Rozdział III

368 9 0
                                    

Obudziłam się z promieniami słońca na twarzy. Musiałam zapomnieć zaciągnąć zasłony przed pójściem spać o świcie. Ostatnie dni były łatwe, a w moim pokoju wciąż panowała ciężka atmosfera. Wędrówka przez las zakończyła się katastrofą i odkąd wróciłam do posiadłości, starałam się unikać Aarona. Powtarzałam sobie, że byłam idiotką. Aaron i ja nigdy nie będziemy sobie równi. Utrzymywałam niski profil. Jak tylko go zauważyłam, wyszłam z pokoju. W rezultacie wpadałam na wszystkich w rezydencji. Przez większość czasu starałam się skrócić rozmowę, ale zaczynałam poznawać innych chłopaków trochę lepiej. Był Vladimir, głowa rodziny. Beliath, kobieciarz. Ethan, palant. Raphael, marzyciel. I Ivan, przestraszony tyran, który mnie zaatakował. Wreszcie był Aaron. Mimo, że łączyła nas więź, wciąż miałam problem z rozgryzieniem go. Wyglądał na życzliwego, ale już nie raz mnie skrzywdził... Uważał się za człowieka praktycznego, ale z naszych rozmów mogłam wywnioskować, że jego emocje były dość złożone... Był bardzo silny, ale czasami przypominał mi niezdarnego szczeniaka o dużych łapach... Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Zasnęłam, zastanawiając się nad sytuacją. Obudziłam się o zmroku, czując się odświeżona i zdeterminowana. Postanowiłam trochę wyjść i przestać się wszystkiego tak bać. W końcu to był mój dom, tak samo jak Aarona...

*korytarz*

Vladimir: Dobry wieczór, Eloise. Właśnie miałem zapukać do Twoich drzwi.

Eloise: Szukałeś mnie? Dlaczego?

Vladimir: Minęło trochę czasu, odkąd wprowadziłaś się do posiadłości. Wpadłem na Ciebie już kilka razy, ale nasze rozmowy zawsze były bardzo krótkie. Pomyślałem, że może czas lepiej się poznać.

Eloise: Więc chciałeś pogadać? Dobrze, ale o czym chcesz porozmawiać?

Vladimir: Nie martw się, proszę! Nie poproszę, żebyś mi się zwierzała. Chcę się tylko upewnić, że wszystko u Ciebie dobrze. I że nie masz problemu z przyzwyczajeniem się do nowego życia tutaj.

Eloise: Cóż, kiedy nie krzyczą na mnie za wypicie drinka w kuchni, bywa całkiem nieźle.

(Sądząc po wyrazie jego twarzy, trafiłam w sedno... Jestem dziś na szczycie mojej gry!)

Vladimir: Ja... Proszę wybacz mi moje zachowanie. Nie zdawałem sobie sprawy, jak... niegrzecznie musiałem brzmieć. To było głupie. Tak przywykłem do tego, że kuchnia jest pusta, że byłem zaskoczony, że Cię tam znalazłem. Masz pełne prawo tam być, kiedy tylko chcesz. Nie wspomnę o tym ponownie.

Eloise: Jeśli to Ci tak bardzo przeszkadza, to naprawdę nie rozumiem, dlaczego miałabym tam wracać. W końcu od tamtej nocy w kuchni... tak naprawdę nie czułam potrzeby jedzenia czegokolwiek.

(Po powrocie do sierocińca nie mogłam przetrwać ranka bez batonika muesli, który miałby mnie pociągnąć do lunchu, i zawsze potrzebowałam jabłka na popołudniową przekąskę...)

Vladimir: Aaron powiedział mi, że to zupełnie normalne, że Kielichy straciły apetyt. Spotkał kilka w swoim życiu.

Eloise: Nie czuję się tak głodna jak wcześniej, ale Aaron nadal wydaje się zmartwiony...Vladimir: Ponieważ mu na Tobie zależy. Aaron wspominał, że poprosił Cię, abyś dołączyła do niego na jednym z jego spacerów. Jak poszło?

(Nie ma potrzeby wchodzić w szczegóły... Postaram się być niejasna.)

Eloise: Było w porządku. Poszliśmy na mały spacer. Świeże powietrze dobrze mi zrobiło.

Vladimir: Aaron zawsze czuje się lepiej, gdy jest na zewnątrz. Las otaczający dwór jest tak naprawdę jego domeną. Zna każdy cal tego miejsca. Ale wydajesz się być czymś zdenerwowana. Nie udało Ci się dokończyć z nim rozmowy?

Aaron - ścieżkaWhere stories live. Discover now