04. "say my name"

1.8K 117 149
                                    

— Lix, wszystko okej?! Wyglądasz nieciekawie — Han Jisung, najlepszy przyjaciel blondyna przyszedł spotkać się z młodszym o jeden dzień chłopcem zaalarmowany ich wcześniejszą rozmową telefoniczną

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

— Lix, wszystko okej?! Wyglądasz nieciekawie — Han Jisung, najlepszy przyjaciel blondyna przyszedł spotkać się z młodszym o jeden dzień chłopcem zaalarmowany ich wcześniejszą rozmową telefoniczną.

Kilka godzin wcześniej zadzwonił podczas własnej przerwy obiadowej w szkole, aby zapytać go o pożyczenie mu pewnej gry. Szybko zdążył zorientować się po jego głosie, że coś zdecydowanie musiało się wydarzyć. Niestety nie mógł zerwać się z lekcji, gdyż i tak nieczęsto pojawiał się w szkole i mógłby mieć problem z byciem nieklasyfikowanym na kolejny szczebel nauki w szkole średniej.

Natomiast od razu po skończeniu lekcji wyruszył do domu przyjaciela wraz z Chanem, kolejnym z ich małej paczki. Zastali poobijanego chłopaka, siedzącego przed jednorodzinnym budynkiem, trzymającego się za brzuch. To zmroziło krew w ich żyłach. Faktycznie blondyn czasem bywał poharatany, ale w takim stanie go jeszcze nie zastali, a przecież przyjaźnią się już od kilku lat, odkąd młodszy przeprowadził się do tego kraju.

— Boże, jak ty wyglądasz! Kto ci to zrobił?! — wściekły głos drugiego blondyna dobiegł do uszu dwójki chłopaków.

Felix spanikował w ich towarzystwie. Wiedział, ze nie może wyglądać teraz zbyt dobrze. A nie mógł im przecież powiedzieć o wszystkim, co dzieje się w szkole, gdyż nie chciał ich narażać na znalezienie się w podobnym stanie co on. Zresztą mieliby później problemy za właściwie bezpodstawne zaatakowanie tamtych starszaków. Postarał się przybrać lekki uśmiech i spojrzał prosto w oczy blondyna.

— Jest w porządku, Chan. Nie martw się — kłamstwa. Wszystko tak cholernie mocno go bolało, a dodatkowo wciąż w głowie wertował wspomnienia z tego niecodziennego spotkania... kogo on właściwie spotkał? Dziwnie mu nawet myśleć o tym, że odbył rozmowę z uosobieniem karmy, zagłady, czy czego tam jeszcze czarnowłosy mężczyzna nie wymienił — Wpadłem po drodze na kilku facetów. Wyglądali na bandytów. Byli wściekli, a ja... Spanikowałem i nie dałem rady się obronić — kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa. Czuł się z tym okropnie. Język palił go przy wypowiadaniu tych słów.

— Żartujesz? — szatyn spojrzał na niego zaskoczony i przybliżył się, aby lepiej przyjrzeć się przyjacielowi. Wyglądał naprawdę źle, choć nie chciał mu tego powiedzieć w twarz, gdyż z pewnością nie zabrzmiałoby to szczególnie miło — Chodziliśmy razem na boks. Byłeś drugim najlepszym zawodnikiem w grupie. I ty mówisz mi, że nie potrafiłeś się postawić? Obronić?

— Jisung, to było w gimnazjum. Parę dobrych lat temu — rzucił Chris, przewracając oczami. Felix dziękował mu za to, posyłając mu krótkie spojrzenie.

Ten chłopak zawsze był po jego stronie. Obydwaj byli, jednak to z Christopherem miał znacznie bliższy kontakt. Można by powiedzieć, że bywały chwile, w których dosłownie rozumieli się bez słów. Zawsze potrafił dać dobrą poradę, byli dla siebie praktycznie jak bracia. W przypadku szatyna było podobnie, ale zdarzały im się sprzeczki. Nawet o najdrobniejsze sprawy. Po prostu czasem ich dwa zawzięte charaktery kolidowały, co powodowało problemy, ale na ogół i tak było dobrze. Uwielbiał tę dwójkę.

red lights ❦ hyunlix Where stories live. Discover now