three

1.4K 183 15
                                    

Chapter three

Głośne kroki odbiły się po ogromnej sali tronowej, a ja zastygłem w miejscu, nasłuchując

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Głośne kroki odbiły się po ogromnej sali tronowej, a ja zastygłem w miejscu, nasłuchując. Przez to ile przerw robiłem sobie przy swojej pracy, podłoga była wyszorowana jedynie do połowy. Kompletnie straciłem poczucie czasu. Nie miałem pojęcia czy wciąż był poranek, czy może zbliżało się południe, prawdopodobnie przez to, że w pomieszczeniu brakowało okien, a cień zdawał się jedynie dodawać chłodu temu okrutnemu miejscu.

W sylwetkach mężczyzn, którzy zaszczycili mnie swoją obecnością rozpoznawałem króla i kilku uczonych, tych samych, których zastałem wczoraj zanim mnie zamknęli. Wszyscy zdawali się albo mnie nie zauważać, albo kompletnie ignorować moją drobną aparycję gdzieś w kącie sali.

- Naczelny doradca przekazał mi, że poddani z ubogich dzielnic skarżą się na panujący głód, panie. - odezwał się jeden z urzędników, kiedy król zezwolił mu zabrać głos. Mężczyzna miał pochyloną głowę, chcąc w ten sposób oddać szacunek swojemu władcy.

- Podnieś w takim razie ich pensje o kilka tysięcy wonów. Co jeszcze? - usłyszałem lekceważący głos króla, który widocznie jak najszybciej chciał skończyć narady i zająć się czymś innym.

Parsknąłem cicho, a moja szeroka wiedza na temat ekonomii nie pozwoliła mi się nie odezwać.

- Myślę, że to nie rozwiąże problemu. - przemówiłem, natychmiast pozyskując uwagę wszystkich w pokoju. - Jeśli ludzie będą mieć więcej pieniędzy, cena ryżu na rynku również wzrośnie. Powinieneś raczej przeznaczyć więcej arów na grunty rolne.

- Skąd możesz się na tym znać? - zaśmiał się kpiąco król, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. - Zajmij się pracą i zamilcz, jeśli nie chcesz zostać bardziej upokorzony.

- Uczyłem się ekonomii przez wiele lat.

- Taki niewolnik jak ty był kiedyś uczonym? - znów posądzał mnie o kłamstwo. - Ciekawe co musiałeś zrobić w takim razie, żeby cię zdegradowali.

- Tak jak już opowiadałem. - westchnąłem głośno. - Chciałem wrócić do domu, ale zabraliście mnie tu siłą. Jestem więziony wbrew mojej woli.

- Tacy jak ty nie mają wolnej woli. - zakpił.

- Każdy człowiek ma swoje prawa. Nawet ten najniżej w hierarchii. - broniłem się, mierząc go nienawistnym wzrokiem.

- Jak śmiesz podnosić głos na swojego króla! Wasza wysokość, pozwól mi się z nim odpowiednio rozprawić... - zaczął jeden z urzędników, ale władca go uciszył.

- Nie, nie wysilaj się, Namjoon. - odniósł się do niego i zaczął iść w moją stronę. Uznałem, że muszą być w bardzo bliskich stosunkach, skoro mówi do niego po imieniu.

Król stanął nade mną, a mnie znów przytłoczyła jego szeroka postura, otoczona drogim złotem i czerwonymi szatami. Miał wokół siebie taką aurę, że chciałem spuścić wzrok i się mu poddać, ale było to wbrew mojej naturze.

Kiedy uniósł mój podbródek, od razu zacząłem się szarpać.

- Ciekawi mnie jego odwaga. - mruknął, widząc, jak odwracam od niego twarz. - Zrób więc tak jak powiedział. Jeśli problem zostanie zażegnany, wypuszczę go na wolność. Jednak jeżeli nie zadziała... jego śliczną buźkę wykorzystam w lepszy sposób.

Kompletnie zignorowałem słowo, którym mnie opisał, chociaż lekko mnie zawstydziło. Nie wiedziałem co mógł mieć na myśli, ale zdecydowanie nie podobał mi się uśmiech na jego twarzy, kiedy wypowiadał te słowa. Jedyne czego się trzymałem to obietnica wolności, której tak pragnąłem.

***

Posiłek, który otrzymałem za kilku godzinną pracę, nie przypominał nawet jedzenia. Wpatrywałem się w dziwną papkę, zastanawiając się dlaczego właśnie nie zajadam się świeżo zrobionym kimbapem w swoim biurze. Przemierzałem w mieszance pałeczkami, ale w końcu zdecydowałem się zjeść jedynie ryż, którego było zadziwiająco mało.

Przez ten cały czas, kiedy siedziałem zamknięty w małym pokoju zastanawiałem się - czy ludzie naprawdę żyją w ten sposób? Czy naprawdę dają radę żywić się jakimiś resztkami i pracować tak ciężko od wschodu? Potem doszło do mnie, że pracownicy w mojej firmie funkcjonowali w podobny sposób. Przyjeżdżali z rana, a czasem zostawali na swoim stanowisku do późnej nocy, często nie mając nawet czasu na przerwę obiadową.

Szybko wybiłem sobie jednak tę myśl z głowy. Nikt nie kazał przecież im tak pracować. Praca w korporacji nie należała do najłatwiejszych, więc wiedzieli na co się piszą.

Kiedy zjadłem już obiad (a raczej przystawkę sądząc po wielkości dania), postanowiłem wyjść rozejrzeć się po pałacu. Skoro miałem uciec z tego miejsca, musiałem dogłębnie je poznać. Na szczęście przy drzwiach nie dostrzegłem żadnych strażników, a jedynie innych niewolników, którzy wciąż wydawali się być zabiegani. Każdy z nich jednak prezentował się w miarę dobrze, nikt nie był brudny i nie wyglądał na wychudzonego, w przeciwieństwie do ludzi, których dopiero tu prowadzili. Jedyne co mogłem dostrzec to ich zmęczenie pracą, podkrążone oczy z domieszką smutku, którego nie dało się zatuszować. Oczy były odzwierciedleniem duszy, więc nie ważne jak bardzo czcili by swojego władcę, nie ukryją swojej niechęci do mozolnych czynności wykonywanych każdego dnia.

W pałacu czułem się niewidzialny. Nikt nie obdarzał mnie nawet jednym spojrzeniem, kiedy mijałem kolejne zakręty. Czułem się jak w jednym wielkim labiryncie, wszystkie drzwi wyglądały tak samo, ale żadne z nich nie były strzeżone, co upewniało mnie w przekonaniu, że wciąż znajdowałem się w części należącej do służby. Szybko przekonałem się, że za nią już nie było wyjścia, żadne drzwi nie prowadziły na świeże powietrze, a do tych prowadzących do innych części pałacu dostawali się tylko wyznaczeni do pracy. Zastanawiałem się, kiedy kolejny raz będę miał okazję wyjść pozwiedzać, tak jak dzisiaj rano, kiedy przeskanowałem wzrokiem każdy element sali królewskiej.

Marzyłem o domu, ciepłym łóżku i posiłku z restauracji. Marzyłem, by cała ta sytuacja okazała się snem, ale to rzeczywistość płatała mi figle.

Byłem niewolnikiem w wielkim labiryncie bez wyjścia.

Eclipse | TaekookWhere stories live. Discover now