🥃Rozdział 3 🥃

372 16 2
                                    

Rogers, Stark, Thor, Baner i Lisa siedzieli w salonie od świtu i zastanawiali się co zrobić z Lokim, zamkniętym w tym czasie w pokoju. Od wczorajszej nocy, gdy Tony dostał wiadomość o chęci skazania Lokiego na Ziemi i o zatrzymaniu na niej teseraktu. Wszyscy jednocześnie stwierdzili, że trzymanie go na Ziemi jest zbyt niebezpieczne, ponieważ każdy miałby do niego prosty dostęp. Ich zadnie co do Lokiego było podobne, bohaterzy po prostu nie chcieli niesfornego Boga na swojej planecie, rozumieli to czego ich rząd nie - zwykli ludzie nie mieli szans z pozaziemską mocą, a im nie koniecznie chciało się odstawiać całą szopkę poraz drugi.
Avengersi chcieli się go po prostu pozbyć. Gorzej mieli Lisa i Thor którym nie odpowiadała żadna opcja. Czy na Asgardzie czy na Midagrdzie Loki by zginął. Obie opcje nie wchodziły by w grę nawet jeśli nie przyznał by się do porażki i do swojej winy co zrobił, okazując skruchę.
- Wciąż jesteśmy w kropce - Steve podsumował ich godzinne rozmyślania.
- Gdybym ja, lub Lisa odnieślibyśmy teserakt do Asgardu od razu kazano by nam przyprowadzić tam Lokiego, czego nie możemy zrobić - westchnął ciężko Thor
- Odyn jest wściekły - dodała spokojnie Lisa - wie doskonale co się tu działo. Jeśli tessrakt przyniesie mu ktoś kto nie potrafi z nim rozmawiać to każe go zniszczyć. Nie było by w tym nic złego gdyby nie to, że nieudolna próba zniszczenia go byłaby wstanie rozwalić większą część kosmosu.
- Nie fajnie - skrzywił się Stark - nie wiemy która część co?
- Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć. Czarodzieje ani naukowcy, nikt - odpowiedział Thor.
- Wyjście jest jedno - stwierdził Baner - musicie uciec na Asgard z teseraktem i z Lokim, a waszym zdaniem będzie przekonanie Odyna by pozostawił go przy życiu. Zrozumiecie, że chcą go zabić wszędzie, a tu nie mamy nawet szansy na rozmowę po za tym na ziemi nic nie będzie bezpieczne. Zobaczcie przecież nawet Furry chciał wykorzystać sześcian.
- Dajecie nam gwarancję, że sześcian będzie u was bezpieczny ? - spytał poważnie Rogers trzymając go w ręku.
- Stu procentową - odpowiedzieli bliźniacy jednocześnie.
- Jeszcze nic nie opuściło skarbca - zapewnił Thor - będzie bezpieczny.
- Składam go w wasze ręce. Bruce ma rację, i chociaż nie zbyt rozumiem powodów dla których chcecie to zrobić, to jeżeli gdzieś macie szansę ocalić Lokiego od śmierci to tylko na Asgardzie, rozmawiając szczerze z Odynem. Dacie siebie radę ?
Bliźniacy popatrzyli na siebie porozumiewawczym wzrokiem, uśmiechnęli się znacząco do siebie.
- Dawaliśmy radę już wiele razy. Teraz też powinno się udać. Thor ?
- Skoro daliśmy radę pokonać we dwójkę armię elfów to czemu niby nie dalibyśmy rady zabrać prostopadłościan i barta do domu ? - uśmiechnął się blondyn.
- Wiem to dziwne, ale musicie nas też trochę zrozumieć. Loki to nasz brat, mimo wszystko, mamy świadomość, że jego czyny zasługują na karę ale nie koniecznie na karę śmierci - wstawił się za kłamcą Thor
- Nie znam waszego ojca lecz bo waszych opowieściach wnioskuję, że nie będzie się w osądzie kierował emocjami, nawet nie pytam kim są elfy i nie chcę znać odpowiedzi, chce pozbyć się problemu. To komu whisky ?
- Nie zapisać cię do AA ? - zapytał zaniepokojony Steve analizując ile alkoholu przeszło przez ich gardła od wczorajszego popołudnia
- Dziękuję lecz nie jestem alkoholikiem, pije też sok z zielonych warzyw. Czasami. Po prostu lubię opić zwycięstwo, a że jest urodzonym zwycięzcą...
- To pijesz praktycznie bez przerwy - dokończył Baner.
- Jesteście okropni. Wiecie ? Jak komuś się nie podoba może sam zostać milionerem i fundnąć Avengersom bazę. Ktoś chętny ? Nie... A szkoda. Dziękuję i proszę się zamknąć. Lisa ?
- Zawsze - uśmiechnęła się podchodząc do Tony'ego stojącego za barem - idę porozmawiać z Lokim. Wieczorem wrócimy do Asgardu - uśmiechnęła się.
- Whisky ! - przypomniał jej Stark gdy Lisa odchodziła w stronę schodów.
- Dziękuję - przyjęła szklankę - naprawdę cię lubię, nigdy bym się nie spodziewała, że osoby z innej planety okażą się tacy sympatyczni - pocałowała go w policzek i znów ruszyła w swoją stronę
- Sądzę, że mam to traktować jako komplement ? - zapytał Tony trochę rozbawiony, a jednocześnie zdziwiony jej zachowaniem i wrócił do rozlewania trunku.
- Tak - rzuciła blondynka schodząc już po schodach.
Rogers posłuchał czegoś w rodzaju instynktu i ruszył za dziewczyną, zostawiając resztę samą w salonie. Wchodząc słyszał jeszcze dzwonek telefonu Tony'ego i Jarvis'a wymagającego imię jego narzeczonej. Jakoś go to uspokoiło, poczuł dziwne uczucie przerzucenia na kogoś odpowiedzialności.
Lisa powoli otworzyła drzwi jednego z pokoi, za którymi na którymi na łóżku leżał Loki z założonymi na brzuchu rękami. Nic nie robił, po prostu leżał wpatrując się w pomalowany na biało sufit, myśląc o ostatnich słowach Starka. Już nawet przez głowę nie przeszło mu, że może spróbować uciec, doskonale widział, że nie dało by to już żadnego dobrego efektu, pogorszył by sprawę jeszcze bardziej.
- Jak się trzymasz ? - spytała miło siadając obok brata.
- Zapewne mało się to różni od tego jak wyglądam - westchnął podnosząc się do pozycji siedzącej - co ze mną będzie?
- Wrócimy do Asgardu jeszcze dziś. Zostawienie cię na ziemi było by zbyt niebezpieczne, powiedzmy sobie szczerze, pokonałbyś ziemskich strażników szybciej niż zdążyli by mrugnąć.
- Tak - uśmiechnął się Loki wyobrażając sobie szybką walkę, którą z pewnością by wygrał.
- Z kolei na Asgardzie strażnicy przypilnują cię dostatecznie.
- Tam nawet mój grób będzie dostatecznie pilnowany. Lis, mam do ciebie jedną prośbę - popatrzył prosto w jej oczy wiedząc, że blondynka sprawy traktuje o wiele poważniej gdy może wyczytać intencje z tęczówek rozmówcy. Była jej to ukryta słabość, zawsze gdy patrzyła komuś prosto w oczy stawała się o wiele łagodniejsza i łatwiej było ją do czegoś przekonać, co nie oznacza, że zawsze ulegała.
- Jaką?
- Zabierz to ode mnie jeszcze na chwilę. Proszę, może to być ostatni raz. Błagam cię zabierz to wszystko ode mnie.
- Aż tak źle? - spytał obejmując go, na co ten pokiwał twierdząco głową. Siedzieli przez chwilę w ciszy przytuleni do siebie. Lisa obejmowała brata od tyłu, a ten położył głowę na jej ramieniu, blondynka smutno sunęła dłonią po czarnych włosach braciszka wpatrując się w pomarańczowy napój.
- Przyda ci się chwila odpoczynku - stwierdziła smutno, wypijając wszystko co miała na raz. Sama nie wiedziała co miała myśleć o całej sytuacji z bratem, z jednej strony patrzyła na małego braciszka wołającego o pomoc, a z drugiej na bezwzględnego zabójcę który zrobi wszystko by osiągnąć swój cel.
- Dziękuję - uśmiechnął się i popatrzył do góry - dziękuję ci za wszystko.
- Dobranoc maluchu - uśmiechnęła się i złożyła na jego czole pocałunek. Patrzyła jak na jego twarzy pojawia się szybki uśmiech, jak jego ciężkie powieki powoli się zamykają, a głowa opada na jej kolana. Uśmiechnęła się widzą błogi spokój malujący się na twarzy młodszego z braci. Ułożyła go wygodnie na łóżku, a sama usiadła na podłodze i zaczęła się bawić scyzorykiem który wyjęła z jednej z kieszonek Lokiego. Pomyślała o nieudolności bliźniaka w przeszukiwaniu innych co wywołało u niej mały uśmiech, od zawsze miał w tym temacie braki i chociaż dostawał za to nie raz od ojca, a ona starała się mu o tym za każdym razem przypominać to Thorowi wciąż umykał jakiś szczegół. Nie raz i nie dwa mieli przez to kłopoty. Kiedy byli jeszcze zaledwie nastolatkami, a Loki był jeszcze za młody by ktoś puścił go do walki, Lisa wraz z Thorem złapali i przyprowadzili pod sąd Odyna Miodxxa, jednego z szpiegów z jednego z dziewięciu królestw. Jego przeszukanie zlecono Thorowi, a gdy doszło do rozprawy agent rzucił się na Odyna z dosyć dużym mieczem w dłoni. Władca na szczęście poradził sobie z obcym dosyć szybko, lecz bliźniacy już na zawsze zapamiętali tamte kazanie - od tamtej pory to Lisa przeszukiwała wszystkich. Jej rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi, była trochę tym zdziwiona ale pozwoliła na wejście do środka.
- Mogę ? - zapytał Rogers wychylając się za drzwi.
- A masz coś do picia ? - spytała wstając.
- Coś mi mówi, że nie masz na myśli herbaty - westchnął ciężko wchodząc do środka - nie mów Statkowi, że wziąłem jego whisky - uśmiechnął się machając butelką pomarańczowego płynu w powietrzu, w drugiej ręce miał dwie szklanki, które odłożył na stolik przy sofie.
- Przyszedłeś robić kolejny wywiad ?
- Nie, chciałem dać ci możliwość poznania mojej osoby - uśmiechnął się rozlewając trunek.
- Tak ? Z chęcią, w takim wypadku, skorzystam - uśmiechała się siadając na kanapie - co mi o sobie opowiesz ?
- Co chciałabyś wiedzieć ?
- W zasadzie lubię wiedzieć wszystko. Szczerze? Myślałam trochę o tobie. Zastanawiałam się po co ci były te wężykiem informacje o mnie, a teraz widzę, że po prostu chcesz się trochę bliżej poznać. Mogę widzieć dlaczego ?
- Sądziłem, że zapytasz o moją broń lub siłę - zaśmiał się upijając wypełnienie szklanki - krótko mówiąc spodziewałem się łatwiejszych pytań, bo tak naprawdę to nie wiem czego oczekuje po tym wszystkim. Obudziłem się kilka tygodni temu, a chyba dopiero teraz do mnie dotarło, że przez to zostałem całkowicie sam. Nie mam nikogo. Moja ukochana ma już pewnie z dziewięćdziesiąt parę lat, o ile jeszcze w ogóle żyje, najlepszy przyjaciel zginął kilkudziesięciu lat temu, wszyscy przyjaciele zginęli albo na wojnie lub już że starości.
- Jak miała na imię ?
- Kto ?
- Twoja narzeczona...
- Peggy - westchnął wspominając - Peggy Carter, jedna z najlepszych żołnierzy podczas drugiej wojny.
- Nie wiesz czy jeszcze żyje ? - zapytała zdziwiona - Nie sprawdziłeś tego jeszcze ?
- Nie... Chyba się boję, boje się zobaczyć jej datę zgonu.
- A jeśli żyje?
- To nie potrafiłbym jej wytłumaczyć dlaczego spóźniłem się na tamte tańce - zaśmiał się. Usiadł na kanapie zaglądając nogę na drugą tak aby między nimi powstał pusty trójkąt i wypił na raz całą zawartość, Lisa nachyliła się nad stolikiem i wypatrzyła się w czubki swoich butów. Cisza jaką między nimi zapanowała przerwał Thor wchodzący do pokoju. Otworzył on drzwi z taką siłą, że te odbiły się od ściany i zatrzasnęły się z hukiem gdy tylko blondyn przekroczył próg.
- Przeszkadzam ? - zapytał wypijając whisky ze szklanki siostry.
- Nalej mi teraz - zażądała obserwując jak odstawia pustą szklankę na stół - i tak, tak przeszkadzasz.
- Nie naleje ci siostrzyczko, jestem twoim starszym bratem i muszę o ciebie dbać...
- Nie jesteście bliźniakami ? - spytał zaskoczony Rogers.
- Jesteśmy, jest starszy maks dwadzieścia minut - wyjaśniła Lisa przewracając przy tym oczami.
- Czyli jestem starszy - uśmiechnął się Thor - ale ja tu w innej sprawie. Nie do ciebie - machną ręką na Kapitana - do siostry przyszedłem.
- Mów - poprosiła łagodnie śmiejąc się z jego zachowania.
- Mogę odwiedzić jeszcze Texas ?
- Jestem twoja matką ? - spytała roześmiana - Masz 1023 lata, jesteś dorosły możesz robić co chcesz, ale ja odlatuje do Asgardu punk dwudziesta, zabieram ze sobą tessrakt, jak cię nie będzie to przykro mi braciszku - wzruszyła ramionami - zostajesz uwięziony na Midagrdzie, znowu.
- Dwudziesta. Punkt. Będę - oznajmił zadowolony i wybiegł z pokoju - do zobaczenia - krzyknął z korytarza, za chwilę jednak wrócił i rozejrzał się dookoła jakby czegoś szukając.
- Dlaczego Loki śpi ? - zapytał patrząc z wyrzutem na siostrę.
- Sam mnie o to poprosił - wyjaśniła spokojnie - musi być w naprawdę kiepskim stanie skoro tego chciał. Nienawidził tego.
- Ile tego miał ? - zapytał zmartwiony przyglądając się bratu.
- Dużo - westchnęła podchodząc Thora - sam oceń - dotknęła palcem jego ust.
Powieki Thora szybko opadły, on sam stał wbity w ziemię jakby do nie przytwierdzony. Uchylił lekko usta lecz nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. Stał tak w kompletnym bez ruchu, aż w końcu ocknął się wydając z siebie stłumiony krzyk.
- Nigdy więcej tego nie rób - wykrztusił trzymając się za szyję tak jakby ktoś przed chwilą próbował go udusić.
- Nic nie obiecuję - zaśmiała się zabierając jego dłoń od szyjki - nic tam nie ma. Pamiętasz ? - zapytała łagodnie zaciskając jego otwartą dłoń w pięść.
- T... Tak. Już teraz pamiętam. - Popatrzył ze smutkiem na śpiącego brata - Pójdę już do Jane, nie chcę się spóźnić.
Lisa uśmiechnęła się tylko i pokiwała głową pozwalając Thorowi wyjść. Parsknęła pod nosem uświadamiając sobie jak bardzo jej brat zakochał się w śmiertelniczce. Wróciła na swoje miejsce nalewając po połowy, pustą szklankę.
- To o czym rozmawialiśmy ? - spytała rzucając sztylet na stolik.
- Pieką mnie uszy coś mi podpowiada, że mówiliście o mnie - wszedł do środka Tony - smakuje wam ? - spytał patrząc wymownie na butelkę - Rogers to chyba twój rocznik - zaśmiał się stawiając na stolik swoją szklankę napełniając ją prawie do pełna.
- Mogła by jeszcze trochę poleżeć, jeżeli pytasz o smak - odpowiedziała spokojnie Lisa.
- I leżałaby jeszcze, gdyby ktoś jej nie zabrał ze schowka - popatrzył się wściekłe na Steve'a który zakrył się ręką.
- Tyle, że nie przyszedłem tu by żałować wam mojego alkoholu. Bruce musiał pilnie wyjechać, Natasza wezwała go Wenezueli podobno był tam bardzo potrzeby. Nie do końca wiem o co chodziło. Wypadł z wieży jak rakieta więc musiało być to coś poważnego i nie zdążył się nawet z wami pożegnać. I znów nie jest to powód dla którego tu przychodzę. Otóż zadzwoniła do mnie przed chwilą Pepper, będzie za kilka godzin, chciałby cię poznać - powiedział poważnie w stronę Lisy - Steve ciebie też, ale o wiele bardziej była zafascynowana trójką naszych kosmitów.
- Kiedy będzie? - zapytał Kapitan olewając ironię Starka.
- Za jakieś dwie, może trzy godziny, więc zapraszam szanowne towarzystwo do posprzątania salonu po najeździe tamtych dziwolągów. Już, już ruszać tyłki.

Siostra - Loki LaufeysonWhere stories live. Discover now