Rozdział 6

49 2 0
                                    

-Y/N i Hwasa stańcie po obu, stronach Sana- komendruje Yeji. -Yeosang, upewnij się, że tym razem jesteśmy w środku kadru.
Hwasa wspina się na palce, żeby było ją widać zza ramienia Sana. Ja stoje obok niego, starając się nie dać po sobie poznać, że mam już dość, a Yeji przukcnęła i puszcza oko do obiektywu. Słychać kliknięcia i wreszcie mogę odetchnąć z ulgą.
Yeji odebrała od Yeosanga swoją komórkę i ocenia krytycznie ujęcie.
-Niezłe, ale może zróbmy jeszcze jedno.
-Nie!-protestujemy jednocześnie ja i Yeosang.
To już piątek zdjęcie i przysięgam, ze jeśli zacznie robić kolejne, schowam przed nią telefon.
-No dobra, będę musiała wrzucić to. Otaguję was wszystkich... Oprócz ciebie, Y/N.-Yeji przewraca oczami.
-Dlaczego nie otagujesz Y/N? -pyta z zaciekawieniem San.
-Y/N nie ma konta na instagramie. Bojkotuje media społecznościowe. To taki jej bzik. -Wyjaśnia Yeji.
San przygląda mi się uważnie. Czekam na nieuchronne pytania, ale nie zaczyna mnie przesłuchiwać. Kiwa tylko nieznacznie głową, jakbym mu zaimponowała. Zaraz potem zauważa Yunho i piłkarzy, którzy właśnie weszli do świetlicy.
-Przepraszam na chwilę- mówi do nas i rusza w ich kierunku wołając: Hej Yunho, jak sobie radzi twoja drużyna?
Grupka chłopaków wita go ciepło.
-Potrzebujemy cię ,stary -Mówi Yunho , poklepując go po plecach. - W ostatnim meczu byłeś fenomenalny.
Obserwuje, jak rozmawiają i się śmieją, jak gdyby byli starymi dobrymi przyjaciółmi. Rozpoczęliśmy naukę w Hinton Dale zaledwie kilka tygodni temu, ale już teraz nie brakuje osób, które chcą się zakumplować z Sanem. Widziałam jak łatwo nawiązuje kontakty z ludźmi, jak dyskutuje z nimi o muzyce, polityce, ciuchach, zmianie klimatu, youtuberach, filmikach z gadajacymi zwierzakami-bez względu na temat bez względu na to, z kim rozmawia, zawsze potrafi znaleść wspólny język. A najdziwniejsze jest to, że zawsze wydaje się w tym taki szczery, nigdy nie robi nic na siłę. Chciałabym mieć jego kompetencje społeczne.
Cieszę się, że chodzi z nami na psychologię. Za nami dopiero kilka lekcji, ale ja i Yeosang już i tak ledwo nadążamy, trochę z powodu metod nauczania Pani Rose, która zasypuje nas toną materiałów. To San zawsze wie, o co zapytać, żeby wyjaśniła nam omawiane teorie, chociaż założę się, że robi to tylko po to, żeby pomóc pozostałym uczniom, bo sam już kilka razy ją poprawiał. Na przykład kilka dni temu referując pobieżnie zasady etyczne obowiązujące w badaniach psychologicznych, Pani Rose przeczytała, że "Zgodnie z wytycznymi Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego osoby biorące udział w badaniu zawsze powinny wyrazić świdomą zgodę". Właśnie wtedy San zabrał głos:
-Tak, proszę pani, ale czy bez wyjątku? Na przykład w naturalistycznych badaniach obserwacyjnych, w miejscach publicznych, gdzie ludzie zdają sobie sprawę, że mogą być obserwowani, świadoma zgoda nie jest konieczna.
Pani Rose zaczęła szperać w swoich notatkach i niechętnie przyznała mu rację. Teraz wygląda na spanikowaną za każdym razem, gdy San podnosi rękę.
Hwasa twierdzi, że tak samo jest na matmie i fizie. Słyszałam, jak niektórzy nazywali go geniuszem. Dyrektor Namjoon musi zacierać ręce, że San wybrał jego szkołę-sam podciagnie Hinton Dale w rankingach.
San wraca do nas, ale natychmiast zostaje przechwycony przez Mingi'ego, który pojawia się nagle, ogarniając grzywkę z oczu. Wiem, że nie chce rozmawiać z nami. Chociaż chodził do St Nic's, ani razu nie zmienił ze mną słowa. Jest zbyt popularny, żeby zadawać się z moją ekipą.
-Hej, San myślałem o założeniu na WatsAppie grupy dla graczy w Undergroung Revolution. Kilku chłopaków chce mieć kontakt online. Moglibyśmy ustalić termin... Zespoły. Co ty, na to?-pyta, przeciągając nonszalancko sylaby.
-Spoko, brzmi nieźle-odpowiada San.
Mingi przybija mu żółwika i odchodzi, stukając w klawiaturę komórki.
-Co to jest Undergroung Revolution? -pytam Sana.
-To gra.
-Gra wideo?-Na twarzy Yeosang'a maluje się niedowierzanie-To był Song Mingi. On nie jest typem gracza. Przez całe lato balował na Ibizie!
-Wygląda na to, że Undergroung Revolution skłoniła go do zmiany zdania.-San wzrusza ramionami.-To ja mu pokazałem. To nowa gierka, jeszcze nie jest super popularna, ale to będzie hit , megahit! Powinniśmy zagrać online,Yeosang.
Na twarzy Yeosang'a widać rozczarowanie.
-Nie mam Xboksa. To znaczy miałem, ale mój młodszy brat Ni-ki zalał go sokiem... no i sam rozumiesz... Jeszcze nie wymieniłem na nowy.
Yeosang jest wyraźnie skrępowany. Nie chce się przyznać San'owi, że nie stać go na nową konsolę. Jest zbyt zajęty opieką nad młodszym rodzeństwem, żeby złapać jakąś sobotnią fuchę, a jego rodzice zasuwają dzień i noc, żeby wiązać koniec z końcem.
-Coś się wymyśli- kwituje San.
Czekam, aż San dokończy. Najprościej byłoby zaprosić Yeosang'a do siebie, ale zaproszenie nie pada. Próbuje przetrwać niezręczną ciszę.
-Ktoś chce m&m'sa?- pytam, wyciągając paczkę drażetek.
Yeosang i Yeji rzucają się na nią, a San grzecznie odmawia. Sądząc po jego figurze, nic niezdrowego nie przejdzie mu przez gardło.
Wpatrzona w komórkę Hwasa wydaje z siebie gniewny pomruk.
-Co sie stalo? - pytam
-Odświeżyłam stronę, żeby kupić bilety na koncert The Cave Dwallers! -woła- A teraz podają, że się wyprzedały. Jak mogły się tak szybko skończyć? To absurd!.
-Och nie- jęczy Yeji. -To ich pierwsza trasa od dwóch lat. Nie mogę uwierzyć, że ich nie zobaczymy.
-To nie moja wina- protestuje Hwasa.
-Zaczekajcie- mówi San, w skupieniu pisząc coś ma swoim telefonie. -Tak jak myślałem. Popatrzcie, znalazłem stronę, na której mają jeszcze bilety.- Uśmiecha się szeroko. -Lepiej się pośpiesz, bo znów wykupią. Podeślę ci linka.
Po jej otwarciu Yeji i Hwasa wyglądają, jakby miały zaraz eksplodować z radości.
-O Boże ta strona wymiata. Moje życie już nigdy nie będzie takie samo- oznajmiła dramatycznie Yeji.
-A wy? -San zwraca się do mnie i Yeosang'a- Nie kupujecie biletów?.
-Cave Dwellers to nie moja bajka- odpowiada Yeosang.
-A u mnie chwilowo krucho z kasą- mówię, siląc się na beztroskę, chociaż tak naprawdę jestem kompletnie załamana, że nie pójdę na ten koncert.
Ja Yeji i Hwasa szalałyśmy za The Cave Dwallers, zanim stali się tacy popularni. Tak bardzo bym chciała zobaczyć ich na żywo, ale jestem spłukana, a nie ośmielę się poprosić o pieniądze od mamy. Wakacje w Hiszpanii pochłonęły całe jej oszczędności, a wiem, że od odejścia taty musi się liczyć z każdym groszem.

Nowy ChłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz