11. Milczenie jest złotem

504 29 37
                                    

seksy alert! 18+

Przyszedł dzień, w którym Lisa Moretti zaprosiła mnie na spotkanie. Głos miała cichy, przygaszony, nijak niepasujący do wytwornej emerytki, którą zapamiętałam. O aresztowaniu jej córki mówiło całe miasto. W efekcie traktowano mnie jak miejscową atrakcję. Sprzedawcy podpytywali ile wiem, na ulicy stale towarzyszyły mi zaciekawione spojrzenia. Damiano, chcąc nie chcąc, także znalazł się w centrum uwagi. Oboje konsekwentnie milczeliśmy.  Mimo to zaczepki nie ustawały, aż wreszcie zaczęliśmy traktować je jak nieodzowny element naszej codzienności.

— Na pewno nie pójdziesz tam sama — powiedział po raz kolejny Damiano.

Powtarzał to przy każdej okazji, aż wreszcie uległam i pozwoliłam mu, by mi towarzyszył. Nie odczuwałam jednak lęku. Jeszcze nie. Stały kontakt z Matilde dawał mi wiele sił. Wiedziałam, że stara Moretti chce tylko kategorycznie się ode mnie odciąć. Nie zamierzałam udawać, że nisko wyceniam milczenie i upokorzenia. Gdy tylko ogarniały mnie wątpliwości, przypominałam sobie rozmowy z koordynatorką. W ten do sposób zawsze mogłam wykrzesać w sobie wściekłość. Gdyby Lisa Moretti stała obok mnie, byłabym gotowa udusić ją gołymi rękami. Nienawidziłam jej za to, co mi zrobiła.

Matilde uprzedziła mnie, że na pewno będę musiała spisać kilka oświadczeń. Jej znajomi ze środowiska prawniczego sugerowali, bym przed podpisaniem czegokolwiek odesłała im dokumenty do przeanalizowania. Tak też miałam zamiar zrobić.

O ile wiedziałam, Veronicę Moretti wyprowadzono z mieszkania w środku nocy, gdy tylko prokuratura wydała nakaz aresztowania. Pozostałe opowieści, traktujące o jej przeraźliwych wrzaskach i groźbie zemsty, wsadziłam między bajki. Podejrzewałam, że po tylu latach Veronica zdążyła już zapomnieć o sprawie. A w każdym razie na pewno oswoiła się z nią na tyle, że nie wracała myślami do minionych wydarzeń zbyt regularnie. Oczywiście, były to tylko moje gdybania. Nigdy nie miałam nic wspólnego z kryminałem i liczyłam, że tak pozostanie.

***

Na dzień przed umówionym spotkaniem z Lisą, odwiedziłam Coraline. Zdziwiło mnie, że dziewczyna jest trzeźwa. No, może nie była czysta jak łza, ale dało się z nią sensownie porozmawiać. Po raz pierwszy to ona nalała mi wody i zaprosiła do stołu. Posprzątała w niewielkiej kuchni, wywietrzyła wszystkie pomieszczenia. Jej mieszkanie wciąż nie zasługiwało na miano przytulnego, ale zaczęło nadawać się na ludzkie lokum.

Przez chwilę siedziałyśmy przy stole i mierzyłyśmy się spojrzeniami. 

— Dlaczego to dla mnie robisz? — zapytała po chwili niezręcznej ciszy.

— Bo jesteś ważna dla Damiano — odrzekłam szczerze. — A poza tym, bardzo ci współczuję. 

— Jesteś z nim teraz?

— To bardziej skomplikowane — wyznałam. — I tak niedługo stąd wyjadę. 

— Wrócisz do Polski?

— Tak.

Cora pokiwała głową. Dostrzegłam, że jej smukłe ramiona były boleśnie podrapane. Trzeźwość kosztowała ją więcej niż myślałam.

— Zazdroszczę ci — powiedziała wreszcie. — Masz jakieś życie. Studiujesz, tak?

— Mam nadzieję, że będę mogła. A ty nigdy nie miałaś żadnych planów?

— Miałam. Wszyscy ludzie mają jakieś plany — rzekła ponuro. — Więc ja też musiałam, prawda?

— Pieprzyć wszystkich ludzi. Pytam o ciebie.

Ostanie wakacje || 18+ || Damiano David ffWhere stories live. Discover now