Rozdział VII

418 9 0
                                    

Obudziłam się z długiego snu w chwili, gdy słońce zachodziło na horyzoncie. Aarona nigdzie nie było. Wtulona pod moją pościelą, wciąż czułam jego zapach na poszewce, na poduszce obok mnie. Powoli budziłam się ze snu. Na wieczornym niebie pojawiło się kilka szarych chmur, ale nad nami jasno świecił sierp księżyca. Przyszłość nie wydawała się tak jasna, ale coś głęboko we mnie mówiło, że burza wkrótce minie. Z nadzieją postanowiłam zobaczyć, co się dzieje w rezydencji. Było prawie za cicho, zwłaszcza po ostatnim zamieszaniu.

*salon*

(Hej, ktoś tu jest...)

Beliath: Sądząc po zdziwionym wyrazie Twojej twarzy, nie spodziewałaś się, że mnie tu zastaniesz... To zawsze trochę smutne, gdy okazuje się, że piękna, młoda dama czeka na kogoś innego.

Eloise: Naprawdę nie możesz powstrzymać się od flirtowania ze mną, prawda?

Beliath: A może mogę, ale wolę nie? W każdym razie... Wybiegłaś wczoraj ze spotkania... Prawdopodobnie miałaś ochotę kogoś zabić. I rozumiem dlaczego! To frustrujące, kiedy nikt Cię nie słucha. Może mimo wszystko nie powinnaś była przychodzić na spotkanie.

Eloise: Nie jestem...

Beliath: Wystarczająco trudno jest im zaakceptować Ivana w pobliżu. Każdy zajmie trochę czasu, zanim zrozumie, że masz coś do powiedzenia w tej sprawie.

Eloise: Najwyraźniej Tobie też zajmie trochę czasu. Ciągle mi przerywasz.

Aaron: O, tu jesteś, Eloise. Przepraszam, że Ci przeszkadzam. Możemy się spotkać w ogrodzie, jak tylko będziesz wolna?

Eloise: Niczego nie przerywasz. Zaraz będę.

*główny salon*

(Prawie zapomniałam, że miałam się spotkać z Farah... ale chyba nie ma jej w pobliżu.)

Na zewnątrz już się ściemniało. Usiadłam do fortepianu i zaczęłam grać piosenkę, ale po kilku taktach przerwałam. Nie mogłam się doczekać rozmowy z Aaronem.

(Cóż, wygląda na to, że Farah w najbliższym czasie się nie pojawi. Prawdopodobnie powinnam porozmawiać z Aaronem. Wrócę później, aby zobaczyć, czy tu jest.)

*ogród*

Tak się cieszyłam, że o zmierzchu wychodzę na zewnątrz i oddycham świeżym nocnym powietrzem. Czułam się, jakby z mojej wizji został usunięty filtr. Teraz wszystko widziałam znacznie wyraźniej. Ale na początku nie zauważyłam Aarona. Kiedy zobaczyłam jak wychodzi z cienia, poczułam, jak ogarnia mnie nagła moc. Prawie jakbym była niezwyciężona. Gotowa na każde niebezpieczeństwo. Z nim. Dla niego. Dla nas.

Aaron: Eloise, cieszę się, że przyszłaś. Wiem, że ostatnia noc była...

(Chwila prawdy! Co powie?)

Aaron: Cóż, ostatnia noc była trudna. Byłem przygnębiony i przepraszam, że pozwoliłem emocjom wziąć górę.

Eloise: Zwierzyłeś mi się. Teraz czuję, że znam Cię lepiej.

Aaron: Dużo powiedziałem wczoraj wieczorem. Wiesz, że nie jestem zbyt dobry w wyrażaniu siebie. Nie jestem pewien, czy powiedziałem Ci wszystko, co było w moim sercu. Jestem człowiekiem czynu. Tak już po prostu jest. Dlatego chciałem to zrobić... Aby pokazać Ci... kim jestem. Czym jestem.

Eloise: Naprawdę bym tego chciała.

Aaron: Dziś wieczorem będę mógł zmienić się w wilkołaka, nie narażając Cię na żadne niebezpieczeństwo. Księżyc jest jeszcze w pierwszej kwadrze i warunki są odpowiednie.

Aaron - ścieżkaWhere stories live. Discover now