Księga I

586 20 3
                                    

"Od dziecka wiedziałem że jestem lepszy od innych, umiałem czytać szybciej niż skończyła się moja amnezja dziecięca, nauka pisania też nie zajęła mi długo. To było oczywiste że jestem geniuszem. Mając cztery lata wypadłem przez okno z pierwszego piętra, to moje pierwsze wspomnienie. Wtedy też przypomniałem sobie, że tak naprawdę nie jestem dzieckiem z przeciętnej polskiej rodziny. Nazywam się Adam Mickiewicz."

Rok szkolny trwał już miesiąc, większość osób trafiła do tej klasy przez przypadek. Podobnie Mickiewicz, który wszystkim był znany jako Robert nie do końca rozumiał jak tu trafił. Owszem zawalił egzamin ósmoklasisty z matematyki... angielski też nie poszedł mu najlepiej, no i z polskiego większość punktów miał za pytania z Pana Tadeusza, ale czy to oznaczało że musiał trafić do klasy humanistycznej w jakimś przeciętnym liceum?

Tego dnia Robert obudził się ze złym przeczuciem, ale czemu intuicja podpowiadała mu że spotka go coś... nie to nie była obawa przed kartkówką, bardziej nieuzasadniona irytacja? Pamiętał to uczucie jeszcze z poprzedniego życia, było bardzo silne. Jednak co je wywoływało. Po chwili stwierdził że bezczynne leżenie nie przyniesie rozwiązania, wstał więc i podminowany zebrał się do szkoły. Gdy tylko wszedł do klasy usłyszał rozmowy dotyczące ucznia który ma dołączyć do klasy.

-Ciekawe czemu zmienia szkołę po ledwo miesiącu...- Rzucił obojętnie mijając podekscytowaną grupkę i pokierował się na tył klasy, zobaczył jednak że jego znajomi nie zostawili dla niego miejsca więc zrezygnowaniu usiadł przy oknie w pustej ławce niemal z samego przodu. Lekcja zaczęła się chwilę później.

Nauczycielka pojawiła się spóźniona parę minut, a dosłownie po tym jak zamknęła drzwi, te otwarły się ponownie by wszedł przez nie oczekiwany przez wszystkich nowy uczeń. Robert natychmiast się wyprostował z dziwnym uczuciem w brzuchu, ta dziwna irytacja którą odczuwał nasilała się z każdą sekundą. Zaczynając od wyglądu chłopaka, który był ubrany w czarne dzwony, białą koszulę i duży zielony sweter, kończąc na jego głosie i sposobie ruszania się.

-Hej, jestem Emil.- powiedział po czym nauczycielka kazała mu usiąść. Ten nie wyglądał na jakkolwiek zestresowanego tą sytuacją, niemal rzucił plecakiem na ławkę przy której siedział Mickiewicz jednak nikt poza Robertem nie zwrócił na to uwagi. Chłopak uważnie przyglądał się jak nowy uczeń otwiera plecak w którym widać charakterystyczną puszkę. Wtedy tez połączył fakty. Spojrzał na brzoskwiniowego liptona na ławce, na zamknięty już plecak, a na koniec jego oczy spotkały się z czarnymi oczami nowego ucznia. Uczucie w jego żołądku nasiliło się, nie była to już tylko irytacja ale pewna nostalgia. Wyrwał ze swojego zeszytu kawałek kartki i starannie napisał na niej

"Czy ty masz przy sobie Harnolda?"

Podsunął chłopakowi kartkę tak by ten ją zauważył, ten przeczytał pytanie i uśmiechnął się w sposób, który obudził coś w Robercie. Inny rodzaj podirytowania. Westchnął zrezygnowany i starał się skupić na lekcji. Co chwile jednak łapał się na patrzeniu na Emila. Ten dzieciak z pewnością miał przy sobie piwo w pierwszy dzień jak pojawił się w szkolę. W Mickiewiczu budziło to uczucie które nazwałby podziwem, ale też patrzył na niego jak na jedną z pustych tapeciar, nie mógł wyzbyć się takiego uczucia mimo że po raz pierwszy się spotkali... przynajmniej w tym życiu. 

Zaraz na przerwie do Emila zleciała się grupa dziewczyn a Robert obojętnie wyszedł z klasy by już do końca dnia siedzieć ze swoimi kolegami na końcu klasy. Nie rozmawiali za dużo o nowym uczniu poza stwierdzeniami że "Pizda z niego" oraz "Od razu widać że gej". Mickiewicz zrezygnował z wyżalenia się przed nimi o swoich odczuciach, powiedział jedynie:
-Widać po nim że jest pusty.- Na co jego koledzy pokiwali głowami i zaczęli rozmawiać o rzeczach w ich odczuciu bardziej męskich. 

PeachTea | słowakiewiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz