eight

936 98 12
                                    

Chapter eight

  Starałem się nie dać po sobie poznać, jak bardzo jego słowa na mnie wpłynęły, dlatego odwróciłem wzrok

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

  Starałem się nie dać po sobie poznać, jak bardzo jego słowa na mnie wpłynęły, dlatego odwróciłem wzrok. Niestety w tym momencie brzytwa miecza wbiła się mocniej w moją skórę, a ja syknąłem cicho.

- Kilku istotnych rzeczy nie nauczyli cię w twoich stronach. Kiedy zwracasz się do swojego władcy, oddajesz należyty szacunek i chylisz głowę, dopóki nie dostałeś pozwolenia na uniesienie wzroku.

Zaśmiałem się na te słowa, ale wtedy brzytwa miecza wbiła się w moją skórę do krwi, wywołując ze mnie stęknięcie z bólu.

- Wciąż chcesz walczyć? - zapytał, unosząc palcem mój podbródek do góry. Teraz miałem bliski widok na jego ciemne tęczówki, patrzące na mnie z wyższością. Wstrzymałem oddech. - Od początku byłeś na straconej pozycji. Czas się poddać i ulec.

Wszystko się we mnie gotowało, czułem, jak wręcz płonę od środka ze złości, którą najchętniej bym na nim wyładował.

Nienawidzę cię. Tak bardzo cię nienawidzę. Zabrałeś mi wszystko, co miałem.

- Wolałbym przejść przez najgorsze tortury niż ci ulec. - powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. Nie dostrzegłem jednak w nich rozgniewania, a zwykłe pożałowanie. Patrzył na mnie, jakbym przypominał mu bezbronnego, szczekającego szczeniaka.

- Tak długo jak władam tym krajem, jeszcze nigdy nie ujrzałem na oczy podwładnego, który nie ugina się nawet pod ryzykiem srogich męczarni. A chociaż nie wierzę w powiastki o twoim pochodzeniu... wiem, że nie jesteś zwykłym niewolnikiem. Nie wysławiasz się jak ktoś usytuowany nisko w hierarchii, stąd nie jesteś też bezrozumny.

- Próbujesz mi schlebić? - uniosłem brew.

- To przestroga.

Tak jak sądziłem, kiedy wymuszenie posłuszeństwa nie zadziałało, posunął się do groźby.

- Nie boję się śmierci. - odparłem, chociaż moje myśli podpowiadały mi zupełnie coś innego.

- Wiem, czego się boisz. - powiedział, lustrując moją twarz wzrokiem. Miałem wrażenie, że jego głos nabrał jeszcze więcej głębi. - Boisz się, że poza wszystkimi rzeczami, które ci odebrałem... odważę się odebrać jeszcze więcej. Boisz się, że rzeczywiście zdegraduję cię, aż nie zostanie ci ani garstka oporności.

Zacisnąłem szczękę, mając jedynie znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, jak najdalej od tego człowieka i od tej abstrakcyjnej, odrealnionej rzeczywistości.

- Widzę w twoich oczach, że się nie mylę.

Zdumiewające, ponieważ w głowie miałem jedynie przykładowe obrazy tego, jak mógłbym wbić sztylet w twoje serce.

Odsunął miecz od mojej szyi, wskutek czego mogłem znów swobodnie oddychać. Dotknąłem palcami kawałka swojej skóry, przez co pokryły się ciemnoczerwoną krwią.

- Możesz się oddalić. - powiedział beznamiętnie, siadając ponownie do stołu.

Normalnie nie wyszedłbym na jego zawołanie, ale chciałem jak najszybciej znaleźć się w otoczeniu swoich czterech ścian. Do tego, znów potrzebowałem wezwać medyka.

***

- Jakim sposobem ciągle sprowadzasz na siebie nieszczęścia?

Wzruszyłem ramionami, pozwalając Soobinowi odkazić moją ranę. Był jedyną osobą w tym budynku, z którą rzeczywiście mogłem normalnie porozmawiać i zdobył w jakimś stopniu moje zaufanie. A z racji na to, że często pakowałem się w tarapaty, nierzadko mieliśmy okazję spotykać się kilka razy w tygodniu.

- Wyglądasz na zmęczonego. - zauważyłem po jego podkrążonych oczach.

- Nie zażyłem zbyt wiele snu tej nocy. Zostałem wezwany, aby pomóc królowej matce z gorączką.

- To coś poważnego? - zapytałem, nie ze względu na zmartwienie stanem matki króla, a jedynie wścibskość.

- Nie powinienem zdradzać tak poufnych informacji... - widziałem w jego oczach, że się wahał. Tak jak większość osób w pałacu, nie chciał narażać się królowi, który najchętniej skróciłby wszystkich o głowę. - Jeśli ktoś się dowie, że ci powiedziałem...

- Soobin. - uśmiechnąłem się do niego łagodnie. - Nikomu nie powiem. Nawet z nikim w pałacu nie rozmawiam, poza tobą.

Spojrzał na mnie niepewnie.

- Królowa matka jest w bardzo złej kondycji. Już od dłuższego czasu. - westchnął. - Jednak z polecenia waszej wysokości, nikt nie może się dowiedzieć.

- Dlaczego trzyma to w ukryciu? - zastanawiałem się na głos.

- Nie mam pewności. Jednak wnioskując po tym jak gwałtownie jej stan się pogarsza pomimo przyjmowanych leków... - zniżył głos do szeptu. - Myślę, że wasza wysokość mógł się do tego przyczynić.

- Powoli truje swoją własną matkę? - zapytałem z niedowierzaniem. Wiedziałem, że nie był on dobrą osobą, jednak im więcej o nim słyszałem, tym bardziej utwierdzałem się w tym przekonaniu. Jak bardzo musiał nienawidzić swojej rodziny, aby życzyć jej śmierci?

- Przytrzymaj w tym miejscu. - powiedział, przykładając nasączoną watę do mojej szyi.

Coraz bardziej zaczynały mnie intrygować relacje w pałacu. Czułem, że poznanie niejawnych informacji na temat króla, może być sposobem na zdobycie nad nim przewagi.

- Słyszałem, że w haremie znajduje się mężczyzna.

Pokiwał głową. - Jest dużo pomówień na jego temat. Czasem ciężko odkryć, co tak naprawdę jest wymysłem, a co prawdą. Najbardziej szokujący jest fakt, że może on opuszczać teren pałacu kiedy tylko ma na to ochotę. Tak długo jak żyję, nie spotkałem się z niewolnikiem, który dostał takie prawo w haremie.

Zmarszczyłem brwi. - Jak to możliwe?

- Myślę, że wasza wysokość jest przekonany, że Jimin zbytnio przywykł do luksusu, aby zamienić go na wolność poza pałacem. Dla niewolnika miejsce w haremie króla jest osiągnięciem oraz powodem do dumy. Dzięki niemu zdobył on życie w dostatku, bez zmartwień o to, czy uda mu się wywalczyć kilka ziarenek ryżu.

Parsknąłem pod nosem. Wygląda na to, że zwykły podwładny zdołał go omamić i zdobyć jego zaufanie. A król, chociaż na takiego nie wyglądał, musiał być na to podatny.

Nagle coś we mnie drgnęło.

Wtedy dopiero zdałem sobie sprawę, że szansa na wydostanie się z pałacu istniała, a do tego była zaraz przed moim nosem. Jedyna droga wyjścia prowadziła przez...

Wrota haremu.

Eclipse | TaekookWhere stories live. Discover now