13. Epilog: Przebudzenie

487 30 31
                                    

Okazało się, że przyjdzie mi wrócić do Polski pociągiem. Jechał prosto z Mediolanu, zahaczał o Wiedeń, aż wreszcie zatrzymywał się w Krakowie. Szykowała się długa podróż. Taka, na jaką nie byłam gotowa. Miałam wrażenie, że cały świat robi wszystko, by zatrzymać mnie we Włoszech.

Zamek w torbie pękł i w ostatniej chwili musiałam kupić walizkę. Samolot, którym początkowo planowałam lecieć, przewidywał tylko bagaż podręczny. Z dnia na dzień zmieniła się pogoda. Minęły duszne, upalne dni. Padało niemal bezustannie.

— Nawet niebo płacze — powiedział Damiano, podczas naszego ostatniego wieczoru.

Specjalnie wziął wolne. Siedzieliśmy razem w jego mieszkaniu i próbowaliśmy mnie spakować. Okazało się to trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.

— Jeśli czegoś zapomnisz, szybciej wrócisz — stwierdził, gdy kolejny raz mocował się z zapięciem walizki. 

— I tak szybko wrócę — odparłam. Starałam się przekonać do tego nas oboje. Bardzo chciałam zachować twarz i przy nim nie płakać. Ale nie potrafiłam. W miarę zbliżającego się wyjazdu, moje samopoczucie stale się pogarszało. Tylko rozsądek nakazywał mi wrócić do Polski. Powtarzałam, że muszę skończyć studia. Uporządkować swoje życie. Zaplanować je tak, by uniknąć wszystkich "wszelkich wypadków" i wielkich katastrof, które ostatnio ciągle mi towarzyszyły.

— Za dwa miesiące.

— To będzie nasza najdłuższa przerwa! Później będą święta, trochę wolnego, a w międzyczasie na pewno ogarnie się jakieś tanie loty i wpadnę chociaż na weekend. Zresztą ty też masz mnie niedługo odwiedzić — gadałam jak nakręcona. — A kolejne wakacje spędzimy razem, zmienię uczelnię i...

— Wiem, Olga. Wiem to wszystko, ale i tak nie uśmiecha mi się żadne rozstanie. 

— Obiecaliśmy sobie, że będziemy razem.

— Na zawsze razem.

— No właśnie.

Objęłam go. Chciałam poczuć jego obecność, usłyszeć bijące serce, zapamiętać jego zapach.

— Kocham cię — wyszeptałam.

Spędziłam noc w jego ramionach. Ostatnią wspólną noc przed nieuniknioną rozłąką. Dotykał mnie tak, jakby chciał nauczyć się mojego ciała na pamięć. Jak dobrze go rozumiałam! Pozwolił mi się wypłakiwać. Wreszcie to on zapewniał, że niedługo się spotkamy. Nad ranem szukał połączeń lotniczych na najbliższe miesiące.  Żadne z nas nie spało. 

Niewiele brakowało, a spóźniłabym się na pociąg.  Tuż przed wyjściem ogarnęła mnie panika, że zgubiłam dowód. Okazało się, że leży bezpiecznie w torebce, tuż obok prawa jazdy. Starałam się nie ulegać czarnym scenariuszom. Odkąd Coraline wylądowała na odwyku, nieraz wyobrażałam sobie dzień, w którym opuści szpital. Uzdrowiona, odmieniona i spragniona wspólnego życia z Damiano. Zresztą nie tylko o nią byłam zazdrosna. Wyobraźnia podsuwała mi niezliczone pomysły.

— Obiecaj mi, że jeżeli coś się zmieni, natychmiast mi o tym powiesz — szepnęłam, gdy znaleźliśmy się w taksówce. 

— Co miałoby się zmienić?

— Po prostu mi obiecaj.

— Obiecuję — odpowiedział i ścisnął moją rękę.

Damiano odprowadził mnie na dworzec. Dotarliśmy tam na kwadrans przed planowanym odjazdem. Przez większość drogi byłam przekonana, że się spóźnię. Właściwie niczego bardziej nie pragnęłam. Wyobrażałam sobie, że pociąg wykoleił się po drodze. Że zapomniałam biletu. Że będę mogła wrócić do Dello, do miasta, które przesypiało wszystkie poranki. Zostać  u boku Damiano i nigdy się z nim nie rozstawać.

Ostanie wakacje || 18+ || Damiano David ffWhere stories live. Discover now