"Mój szef. Mój AS 2 i pół". Rozdział 19

6K 349 42
                                    

Niech mnie kule biją. Moje wyobrażenia o tym, jak Jan będzie wyglądał w nowych okularach, nie przystawały nawet w jednej dziesiątej do stanu faktycznego. Ależ z niego jest teraz sexy starszy pan. Muszę przyznać, że dobrze sobie poradził z samodzielnym wyborem, bo przecież nie zabrał mnie ze sobą, kiedy zamawiał odpowiednie szkła i oprawki.

– Mario, przez całe dorosłe życie sam kupowałem sobie ubrania i dodatki. Tak też będzie i tym razem. Nie życzę sobie twojej obecności u optyka. Będziesz wywierać na mnie zbyt dużą presję.

I taką mi zrobił niespodziankę. Wygląda obłędnie w tych nowych okularach. Nie mogę się na niego napatrzeć. Czarne oprawki wyostrzają jego rysy twarzy, dodają mu dostojności i powagi, choć bezsprzecznie posiadał te cechy już wcześniej. Ale teraz... Wygląda jak model z okładki magazynu dla optyków. Ba! Mógłby stać się twarzą roku salonów optycznych w całym kraju.

Jestem zachwycona jego wyglądem. Zadziwiające, jak człowiek i jego gust potrafią się diametralnie zmienić. Dwa lata temu uznałabym takiego Jana za marudnego starucha w binoklach, który dwudziestego drugiego stycznia powinien świętować Dzień Dziadka. Tymczasem w sierpniu urodzę mu jego pierwsze dziecko i mam właśnie ochotę spłodzić z nim następne, a potem kolejne. Chcę się bzykać z moim AS-em, aż opadnę totalnie z sił. Teraz, już!

Moje hormony ciążowe szaleją, łaskocze mnie w podbrzuszu, serce bije mi coraz szybciej, robię się wilgotna od samego myślenia o seksie z Janem okularnikiem! Zaraz przyprę go do ściany moim wielkim brzuchem, po czym zerżnę przy klientach i obsłudze. Nie wytrzymam. To silniejsze ode mnie.

– Idziemy! – Łapię go za rękę po tym, jak chowa portfel do kieszeni, i ciągnę do wyjścia.

– A faktura?! – woła za nami sprzedawczyni.

– To pilne. Wrócimy za kilka minut. – Albo godzin, dodaję w myślach i targam Jana za sobą.

– Co się dzieje? – Idzie za mną potulny jak baranek.

– Muszę znaleźć odosobnione miejsce.

– Po co? – pyta zaniepokojony, kiedy opuszczamy salon i wychodzimy na zewnątrz.

– Sprawa niecierpiąca zwłoki. – Rozglądam się gorączkowo po okolicy. Ulica, samochody, chodnik, parking, szkoła, kiosk... Szkoda, że Jan nie wybrał optyka w jakiejś galerii handlowej, szybka wizyta w toalecie dla niepełnosprawnych załatwiłaby sprawę. Tylko że on nie chodzi do galerii: bo jest głośno, za dużo ludzi, zapachów, zbyt gorąco.

Myślę, przeszukuję otoczenie wzrokiem. Auto też odpada – za widno, zbyt wielu przechodniów. Chociaż z tyłu są przyciemnione szyby. Niestety mam za wielki brzuch i będzie nam niewygodnie. Cholera jasna! Jestem jak kotka w rui, którą zamknięto w domu. Zaraz zacznę drapać, miauczeć i odchylać ogon do góry.

No dobra, ogona nie mam, ale luźną kieckę tak. I mam ogromną ochotę zrobić z niej użytek. Jakie to ekscytujące! Zaliczmy szybki, spontaniczny numerek gdzieś na mieście!

– Mario, co się dzieje? – Jan uwalnia dłoń z mojego uścisku i staje naprzeciwko mnie.

– Chcica. – Ciągnę go za winkiel, gdzie rozpoczyna się woonerf. – Sam zobacz. – Wsuwam jego rękę pod sukienkę, a kiedy dotyka palcami mojej bielizny, unosi brwi ponad czarne oprawki.

O Boże, jaki on przystojny w tych nowych okularach!

– Masz wilgotne majtki.

– Bo jestem napalona.

– I to było takie pilne? – Cofa dłoń.

– Tak! Chcę uprawiać seks. Teraz.

– Teraz? – Patrzy na mnie takim wzrokiem, jak gdybym właśnie oznajmiła: „Janie, zamierzam zrobić siku na tym chodniku". Swoją drogą, strasznie mnie ciśnie. Znowu. Ciążowa zmora. Mam parcie co pół godziny, jakbym cierpiała na zapalenie pęcherza.

MÓJ SZEF   [ WYDANA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz