Rozdział 11

6 1 0
                                    

Per. Karol

  Gdy już zjedliśmy, Marcin odwiózł mnie i Huberta pod mój dom.
  Na miejscu, Hubert od razu wyszedł z samochodu rzucając szybkie "narazie", mnie jeszcze Marcin zatrzymał na moment.

-Świetnie się dziś bawiłem, oczywiście na początku było nudnie, ale później...
-Zamknij się psie- przerwałem, nie miałem ochoty dłużej tego słuchać.- Jeszcze raz coś takiego zrobisz, a przysięgam że zgłosze to na policję.
-Doprawdy? - chwycił mnie za nadgarstek wykręcając go tak że aż mnie to zabolało.- Może jeszcze powiesz to Hubertowi? Powiesz to jak bardzo Ci się to podobało i najchętniej byś to powtórzył, chłopak by się załamał, może lepiej będzie jak ja to zrobię.
-Nie, proszę, nie mów mu nic..- odpowiedziałem z przerażeniem.
-Więc radzę byś był wobec mnie posłuszny i robił to co Ci karze, inaczej nie tylko mu powiem, lecz i coś mu się stanie, zrozumiano?
-T-tak..- musiałem się od razu zgodzić, nie mogę pozwolić na to by Hubertowi stała się krzywda.

  W końcu Marcin mnie puścił, szybko wyszedłem z auta i skierowałem się w stronę domu, wyciągnąłem klucze i otworzyłem drzwi do domu, jeszcze ostatni raz spojrzałem w stronę samochodu, Marcin widząc to ruszył z piskiem opon, wszedłem do domu zamykając za sobą drzwi na klucz.
  Zobaczyłem że chłopak położył się na kanapie, pewnie jest zmęczony tym co się dzisiaj działo, sam w pewnej chwili odczułem zmęczenie lecz nie mogłem tego po sobie poznać.

-Idziesz, już spać?- zapytałem blondyna wchodząc do dużego pokoju.
-A nie widać?- słychać było w jego głosie poirytowanie.
-Myślałem że jeszcze coś porobimy- szybko zarzuciłem z krzywym uśmiechem na ustach, lecz widziałem że chłopak nie ma ochoty na nic- to chociaż coś zjedz, nic nie wziąłeś z maka.- skierowałem się do kuchni.- Do wyboru mam, tosty, kanapki, jajecznicę, lub zrobić pancake'i.
-Sam wybierz- usłyszałem z pokoju obok.
-To zrobię tosty.

  Wziąłem potrzebne składniki i zacząłem szykować jedzenie.

*kilka minut później*

  Gotowe tosty położyłem na talerz i zaniosłem dla chłopaka który dalej leżał na kanapie.

-Proszę bardzo, zrobiłem tosty dla ukochanej osóbki na świecie.
-Dzięks.

  Gdy już miałem siadać na kanapie, poczułem że telefon w tylnej kieszeni spodni zaczął wibrować, wziąłem telefon by spojrzeć kto dzwoni.
  Marcin..., miałem nadzieję że na dzisiaj już sobie odpuści, jak widać myliłem się, odrzuciłem połączenie myśląc że da mu to do zrozumienia że nie mam już dzisiaj checi na jego gierki, jednak on nie odpuścił i w koło dzwonił, musiałem niestety odebrać, ale na pewno nie przy Hubercie.

-Jakby co to będę na górze- powiedziałem w stronę Huberta lecz był zajęty sporzywaniem zrobionych i jeszcze ciepłych tostów, naprawdę musiał być głodny.

  Poszedłem na górę do swojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi, telefon nieprzerwalnie dzwonił, czego ten śmieć ode mnie chce.

-Halo?- w między czasie usiadłem na łóżku.
-Hej kocie - usłyszałem znajomy i znienawidzony dla mnie głos w słuchawce.
-Czego znowu chcesz, nie możesz w końcu zostawić mnie w spokoju, tylko ciągle mnie nachodzić nawet telefonicznie? - czułem jak zdenerwowanie przejmuje nade mną kontrolę.
-Grzeczniej masz do mnie mówić, bo inaczej wiesz co będzie, a po drugie to stęskniłem się już za twoim słodkim głosikiem i za...
-DOSYĆ- przerwałem mu z podniesionym tonem, jednak szybko ucichłem, nie chciałem by to usłyszał Hubert.
-No dobrze spokojnie, złość urodzie szkodzi, wracając... mam nadzieje że dotrzymujesz naszej umowie? Bo wiesz co będzie.
-Nie, nic nie wie co się stało, nawet o nic nie pytał.
-To świetnie kochanie.
-Dlaczego to robisz, czemu nie możesz dać mi spokojonu? CO JA CI TAKIEGO KURWA ZROBIŁEM - już nie wytrzymywałem, tyle pytań a tak kurwa mało odpowiedzi.
-Oh skarbie przecież wiesz dlaczego, mówiłem Ci już, szkoda tylko że mnie jak zawsze nie słuchałeś.
-Daj mi święty spokój pojebie, mnie i Hubertowi.

  Po tych słowach się rozłączyłem, nie miałem zamiaru go słuchać ani chwili dłużej.
  Czułem się bez silny, nawet nie mogę o tym powiedzieć chłopakowi, nie mogę pozwolić na to by się o tym wszystkim dowiedział, muszę to sam zakończyć nie angażując go w to ani nikogo innego, czułem że oczy robią się szklane od napływających łez, po chwili usłyszałem pukanie do drzwi, szybko wytarłem łzy, by nic nie było widać.

- Wchodź- zawołałem.
-Czy wszystko dobrze?- zapytał zmartwiony chłopak w progu pokoju.
-Tak, chodź- machnąłem ręką na znak żeby wszedł.

  Chłopak grzecznie podszedł do mnie, złapałem go za biodra i usadowiłem na swoich kolanach, zauważyłem że zaczerwienił się z tego powodu.

-Czy na pewno wszystko dobrze?- powtórzył pytanie.
-Oczywiście, obok Ciebie zawsze jest najlepiej.

  Po tych słowach chłopak się do mnie przytulił i usnął.
  Położyłem nas obu i po chwili również zasnąłem.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 11 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wcześniej był TYLKO przyjacielem, teraz kimś więcej... ❤️Where stories live. Discover now