Rozdział 59

8.1K 286 23
                                    


Melisa 59

Minął tydzień od moich pierwszych nocnych koszmarów, które niestety powtarzają się każdej nocy.
Nie przeniosłam się do pokoju Luci, ponieważ nie jestem na to gotowa. Nawet już razem nie zasypiamy, ale za każdym razem, gdy budzę się z krzykiem przybiega do mojej sypialni w mgnieniu oka i tuli mnie do siebie jak małe dziecko. Nie wyrywam mu się, ale szczerze mówiąc ledwo się przed
tym powstrzymuję. Wiem, że czuje moje zdystansowanie, ale ono jest silniejsze ode mnie. Może
kiedyś to wszystko minie i wróci do normy.

Może...kiedyś...

Jest już przedpołudnie, a ja dalej leżę w łóżku choć powinnam się pomału zacząć szykować do lekarza.
Mam dziś umówioną wizytę u ginekologa, na którą wybieram się w towarzystwie ojca. Luce
powiedziałam, że mam kontrole w szpitalu po postrzale, aby sprawdzić jak goi się rana. Oczywiście
uparł się, aby ze mną pojechać, ale wytłumaczyłam mu, że ojciec zaoferował się pierwszy i nie
mogłam mu odmówić. Mimo tego chciał mi towarzyszyć, ale ostatecznie przekonałam go, że damy sobie radę. Nie był z tego zadowolony, ale odpuścił.

Tak więc zamiast powoli ogarniać się do wyjścia leżę dalej w łóżku zapatrzona w okno. Nie chcę
opuszczać posiadłości. Szczerze mówiąc nie lubię nawet opuszczać swojego pokoju, dlatego większość czasu w nim spędzam. Nawet nie mam ochoty wyjść do ogrodu co było niedorzeczne, bo
przecież go uwielbiam. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Nie podoba mi się to. Zresztą nie tylko
mi. Wszyscy obchodzą się ze mną jak z jajkiem, a mimo tego nie czuję się pewnie, bezpiecznie jak wcześniej. Może to przez to, że mam świadomość, że komuś udało się mnie porwać z posiadłości Luci, która podobno była twierdzą nie do zdobycia. Z drugiej strony wiem, że tu nic mi nie grozi, a jeśli opuszczę dom przytrafi mi się coś złego. To wszystko jest strasznie popieprzone, a ja już zaczynam
wariować.

Słyszę pukanie do drzwi i zanim zdążę odpowiedzieć Sara i Selena są już w środku. Siadają na łóżku
obok mnie i serdecznie się uśmiechają. Jestem im wdzięczna, że każdego dnia odwiedzają mnie kilka razy i starają się poprawić mi humor. Czasami jest znośnie, a innego dnia ponownie zamykam się w sobie. Najgorzej jest w nocy. To jej boję się najbardziej. Jak wciągu dnia staram się funkcjonować, choć ciężko nazwać moje nieustanne przesiadywanie w pokoju funkcjonowaniem, tak w nocy
rozpadam się całkowicie i pochłania mnie uczucie strachu i bezradności.
Dziewczyny starają się mnie wspierać.
Wiem, że im również jest ciężko patrzeć na to w jakim jestem stanie. Odnoszę wrażenie, że nawet
Sarę przyćmiło moje zachowanie. Martwią się. Rozumiem, ale dla mnie widocznie jest za wcześnie, aby przejść do porządku dziennego, choć wcześniej nie miałam takich oporów. Wszystko zmieniło się odkąd zaczęły nawiedzać mnie te okropne koszmary. Wypluły ze mnie całą radość z życia. Nawet z
ciąży nie potrafię się cieszyć jakbym bała się, że to nie dziecko Luci. Ale wiem, że tak jest, bo nawet
tydzień ciąży to potwierdza.

- Jak się dziś czujesz? – pyta Selena chwytając mnie za dłoń.

- Chyba dobrze – wzruszam ramionami przez co moja odpowiedź staje się mało przekonująca.

- Nie powinnaś się już szykować do lekarza? Niedługo masz wizytę – Tym razem odzywa się druga z
przyjaciółek.

- Tak, wiem. Ale jakoś nie mam ochoty wychodzić z domu. Najchętniej zostałabym i poszła spać.

- No niestety nie możesz opuścić wizyty. To by było bardzo nieodpowiedzialne – przekonuje Selena.

- Tak. Masz rację – odpowiadam posępnie.

- Co się dzieje? Wiesz, że nam możesz wszystko powiedzieć – pyta Sara przybliżając się do mnie.

- Nic, po prostu... – zagryzam wargę zastanawiając się czy powiedzieć im prawdę. Nie chcę, aby pomyślały, że jestem jakimś przewrażliwionym dzieckiem. Ale z kim mam się podzielić moimi problemami niż z przyjaciółkami. – Od powrotu męczą mnie koszmary.

W pułapce uczuć ( Seria Mafijna #1)Where stories live. Discover now