, jak zawsze powinno być między nami. Damiano, ku mojej uciesze, streścił mi wszystkie odcinki Pięknego życia, które z pasją śledziła także Agnese. Czasem, gdy w ruch w knajpie był słaby, oglądali je na wiekowym telewizorze na zapleczu. Nocne powtórki dostarczały wszystkim nieco rozrywki. Jedni przeżywali rozterki bohaterów, inni krytykowali naiwny scenariusz. Oboje należeliśmy do tej drugiej grupy.
Było to dziwnie oczyszczające doświadczenie. Nie mówiłam Damiano o odnalezionym grobie, ani o niewielkim planie, który miał zająć mi najbliższe godziny. Czułam, że nie byłby tym zachwycony, a ja potrzebowałam przyjaciela, by poczuć odrobinę beztroski. Poza tym, nie umiałam wyobrazić sobie sytuacji, w której miałby mnie pouczać.

— Czeka cię ciężki dzień? — zapytał.

— Ciężkie życie — odpowiedziałam lekkim tonem. Nie chciałam dziś narzekać na pracę. — Czytałam, że niedługo będą robić tu gdzieś przegląd włoskiego kina.  Chciałbyś się wybrać? Nie znam daty, nie wiem nawet co będzie grane. Tak tylko rzucam temat.

— Właściwie... I tak trudno tu o coś lepszego do roboty. Chyba że łaskawi państwo dadzą ci wychodne. Wtedy możemy wyskoczyć w przyszły weekend do Mediolanu. Co ty na to? 

— Jeśli nie dadzą mi wychodnego, zwieję przez okno. No jasne, że chcę jechać. 

— Na to liczyłem.

Zachowywaliśmy się tak, jakby ostatnie wydarzenia nigdy nie miały miejsca. Rozmawialiśmy o nieistotnych sprawach, o rzeczach małej wagi, które nikogo nie obchodziły. Czułam się swobodnie i dobrze.

Kiedy się pożegnaliśmy, poczekałam aż Damiano zniknie mi z oczu. Nie poszłam do domu Morettich, ale prosto do centrum miasta, gdzie według wytycznych z Google miała znajdować się biblioteka. Dello wciąż świeciło pustkami i zastanawiałam się, czy jest szansa, by ten przybytek pozostawał zamknięty przed południem. Najwyraźniej jednak dopisywało mi szczęście. Biblioteka znajdowała się nieopodal parku, była oznakowana z kilku stron, a drzwi pozostawiono zapraszająco otwarte. 

Wbiegłam po schodkach. Bibliotekarz, który mnie przywitał, na oko dobiegał pięćdziesiątki. Gdyby nie potężny brzuch prezentowałby się znacznie lepiej i zdrowiej. Miał łysinę na czubku głowy, a plamy na dłoniach zdradzały, że palił od przynajmniej trzech dekad. Gdy się uśmiechnął, miałam okazję zobaczyć jego braki w uzębieniu. Jednak w chwili, gdy złapał mnie za rękę i mocno nią potrząsnął, okazało się, że skórę ma miększą od mojej.

— Pierwszy raz panią widzę? — Nie byłam pewna, czy to pytanie, czy twierdzenie.

— Tak.  Chciałam zobaczyć stare wydania gazet. Mam nadzieję, że to możliwe.

— Ostatnie drzwi po lewej stronie. Może zrobię pani kawę?

— Bardzo dziękuję, przed chwilą piłam. Którego roku sięga zbiór?

— Wczesnych lat siedemdziesiątych. Szuka pani czegoś konkretnego?

— Po prostu lubię historię — odparłam.

Bibliotekarz nie okazał się aż tak nachalny, jak początkowo mi się wydawało. Pozwolił mi w spokoju wejść do niewielkiego, pachnącego kurzem pokoju i nawet próbował uruchomić stary wiatrak, by doprowadzić do jakiejkolwiek cyrkulacji powietrza.  Nie pytał, czy mam kartę biblioteczną. Nie obchodziło go, jak się nazywam.  Miałam wrażenie, że trafiłam w doskonałe miejsce. 

Ostanie wakacje || 18+ || Damiano David ffWhere stories live. Discover now