- I jak było? – spytała Pepper zauważając wychodzących z windy bohaterów.
- Weź... Kto nas w ogóle wpadał na ten durny pomysł? – spytał Tony ruszając prosto do ekspresu z kawą. Już tylko ona mogła uratować w obecnej sytuacji.
- Nie przesadzaj, nie było tak całkiem źle w wesołym miasteczku – zaprotestował ze śmiechem Sam podstawiając swój kubek do kolejki.
- Nie było źle? Nie było źle? Po pierwsze to kto pozwolił waszej trójce – zwrócił się do Steve'a, Sama i Bucky'ego. – Wejść na gokarty? Nie dość, że kolejka – oczywiście złożona głównie z dzieci – zrobiła się kilometrowa, to oni na sam koniec wyjechali tymi samochodzikami ze specjalnej sceny i wszystko rozwalił. Ale to jak się okazało był najprostszy problem do rozwiązania bo wystarczyło im zapłacić. Scott zabrał córeczkę, no w końcu to lunapark, miejsce dla dzieci nie? Otóż nie, nie kocham zbytni dzieci, wiesz o tym kochanie ale jestem skłony zapłacić każde pieniądze ja jej psychologa bo nie codziennie widzi się jak z wielki Thor, syn Odyna, władca piorunów krzyczy ze strachu na roller – costerze i strzela piorunami gdzie tylko popadnie. Lis, przesiedziała całe trzy godziny na karuzeli, na jednorożcu nieustanie go przytulając, a Nat stłukła na oczach, tych Bogu ducha winnych, dzieci większość luster w ich gabinecie.
- Pogrubiały mnie. – Rosjanka wzruszyła ramionami i dalej kontynuowała piłowanie paznokci.
- To gabinet luster Nat, TAK TO DZIAŁA. Dobra i zadziwiająca widomość jest taka, że Loki się przydał i mówię to z dziwną szczerością. Zamienił się we mnie robił za księżniczkę w Disneylandzie z tym, że on był mną w wesołym miasteczku. Rozdawał autografy i robił zdjęcia z fanami. I niespodzianka, niczego nie odwalił. Nigdy więcej, nigdy Pep. Następnym razem ty pokazujesz emerytom i bóstwie obecny Nowy Jork. Bo mimo mojego nadzwyczajnego geniuszu nie daje sobie z nimi rady.
- Ten jednorożec był słodki. Zabiłam ostatnio wielu martwych ludzi, nie zabronisz mi przytulać magicznego stworzenia, szczególnie kiedy jest taki słodki. Jasne?
- Masz ponad tysiąc... Nie, ja pójdę już może... Dobranoc. – Odchrząknął wreszcie i w jednej ręce trzymając kubek, drugą zaś złapał rudo-włosą by zaprowadzić ją do ich pokoju.
- Szkoda, że nie wzięliśmy Petera ze sobą! – krzyknął Bucky zza stołu.
- Ta... Dzieciak ma za mało traum w życiu – odwrzasnął wściekły.
- Zostaw – poprosiła Lis. – Wystarczy już tego dokuczania mu. Tak tylko przypominam, że to on daje nam dach nad głową i pożywienie.
- Właściwie to trochę dziwne, że jeszcze nas stąd nie wyrzucił – zastanowił się Rogers. – Dobra to co jemy? Z tych składników mogę zrobić potrawkę z kurczaka albo spaghetti blonegse. Co wolicie?
- Może być spaghetti – rzucił Sam. – Patrzcie, rozgryzłem to: F.R.I.A.Y.D.A.Y. kawa.
- Przykro mi Panie Wilson, nie mogę wykonać pańskiego polecenia.
- Co? Dlaczego?
- Ponieważ jest Pan jedynie gościem Pana Starka. Pańskie polecenia powinny zawierać zwroty grzecznościowe.
- I to my dokuczmy mu? - spytał patrząc na Lisę wzrokiem wypełnionym ironią.
- A propos dokuczania Starkowi – zaczął cicho Rogers wrzucając makaron do garnka. – To wczoraj w nocy w padłem na, może trochę głupi pomysł... Inaczej: Tony'emu bardzo nie na rękę jest trzymanie mnie tu, a znalezienie mieszkania na które było by mnie stać jest trochę problematyczne, po za tym byłbym ciągle sam i skoro ja i Lis już tak oficjalnie jesteśmy razem to może...
CZYTASZ
Siostra - Loki Laufeyson
FantasyZatrzymajmy się w 2012 roku. W Avengers. W Nowym Jorku. W mieście zniszczonym przez Boga post. W trochę innej rzeczywistości. Co gdyby Thor miał jeszcze jedną siostrę - nie Helę. Co gdyby miał rodzeństwo które nie chciało by go zabić, z którym by si...