🌺5🌺

3.1K 144 54
                                    

Za domem znajdowała się biała ławeczka, otoczona krzewami róż. Dalej stała mała altana. Było widać, że nikt od dawna jej nie odnawiał. Jasna farba odchodziła od elementów a w dachu widoczne były dziury.
Mimo to, że nikt tutaj dawno nie zaglądał, sam ogród wyglądał pięknie. Nie był zaniedbany.

- Twoja babcia musiała naprawdę kochać róże.
-Oj tak, to były jej ulubione kwiaty. Jest w tym ogrodzie róża, która jest bardzo wyjątkowa. Chodź pokażę Ci ją.

Zaczęliśmy iść ścieżką, która prowadziła do altany. Ominęliśmy jednak ten domek i dalej podążaliśmy dróżką, która prowadziła do tylniego wyjścia z ogrodu. Nad uliczką która się tam znajdowała, była pergola, obrośnięta, białymi różami. Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem jednak, że róże wyglądały jakby były zrobione ze szkła. Płatki kwiatów były prawie przezroczyste.* Nigdy w życiu nie widziałem takich kwiatów. Wyciągnąłem rękę i dotknąłem płatków róży. Była taka delikatna, bałem się, że ją uszkodzę.

-Co to za odmiana róży? Nigdy nie widziałem takiej.
-Moja babcia mówiła na nią szkieletowa róża. Podobno nie można już jej nigdzie zdobyć. Babcia zasadziła ją, kiedy była małą dziewczynką i tak od tej pory tutaj rośnie. Chodź wejdźmy do domu.
-Dobrze

Weszliśmy do budynku tylnim wejściem. Hyunjin zaprowadził mnie do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy, poznaliśmy się bardziej.

-Wiesz co ci powiem? Im dłużej z tobą rozmawiam, tym coraz bardziej wydaję mi się, że znam cię od długiego czasu.
Tak jakbyśmy się znali od dawna.
-Mam podobne odczucia. Może to dlatego, że jesteśmy do siebie podobni?
-Możliwe. Chciałbym ci coś jeszcze pokazać. Musimy jednak poczekać, aż trochę się ściemni. Mam nadzieję, że twoi rodzice nie będą źli, że wrócisz dzisiaj późno.
-Nawet nie zauważą. Mój tata wyjechał w delegację, a moja mama kończy późno w nocy.
-Więc masz cały dom dla siebie?
-Tak, jednak wolałbym aby ktoś w tym domu był, kiedy wrócę. Tak było od zawsze. Zawsze wracałem do pustego domu. Myślałem, że po wyprowadzce się to zmieni. Jest jednak tak samo. Znowu zostaje całkowicie sam na całe dnie.
- Teraz możesz spotykać się ze mną. Jeśli tylko będziesz miał ochotę.
-Jasne. A tak w ogóle to co chcesz mi jeszcze pokazać?
-Coś magicznego... naprawdę. Nie patrz na mnie jakbym był wariatem.- byłem szczerze ciekawy co takiego magicznego chce mi pokazać Hyunjin.
- Będziemy musieli pójść na polanę, która jest za lasem, który było widać zza ogrodu.

Zegarek w telefonie pokazywał 19. Hyunjin powiedział, że to idealna godzina aby udać się na polanę.
-Poczekaj, wezmę tylko latarkę. Kiedy będziemy wracać z powrotem, będzie już ciemno.
-W porządku. To ja już wyjdę na dwór.
-Okej, ja zaraz tam przyjdę.

Wyszedłem na tył ogrodu i moje nogi odrazu poniosły mnie do magicznej róży. Chciałem jeszcze przez chwilę na nią popatrzeć. Byłem tak zapatrzony, że nie usłyszałem, że Hwang się zbliża.

-Możemy iść- dopiero głos chłopka wybudził mnie z transu.
-Jejuu, nie strasz mnie tak
-Wybacz, nie myślałem, że się przestraszysz. Chodź, możemy już iść.

Wyszliśmy z ogrodu i zaczęliśmy iść w stronę lasu. Nigdy nie lubiłem przebywać w lasach. Czułem się tam nieswojo. Każdy, nawet najcichszy dźwięk napawał mnie strachem. Zawsze unikałem spacerów po lesie. Gdybym był tutaj sam, czułbym niepokój, nawet nie wchodząc w głąb lasu. Jednak kiedy jestem z Hyunjinem mój lęk jest mniejszy. Jego obecność mnie uspokaja i sprawia, że czuję się pewniej.
-Ten las wydaje się ogromy, choć tak naprawdę drzewa znajdują się na jakiś 500 metrach. Później jest ta polana do której zmierzamy.

Chłopak miał rację, las nie był jakoś szczególnie duży. Był za to dość gęsty i przez to robił wrażenie ogromnego.
-Jesteśmy na miejscu. Pewnie zastanawiasz się po cię tutaj zabrałem. Musisz uzbroić się w cierpliwość. Za chwilę zobaczysz coś magicznego.

Nie byłem pewny czego mam się spodziewać. Rozejrzałem się wokół siebie. Wszędzie były drzewa. Oprócz tego małego placu na którym się znajdowaliśmy. Tutaj rosła trawa i jakieś polne kwiaty, których nazw nie znałem.

Powoli robiło się coraz ciemniej a ja zaczynałem odczuwać lekki niepokój. Znajdowałem się w środku lasu, mimo, iż wiedziałem, że nie grozi mi tu żadne niebezpieczeństwo. Mój umysł zaczął wyobrażać sobie różne dziwne rzeczy. Podmuch wiatru poruszył liśćmi, które wydały szeleszczący dźwięk.

Gdzieś w oddali można było usłyszeć szum lecących ptaków które przestraszone jakimś hałasem, wzbiły się w powietrze. I dla mnie to było za wiele. Kucnąłem, chowając głowę między kolana, zacisnąłem mocno oczy a rękami zakryłem uszy, aby żaden dźwięk się nie przedostał.

Po chwili poczułem na swoich ramionach uścisk. Podniosłem głowę, otwierając powoli oczy. Przede mną kucał Hyunjin. Uśmiechnął się do mnie lekko, patrząc mi w oczy. W następnej chwili uścisk na moich ramionach zelżał i przeniósł się na moje dłonie. Chłopak delikatnie złapał moje ręce i powoli odsłonił moje uszy.
-Nie bój się Lixie, jestem tutaj- powiedział szeptem, a następnie wstał. Podał mi rękę aby pomóc mi wstać.
Chwyciłem jego chudą dłoń, swoją o wiele mniejszą. Wstałem powoli, chłopak wciąż trzymał moją dłoń, po cichu powiedział abym się rozejrzał.

Po jego słowach dopiero spojrzałem wokół. Moje oczy od razu zostały zaatakowane przez zielono-żółty blask. To były świetliki. Tysiące małych owadów latało po polanie. To było naprawdę magiczne. Całość wyglądała jakby była wyrwana z jakiejś bajki dla dzieci.

Wyswobodziłem swoją rękę z uścisku i zrobiłem kilka kroków w przód. Patrzyłem jak zaczarowany na te małe świecące chrząszcze, zapominając totalnie o strachu, który towarzyszył mi przed chwilą. Nie wiem ile czasu obserwowałem jak świetliki powoli się przemieszczają. Ponownie zrobiłem kilka kroków w przód, wyciągnąłem ręce próbując złapać je w swoje dłonie. Udało mi się. Natychmiast odwróciłem się w stronę Hyunjina i zobaczyłem jeszcze bardziej magiczny obraz niż przed chwilą.

Hyunjin stał pośrodku polany, wokół niego latało mnóstwo świetlików a ich blask rozświetlał jego skórę i włosy. Wyglądał niczym magiczna istota. Jego oczy wydawały się świecić, za każdym razem kiedy któryś owad podleciał bliżej jego twarzy.

Jego usta pozostawały w szerokim uśmiechu. Z wrażenia rozłożyłem ręce zapominając, że miałem w nich złapane małe chrząszcze. Pragnąłem podejść do chłopaka jednak bałem się, że jak tylko zrobię krok ku niemu, to wszystko pryśnie niczym bańka mydlana. Stałem tak więc przez następne kilka sekund, dopóki chłopak nie podszedł do mnie.

-I jak Ci się podoba to miejsce? Jest magiczne prawda?- mówił szeptem tak jakby bał się, że mnie przestraszy.
Nie potrafiłem wydać z siebie żadnego, nawet najcichszego dźwięku. Wciąż byłem zbyt zachwycony sceną, która rozgrywała się wokół. Zdołałem tylko kiwnąć głową. Chłopak na ten ruch ponownie się uśmiechnął.

Hyunjin podszedł jeszcze bliżej mnie. Nasze buty praktycznie się stykały. Wyciągnął dłoń w moją stronę i wolnym ruchem zgarnął kosmyk moich włosów i założył je za moje ucho. Pod wpływem tego dotyku zadrżałem i poczułem, że się rumienie.
Chłopak musiał odebrać to jako znak, że zrobiło mi się zimno, ściągnął swoją bluzę i zarzucił ją na moje ramiona.
- Powinniśmy wracać, robi się późno i zimno. Nie chcę abyś był chory

___________________
*Owa róża nie istnieje. Jednak istnieje kwiat który właśnie nosi nazwę " szkieletowy kwiat" płatki tego kwiatu robią się bezbarwne podczas deszczu. Poniżej zostawiam zdjęcie

 Poniżej zostawiam zdjęcie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Love shot / HyunlixWhere stories live. Discover now