"Mój szef. Mój AS 2 i pół". Rozdział 1

12.7K 551 81
                                    

Pogoda sprzyja pisaniu, więc wracam do aktywnej pracy 😀Podobno długo nieużywane narządy uwsteczniają się i z czasem zanikają 😜 Jak to jest w moim przypadku? Sami oceńcie. Mój skostniały pisarski umysł gimnastykuje się nad ciągiem dalszym losów Jana i Marii z "Mojego szefa". Będzie się działo! Oby tylko jesienna senność mnie nie dopadła 😂🥰

❤ "Ten kto uznał, że ciąża to stan błogosławiony, musiał być zdrowo walnięty albo mocno wstawiony. Huśtawki nastrojów, nadwrażliwość węchowa, nudności, jadłowstręt, zgaga, apatyczność, nerwowość, bezsenność w nocy, senność za dnia, a to za gorąco, a to znów zimno… Jan dostał wszystkiego! Mało co je, ciągle śpi, skarży się na mdłości, marnieje w oczach, jęczy, stęka, umiera! Przebadany od A do Z, wszystkie wyniki w normie, zdrów jak ryba. Więc, co mu, u diabła, dolega?
Jest tak osłabiony, że zapobiegawczo asekuruję go podczas wizyty u lekarza rodzinnego. Zapewne, i tak nie dałabym rady go podtrzymać gdyby zamierzał mi tu fiknąć, bo przecież kawał z niego chłopa, ale odnoszę wrażenie, że sama moja obecność dodaje mu energii. 
– To najpewniej syndrom kuwady – pada diagnoza.
Moje pierwsze skojarzenie – kuweta z odchodami Ramzesa. I najwyraźniej nie tylko moje, bo Jan od razu odzywa się surowym głosem:
– Wiedziałem, że powinniśmy pozbyć się kota. Kuweta to wylęgarnia pasożytów i zarazków, Mario. – Poprawia się niespokojnie na krześle, rzucając mi wymowne spojrzenie. – To jakaś odmiana toksoplazmozy? – dopytuje lekarki.  
– Nie, nic z tych rzeczy. Jest pan zdrowy. Zespół kuwady to nie jest nawet jednostka chorobowa. Nazwa wywodzi się od francuskiego couver – wysiadywać, leżeć. Kuwada to rytuały wykonywane przez mężczyzn w czasie ciąży i porodu w dawnych kulturach.
Zerkam na Jana, on na mnie. Unosi brwi, z jego spojrzenia odczytuję nieme pytanie: Kim jest ta kobieta? Szamanka, szeptucha czy inna wiedźma?
– Chyba nie do końca rozumiemy – zwracam się do lekarki. – Co właściwie dolega narzeczonemu?  
– Pani partner posiada objawy ciąży współczulnej – wyjaśnia, a mnie zatyka. I Jana najwyraźniej też, bo nie oddycha. Zaraz mi tu zejdzie z niedotlenienia, a ja zostanę niedoszłą wdową i samotną matką. – Pana wyniki badań nie budzą żadnych zastrzeżeń. Wspominał pan jednak o ważnym awansie, na który pan czeka. To w obecnej sytuacji generuje jeszcze większy stres i osłabienie organizmu. Niespodziewana ciąża, gorączkowe przygotowania, pierwsze dolegliwości partnerki, wywołały u pana zespół kuwady.
Ja pierdzielę. To jakiś absurd!
– To absurd – odzywa się Jan.
A nie mówiłam?
– Domyślam się, że brzmi to nietypowo, ale, wbrew pozorom, jest to zjawisko występujące u sporej ilości mężczyzn.
– Dokładnie. Jaki procent?
– Szacuje się, że jest to przedział od jedenastu do sześćdziesięciu pięciu procent. Co oznacza, że nie ma w tym niczego niezwykłego, że mężczyzna posiada takie same objawy ciąży, co ich partnerka oczekujące dziecka. 
– Ale mnie w zasadzie nic nie jest – oznajmiam. – To znaczy odczuwam poranne mdłości, mam mniejszy apetyt, jestem bardziej tkliwa i robi mi się niedobrze, od niektórych zapachów, ale poza tym czuję się zupełnie normalnie. Nie jestem aż tak słaba. Przecież on ledwo żyje. – Wskazuję na swojego mężczyznę, który najwidoczniej zużył już cały zapas energii na dzisiaj, bo siedzi teraz blady, przygarbiony i zblazowany, jakby ktoś upuścił mu krwi.
– Cóż. Dla większości kobiet temperatura ciała wynosząca trzydzieści siedem stopni to nic nieznaczący stan podgorączkowy, dla mężczyzn zaś, to stan przedagonalny zwiastujący rychłą śmierć w męczarniach. – Lekarka uśmiecha się pod nosem, po czym zaczyna wpisywać coś na klawiaturze.
Tu akurat muszę się z nią zgodzić. Z mojego Janka jest taki trochę hipochondryk. Chwała Bogu, że to ja jestem w ciąży, a nie on. Pytanie tylko czy dam radę przejść przez ten „błogosławiony czas” za nas dwoje? Prócz własnych dolegliwości, znosić dodatkowo humory Jana, jego stękania, marudzenia, pierdy i bekania (choć i tak, jak ma mężczyznę, uzewnętrznia się w miarę cicho)? Bywały takie dni, że miałam po dziurki w nosie zachcianek ciężarnej Tośki, a ona przecież jest takim ugodowym człowiekiem. Jak to będzie z Janem? Panie Boże, nie pozwól bym przez niego oszalała i rodziła swoje dzieciątko w zakładzie psychiatrycznym przywiązana do łóżka pasami!
– Jak to wyleczyć? – pytam.
– Nie da się. To nie jest choroba. Syndrom kuwady minie samoistnie.
– Kiedy?
– To zależy. Czasami przechodzi po pierwszym trymestrze, a czasami dopiero po porodzie.
O Chryste.
– Dopiero po porodzie?
– Ciąża to wielkie wydarzenie dla niektórych mężczyzn. Zwłaszcza dla takiego, który pierwszy raz zostaje ojcem, i to po długim wyczekiwaniu.
– Ale my wcale nie czekaliśmy na dziecko. To był przypadek.
– Są różne teorie na temat występowania zespołu kuwady, to tylko jedna z nich…
– Jakie są pozostałe?  
– Na przykład więź emocjonalna łącząca partnerów może być tak silna, że uruchamia podświadomie u mężczyzny współodczuwanie, a wraz z nim występowanie objawów ciąży jakich doświadcza kobieta.
Przenoszę wzrok na Jana, który siedzi dziwnie cicho, jakby to nie o nim była mowa. Głowę ma zwieszoną, powieki zamknięte, oddech spokojny, cichy…  Śpi. Na siedząco!
Serce mi mięknie. To się Janek wczuł. Mój kochany, ciężarny narzeczony. A podobno aspi są mało empatyczni." ❤      

MÓJ SZEF   [ WYDANA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz