"Mój szef. Mój AS 2 i pół". Rozdział 17

5.8K 357 48
                                    

Co ta ciąża robi z człowieka. Nawet nie wchodzę na wagę, bo po spodniach i odbiciu w lustrze jestem w stanie stwierdzić, że w życiu nie byłam aż taka gruba. Pochłaniam żarcie jak odkurzacz, a Jan robi za kuriera – przywozi mi wszystko, o co tylko poproszę: od pizzy, przez ogórki kiszone i śledzie w occie, po czekoladę z orzechami.

Dziwi mnie niezmiernie, że wcale nie przeszkadza mu moja tusza. Wręcz przeciwnie, sprawia wrażenie, jakby zakochał się na nowo. Ba, dostał obsesji na punkcie moich krągłości. Kolejnej! Tylko czekać, jak wdzieje kapelusz, chwyci za pędzel, zacznie mnie malować i niczym Rubens uwieczni na płótnie swoją kształtną kobietę.

Przykład: nowy dzień, poranek, otwieram oczy po całonocnym śnie, a tu Jan leży tuż obok i wpatruje się we mnie jak w święty obraz Przenajświętszej Marii Panny. Imię się zgadza, stan cywilny również, ale z tą przenajświętszą zupełnie nietrafione. Zwłaszcza po tym, co wyczyniałam z moim Janem minionej nocy. To był ogień! Oby tylko wraz z końcem drugiego trymestru, który nastąpi właśnie dzisiaj, nie minęła nam ochota na seks, bo będę płakać w głos i gryźć.

– Wszystko w porządku? – pytam, bo naprawdę dziwnie na mnie patrzy.

– Tak.

– Dawno temu wstałeś? – Przeciągam się, a on dostaje ślinotoku na widok moich nagich piersi jak napalony nastolatek. Nie przeczę, jest na co popatrzeć.

– Tak – odpowiada krótko, nie spuszczając z nich wzroku.

To całkiem podniecające, że tak na mnie patrzy. Nie w głowie mi jednak poranne harce, bo tak mnie ssie, że zaraz strawię samą siebie.

– Jadłeś już?

– Tak.

– A brałeś prysznic?

– Tak.

– Czyli nie zjesz ze mną śniadania?

– Nie.

– To może pójdziesz się razem ze mną umyć?

– Nie.

– A wiesz, że porozumiewanie się wyłącznie monosylabami nie ułatwia komunikacji interpersonalnej?

Unosi brwi zadziwiony.

– Tak?

Wywracam oczami. To sobie pogadaliśmy.

– Idę do łazienki. – Już mam przeturlać się na bok, żeby wstać z łóżka, a wtedy on łapie mnie za rękę.

– Poleż ze mną pięć minut – prosi.

Ojoj, coś jest chyba nie tak. Jan i leżenie, rano, razem, w łóżku? Może się jeszcze będziemy przytulać?

– Co się dzieje? – Siadam i opieram się o wezgłowie.

– Nic się nie dzieje. Chcę na ciebie popatrzeć. – Kładzie dłoń na moim brzuchu i wbija we mnie wzrok zakochanego kundla.

Jezuniu, ależ mu wali w dekiel od tej urojonej ciąży. Dobra, nie narzekam. Rzadko kiedy zachowuje się w ten sposób. Taki Jan „ciepłe kluchy" też czasami jest potrzebny kobiecie, zwłaszcza gdy sama ma hormonalną jazdę. Nie wiem, czy to normalne na tym etapie związku, czy to sprawka mojego aspołecznego AS-a, ale ostatnio zachowujemy się, jakbyśmy żyli w izolacji – z dala od znajomych, zgiełku, pędu świata. Funkcjonujemy w kolorowej bańce, do której ludzie z zewnątrz mają ograniczony wstęp.

MÓJ SZEF   [ WYDANA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz