four

1.7K 186 29
                                    

Chapter four

Jeszcze tego samego dnia pod wieczór w moim niewolniczym pokoju zaszczycił mnie swoją obecnością zarządca

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jeszcze tego samego dnia pod wieczór w moim niewolniczym pokoju zaszczycił mnie swoją obecnością zarządca. Skłamałbym mówiąc, że ucieszyłem się, widząc jego twarz. Nie polubiliśmy się już od pierwszego wejrzenia i wiedziałem, że będę miał w nim wroga przez mój cały pobyt. Właściwie czułem się jakbym nie miał ani jednego sojusznika w tym pałacu. Nawet inni niewolnicy nie chcieli ze mną rozmawiać, z oddaniem przykładając się do swojej pracy. Może plotki o mnie szybko rozniosły się po pałacu i nikt nie chciał zostać przyłapany na rozmowie ze mną - szaleńcem, który sprawia same problemy.

Samotność jednak nie doskwierała mi aż tak mocno. Byłem do niej przyzwyczajony już zanim tu trafiłem, bo każdy wieczór spędzałem samotnie w swoim apartamencie, oddając się pracy lub odpoczywając. Jedyną osobą, która odwiedzała moje cztery ściany była pani sprzątająca, dbająca o porządek w moim mieszkaniu. Dlatego nie potrzebowałem tak naprawdę nikogo i potrafiłem się zająć samym sobą.

Zarządca nakazał mi stawić się w kuchni za kwadrans, a chociaż wiedziałem, że piętnaście minut dawno już minęło, wciąż siedziałem pogrążony w przemyśleniach. Byłem zmęczony i niewyspany, a przez spoczynek na podłodze, niesamowicie bolał mnie kark. Wstałem jednak niechętnie z drewnianego podłoża, uznając wycieczkę do kuchni za szansę na chwilowe wydostanie się z niewolniczej części pałacu.

Straże przepuścili mnie w drzwiach, pozwalając mi zejść na dół po schodach. Już kilka metrów od wejścia do kuchni czułem piękny zapach smażonego jedzenia, przez który zaburczało mi w brzuchu. Jednak nie było mi dane wejść do środka i dowiedzieć się co wydziela taki piękny zapach, bo jedna z kucharek przeciążyła mnie wielką tacą z kilkoma zamkniętymi półmiskami. Jedzenie, które niosłem było na tyle ciężkie, że byłem przekonany, że nie da rady zjeść go jedna osoba. Do tego woń tak kusiła moje zmysły, że miałem ochotę podnieść do góry jedno z wieczek i poczęstować się posiłkiem.

Do komnaty króla szedłem powoli, starając się przeskanować dokładnie wzrokiem korytarz, którym podążam. Czułem jakby oczy wszystkich straży były zwrócone na mnie, skanując mój każdy ruch. Nawet kiedy wpuszczali mnie do środka, robili to podejrzliwie powoli i ostrożnie.

Jego pokój zdecydowanie przerósł moje oczekiwania. Mój wzrok w pierwszej kolejności przykuło łoże z satynową czerwoną pościelą i baldachimem w podobnym kolorze. Potem zauważyłem licznie zdobienia na ścianach, w niektórych miejscach mieniące się złotem. To miejsce tak idealnie pasowało do króla, że siedząc wygodnie na materacu wyglądał jakby był częścią wystroju.

Kiedy kładłem tacę na niskim stoliku przed władcą, mierzył wnikliwie każdy mój ruch wzrokiem. Nie chcąc dłużej być pod jego bacznym spojrzeniem, wycofałem się do tyłu.

- Na co czekasz? Usiądź.

Spojrzałem na niego zszokowany. Nie wiedziałem dlaczego król miałby chcieć mnie przy sobie podczas posiłku, ale zająłem przy nim miejsce, układając się na miękkich poduszkach na podłodze. Otworzył kilka półmisków, spod których zaczęła wydostawać się para. Na stole zauważyłem kilka rodzajów mięs, owoców, słodkości i dużą porcję ryżu. Patrzyłem na każdą z potraw, jakbym mógł się najeść od samego przyglądania się. Szczerze zazdrościłem mu takich kolacji, zwłaszcza, kiedy od rana zjadłem jedynie kilka łyżek ryżu.

- Posmakuj wszystkiego. - usłyszałem jego głos i otworzyłem szeroko oczy. Naprawdę pozwalał mi ze sobą zjeść czy to był jakiś rodzaj sprawdzianu?

Postanowiłem nie zastanawiać się dwa razy i od razu sięgnąłem po pałeczki, wypychając swoją buzię kawałkiem mięsa. Kiedy na niego zerknąłem, świdrował mnie swoimi orzechowymi oczami, przez co lekko się zmieszałem. Czasami był dla mnie zbyt onieśmielający, a kiedy tak mi się przyglądał przechodził mnie dziwny dreszcz.

- Jeśli nie zostało zatrute, możesz się oddalić. - powiedział, a ja prawie się zakrztusiłem.

- Jak to zatrute? - wydukałem z pełną buzią.

- Powinnością służby jest sprawdzenie, czy do posiłku króla nie została dodana trucizna.

On musiał żartować, prawda? Czy właśnie narażałem swoje życie próbując za niego kolację? Dlaczego ktoś miałby go zatruwać, skoro wszyscy tak czczą swego władcę?

Sięgnąłem po jedną ze zdobionych chustek i wyplułem w nią resztę jedzenia, które trzymałem w buzi. Wolałem już być o pustym żołądku, niż w ten sposób ryzykować.

- Widzę, że żadnych manier również nie posiadasz. - mruknął kpiąco.

- Nie będę tego próbował. - odburknąłem. Skoro jego podwładni chcieli go zabić, to nie będę stał temu na przeszkodzie. - Wolę już targnąć się na swoje życie, niż umrzeć dla ciebie.

- Śmierć w imię króla powinna być dla ciebie zaszczytem.

- Co to za król, który nie chroni swoich podwładnych? - wydukałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Władca zacisnął szczękę, widocznie nie zadowolony ze sposobu w jaki się do niego zwróciłem. Wyglądał na wręcz wściekłego, w końcu ktoś właśnie podważył jego autorytet. Powiedziałem coś, czego nie odważył się powiedzieć nikt.

- Straże! - krzyknął, kompletnie ignorując moją odzywkę. Dwójka mężczyzn natychmiast stawiła się przed drzwiami, chyląc głowy prawie do podłogi. - Przygotujcie jutro rano dziedziniec do kary cielesnej. Niewolnika doprowadźcie do pokoju.

Na wieść o jakiejś każe, obeszły mnie ciarki. Zacząłem żałować, że miałem niewyparzony język i nie wyszedłem po prostu z pokoju bez słowa.

- Tak, wasza wysokość.

- Przygotowaliście już nałożnicę?

- Za godzinę stawi się w alkowie, panie.

Domyśliłem się co jego słowa mogły znaczyć. Prawdopodobnie spraszał do siebie niewinne dziewczyny i odbierał im niewinność, a one nie miały nawet prawa się sprzeciwić. Nie musiałem go poznawać, żeby stwierdzić, że był okrutnym królem i nie znosił sprzeciwu. Mogłem jedynie żałować tych biednych kobiet, które musiały spędzić z nim noc.

Znów zostałem wyprowadzony i zamknięty na klucz w swoich obskurnych czterech ścianach.

I chociaż nie chciałem tego przyznać, moje nadzieje na ucieczkę i lepsze życie zanikały z każdym dniem coraz bardziej.

Eclipse | TaekookWhere stories live. Discover now