Rozdział 36

18 1 0
                                    

Ludzie dziwnie na mnie patrzą, kiedy mijam ich, fałszując na cały głos. Powinnam się przymknąć, ale na playliście, którą przygotował dla mnie San, są wyłącznie moje ulubione kapele- The Killers, The Cave Dwellers, Florence and the Machine- oraz kilka pięknych utworów Niny Simone. Wysłał mi ją wczoraj w nocy, chociaż powinien był odpoczywać. Przyszła z wiadomością "Myślę o tobie". Nie napisałam mu tego, ale też o nim myślałam. Prawdę mówiąc, jestem w stanie myśleć wyłącznie o nim. Nie mogłam przez to spać. Martwię się o niego. Zawrócił mi w głowie.Przystaję na końcu uliczki, szukając piosenki, która doda mi animuszu przed spotkaniem ze Zbójem. Motyw z Rocky'ego- git! Spinam się w sobie i ruszam naprzód, ale Zbój nie podbiega do furtki, żeby mnie obszczekać. Wokół panuje cisza, a w ogródku nie ma śladu psa. I wtedy zauważam przyklejony do ogrodzenia plakat formatu A4 w foliowej koszulce.Podchodzę bliżej, żeby przeczytać ogłoszenie. Górną połowę zajmuje kolorowe zdjęcie Zbója, a pod spodem wielkimi czerwonymi literami napisano:

Czy widzieliście Zbója? Zbój zaginął w piątek 9 listopada. To czarny pięcioletni staffordshire bull terrier. Ma obrożę ze swoim imieniem i moim numerem telefonu. Z informacjami proszę dzwonić do Barry'ego 07700900951. Znalazca otrzyma nagrodę w wysokości 50 funtów*.

Na samą myśl, że taki agresywny pies błąka się gdzieś w pobliżu, czuję chłód. W oddali, przy wejściu do szkoły zauważam Yeosanga. Podobnie jak w klubie nie jest już uroczo rozchełstany jak kiedyś. Zrezygnował z workowych dżinsów i porozciąganych koszulek na rzecz modniejszego wyglądu. Nie przypomina już chłopaka, z którym dorastałam. Ale gdy podchodzę, dostrzegam niepewność na jego twarzy, chociaż przepraszał mnie za sobotni wieczór chyba z dziesięć razy.-Cześć, Yeosang!- wołam do niego.- Nie uwierzysz. Pamiętasz to psisko, Zbója? Zaginął! Na bramie jest plakat. Nie wydaje się szczególnie zdziwiony. -I dobrze. Przynajmniej nie będzie cię już terroryzował. Wchodzimy po marmurowych schodach do szkoły.- Jak było u Sana? Udało wam się popracować? Wpatruje się we mnie intensywnie, jak gdyby chciał wyczytać odpowiedź z mojej twarzy.-Tak, odwaliłam kawał dobrej roboty.- Nie zamierzam mu mówić, że San właściwie zaprosił mnie na randkę. Nie jestem pewna, jak  zareaguje. Dziwnie się czuję,ukrywając coś przed moim najlepszym kumplem, ale ostatnio coś  między nami się popsuło.- Wszystko ci streszczę na przerwie.- Łapię go za ramię.- Posłuchaj, Yeosang, martwię się o Sana. Chyba jeszcze nie doszedł do siebie po wypadku. Wczoraj miał jakby mininapad. Jego tata ma go zawieźć z powrotem do szpitala. Yeosang gwiżdże. -O rany. Nic mu nie było, kiedy poszliśmy pobiegać w piątek wieczorem, na sobotnim treningu też nie.-Za to ty poczułeś się gorzej- dogryzam mu. -Yeosang to super, że pracujesz nad kondycją, skoro ci na tym zależy, ale jeśli to dla ciebie taki wysiłek, powinieneś trochę wyluzować. Odpadłeś na bite dwanaście godzin.-Potrafię nadążyć za Sanem -protestuje Yeosang. -Tak jakby. Jeszcze nie byłem tak wyczerpany. Cały następny dzień też się marnie czułem Nie rozumiem, co się ze mną stało. Nie powinienem był zasnąć na tak długo. Nawet wypiłem napój energetyczny, który San dla mnie przygotował. Jest jak paliwo rakietowe. Powinienem po nim tryskać energią. -To bardzo proste: San za bardzo przykręcił ci śrubę i zasnąłeś ze zmęczenia. Może... zwolnij tempo okej? Yeosang spuszcza głowę, miękkie loki opadają mu na czoło. -Nie było mnie, kiedy mnie potrzebowałaś, Y/N.- Gdy podnosi wzrok, jego niebieskie oczy są pełne skruchy.- Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby naprawdę stała ci się krzywda. -Yeosang!- wołam poirytowana.- Po raz ostatni: przestań mnie przepraszać. Doprowadzasz mnie do szału. Nic się nie stało. Był przy mnie San.-Tak. Był przy tobie San- powtarza powoli Yeosang.W korytarzu spotykamy Yeji, która wypina komiczne piersi, żeby zademonstrować wiszące na srebrnym łańcuszku nieśmiertelniki.-Podobają się wam? Postanowiłam pójść w stylu militarny- uśmiecha się znacząco, wskazując swoje szorty khaki. Chwytam nieśmiertelniki i odczytuję napisy. Na jednym są wygrawerowane imię Yeji i jej data urodzenia, a na drugim- cytat: "Moda przemija, styl jest wieczny". Yves Saint Laurent. -Boskie- zachwycam się szczerze. -Też  powinniście sobie takie kupić. Wszyscy oszaleli na ich punkcie, odkąd zobaczyli je u Sana.Yeosang potrząsa głową.-Dzięki, ale daruję sobie. -Ile kosztuje taki naszyjnik?- pytam.-Mój to egzemplarz vintage...-Okej, ale ile kosztował?- nie daję za wygraną. -Trzysta pięćdziesiąt funtów plus grawerunek*- wypala Yeji wyraźnie skrępowana -Wow! Można dostać tańszą wersję?- pyta Yeosang. -Tak... podróbkę, ale po co? Od razu widać, że to tylko imitacja. A zresztą to był prezent od rodziców na nadchodzące święta i moje urodziny, więc wszystko gra- broni się Yeji.-Myślałam, że w ramach urodzinowego prezentu lecicie z mamą na weekend do Paryża. Od dawna o tym trąbisz- przypominam.Przez jej twarz przemyka skurcz żalu, ale zaraz mówi wesoło:-Polecę do Paryża na osiemnastkę. Wtedy będzie jeszcze fajniej. Będę mogła napić się szampana na Polach Elizejskich.-Niezły plan- chwalę ją, starając się być dobrą przyjaciółką.- Ale nigdy nie zapominaj, że jesteś ikoną mody. To ty wyznaczasz trendy, a inni za nimi podążają. Mówię to żartobliwym tonem, ale naprawdę, tak uważam, a Yeji przybija mi piątkę i ze swoim najlepszym amerykańskim akcentem oznajmia:-Racja, siostro!Ruszamy zatłoczonym korytarzem i przed gabinetem dyrektora zauważam Sana pochłoniętego rozmową z panem Kime'm. Nie chcę im przeszkadzać, chociaż martwię się, czy z Sanem wszystko w porządku. Próbujmy ich minąć, ale San daje nam znak, żebyśmy podeszli.-Nie sądzicie, że wszyscy mają już dość obecnej świetlicy?- pyta, wciągając nas w środek rozmowy.- Zarząd na pewno podjął decyzję, co kupić. Zrobiliśmy to, o co pan prosił- zorganizowaliśmy zbiórkę.-Tak, wieczór w klubie, który zakończył się twoją hospitalizacją.- krzywi się pan Kim.-Ale San ma rację, panie dyrektorze. Przydałoby nam się miejsce, gdzie można odpocząć- wtrąca szybko Yeosang.-Teraz to nie świetlica, tylko kostnica. Można wpaść w depresję- wzdycha Yeji.-W atrakcyjnym miejscu przykładalibyśmy się bardziej do nauki- dodaję nieszczerze.Pan Kim mruży oczy.-Takich spraw nie załatwia się z dnia na dzień.-Ale życie jest zbyt krótkie, żeby pozwolić, aby proces decyzyjny ugrzązł z powodu biurokracji. A tak w ogóle, panie dyrektorze- zmienia temat San, wskazując nos mężczyzny- Powinien pan przebadać ten pieprzyk. Proszę się umówić już dziś. Zmienił kształt w ciągu ostatnich tygodni, a to zły znak.Ręka dyrektora wystrzeliła w kierunku nosa.-Mówisz poważnie?- pyta wpół rozgniewany na wpół zszokowany.-Jak najbardziej, panie dyrektorze- zapewnia San.- A teraz proszę wybaczyć, ale muszę już iść. Nie chcę się spóźnić na zajęcia.- Rusza korytarzem a my, oniemiali, za nim.

                                  * 

-------------------------------------------------
50 funtów- około 260 zł
350 funtów- około 1825 zł




Nowy ChłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz