nine

988 107 37
                                    

Chapter nine

  Nie zamierzałem mu oczywiście wchodzić do łóżka, nic z tych rzeczy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nie zamierzałem mu oczywiście wchodzić do łóżka, nic z tych rzeczy. Opracowałem jednak plan. Uwieść go, uśpić jego czujność, aż obdarzy mnie zaufaniem. Musiał wierzyć mi na tyle, aby pozwolił mi dobrowolnie poruszać się po pałacu. Jeśli jednak ten plan nie wypali, a on będzie chciał zaciągnąć mnie do alkowy... będę musiał uciec się do trochę bardziej radykalnych środków.

Przewróciłem w dłoni nóż, który ukradłem z pałacowej kuchni. Chociaż nie podejmę się tak skrajnego pomysłu jeśli nie będę musiał, jeśli wasza wysokość nie zostawi mi wyboru, skończy z ostrzem w szyi.

Schowałem nóż pod swoje szaty, które na szczęście posiadały wewnętrzne kieszenie. Miałem duże szczęście, że udało mi się to w porę, bo kilka sekund później do drzwi mojego niewolniczego pokoju zapukał zarządca.

Okazało się, że dzisiaj będę miał „zaszczyt" znów spotkać się z królem, tym razem przy śniadaniu. Przekląłem w myślach, bo nie dostałem wystarczająco czasu, aby obmyślić mój plan bardziej szczegółowo. A, jako że czas mnie gonił, musiałem improwizować.

Na wyobrażenie swojego miękkiego łóżka i wszystkich urządzeń elektrycznych westchnąłem z rozmarzeniem. Jeszcze nigdy tak długo nie musiałem przetrwać bez telefonu czy internetu, a chociaż wydawało mi się, że jestem uzależniony, czułem, jakby czegoś mi brakowało. Chociażby codziennego przeglądania wiadomości czy oglądania głupich filmików na YouTube.

Z tą myślą o powrocie, przemierzałem korytarz pałacu, nie dając się rozproszyć pięknym zapachem dobiegającym z porcelanowych misek ustawionych na szerokiej tacy. Dziś mój cel był inny, niż to aby zapełnić żołądek. Musiałem założyć maskę, i jak prawdziwy aktor odegrać rolę. Tyle że w teatrze nigdy nie byłem, a ze sztuką miałem tyle wspólnego, co nic. Co mogło pójść nie tak...

Strażnicy rozchylili przede mną wrota komnaty, a ja wykonałem stały obowiązek zajęcia miejsca na jednej z poduszek. Dzisiejszego ranka, król przyodział liliową szatę, która zakładam, że była wciąż jego piżamą, ponieważ odsłaniała trochę więcej klatki piersiowej niż zwykle.

- Często mnie tu wzywasz. - zauważyłem, a on uniósł brew.

- Szkoda mi reszty moich podwładnych. Jeśli ktoś miałby się zatruć, wolałbym, żebyś był to ty.

Już miałem parsknąć, ale się powstrzymałem. Zgrywanie miłego będzie o wiele trudniejsze niż się spodziewałem. Zwłaszcza przy tym dupku, którego najchętniej zdzieliłbym w twarz.

- Być może po prostu lubisz moje towarzystwo.

Zaśmiał się cicho.

- Nie schlebiaj sobie.

Zignorowałem jego słowa i sięgnąłem do owoców z misy. Czas na podjęcie jakiejś akcji.

Złapałem kawałek persymony między pałeczki i zamknąłem na nim usta, próbując przez cały czas utrzymywać z nim kontakt wzrokowy. Słodki smak zagościł na moim języku, sprawiając, że sięgnąłem po kolejny kawałek. Tym razem przejechałem po nim językiem, jak po kostce cukru.

Eclipse | TaekookWhere stories live. Discover now