two

1.5K 167 17
                                    

Chapter two
(1300 słów)

Nie mogłem tak szybko umierać, nie w takich okolicznościach, nie kiedy jestem o krok od wzbogacenia się

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nie mogłem tak szybko umierać, nie w takich okolicznościach, nie kiedy jestem o krok od wzbogacenia się. Musiałem jak najszybciej się stąd wydostać i wrócić do swojego świata.

- Nie możesz. - powiedziałem oniemiały, kiedy strażnicy znowu szarpnęli mnie do góry. - Mam bardzo cenną wiedzę. Obiecuję, że nie pożałujesz jeśli mnie uwolnisz.

Król odwrócił się na moje słowa i zmierzył mnie z wyższością wzrokiem. - Mów więc.

- Wolałbym porozmawiać... - zacząłem, mierząc wzrokiem strażników osaczających mnie z każdej strony. - Bez zbędnych świadków. To informacje, o których nie może się dowiedzieć byle kto.

- Jeśli to co chcesz mi przekazać okaże się dla mnie nieprzydatne, skażę cię na wyjątkowo bolesną i powolną śmierć. Jesteś pewien, że chcesz w ten sposób ryzykować?

Pokiwałem głową, starając się nie ujawniać swojej niepewności. Byłem doprawdy przerażony wizją ścięcia, więc wiedziałem, że muszę zrobić wszystko, żeby się ocalić.

- Straże. Wypuścicie go i wyjdźcie na zewnątrz. Bądźcie czujni, bo może planować ucieczkę.

Obserwowałem jak dwóch mężczyzn kłania się i opuszcza komnatę. Przełknąłem gulę w gardle. Wciąż nie byliśmy całkowicie sami, bo dwóch uczonych czekało na króla, żeby ponownie zacząć narady, a służące krzątały się gdzieś w tle. Nie wyglądało jednak na to, żeby nas podsłuchiwali. Powinienem zmyślać czy po prostu powiedzieć prawdę?

- Dlaczego milczysz? Nie mam całego dnia, a rozmowa z niewolnikiem jest dla mnie poniżająca.

- Pochodzę z przyszłości. - postawiłem na szczerość, patrząc na niego z nadzieją. - Nie jestem niewolnikiem, posiadam ogromny majątek w moim świecie. To wszystko to nieporozumienie, nalegam, żebyś mnie wypuścił.

Przez chwilę panowała cisza, a potem po komnacie zabrzmiał donośny śmiech króla. Gorzki sposób w jaki się uśmiechał lekko mnie przerażał. Wyglądał na wyjątkowo rozbawionego moją historią.

- Śmiesz zabierać mój cenny czas na opowiadanie mi jakiejś bajeczki?

Znów miałem ochotę zmyć mu ten uśmieszek z buźki, ale wiedziałem, że w tym świecie będzie to równało się z moją śmiercią. Musiałem wytrzymać, bo stąpałem po cienkim lodzie, a każdy mój ruch mógł zostać obrócony przeciwko mnie.

- Mogę to udowodnić. - odparłem pewnie i zacząłem wiercić swoimi nadgarstkami, próbując odpiąć zegarek z mojej ręki. Nie było to wcale łatwe, kiedy miało się związane ręce, więc musiałem wręcz rozerwać go przy pomocy zębów. Rzuciłem go pod jego nogi, starając się nie przejmować tym, że właśnie straciłem Rolexa za kilkadziesiąt tysięcy.

Eclipse | TaekookWhere stories live. Discover now