Rozdział 69

14 1 0
                                    

Osuwam się na podłogę. Tutaj dzieje się coś strasznego. Muszę się stąd wydostać i zabrać ze sobą bluzę. Zadzwonię na policję, oddam im ją, żeby mogli przebadać ubranie w laboratorium, i powiem, że muszą ustalić, co jest nie tak z tymi ludźmi.

Biorę się w garść, wpycham bluzę do plecaka i wybiegam z pokoju, ale kiedy ruszam w dół schodów, martwieję, bo słyszę jakiś odgłos - stłumiony jęk, skamlenie? Próbuję stwierdzić, skąd dobiega. Na piętrze jest jeszcze jeden pokój, do którego nie zaglądałam. Odgłosy dochodzą stamtąd. Brzmią tak, jakby ktoś był ranny. Naciskam klamkę, ale drzwi są zamknięte.

- Kto tam jest? - pytam cicho.

Stłumione odgłosy przybierają na sile. Rozlega się jakby walenie o podłogę. Ktoś jest uwięziony w środku. Drzwi nie wyglądają na specjalnie solidne.

Naciskam klamkę i uderzam ramieniem w drewno. Czuję, jak drzwi ustępują, a zamek zaczyna puszczać. Cofam się, biorę rozbieg i zderzam się z nimi ze stęknięciem. Słychać brzęk wyłamywanego zamka, drzwi otwierają się na oścież, a ja wpadam do środka.

Odzyskuję równowagę, zauważam ich: Anne i Roba leżą na podłodze plecami do siebie, mają związane nadgarstki oraz kostki u nóg i są zakneblowani.Wykrzywiają się, próbując mi przekazać, żebym im pomogła. Przypadam do Anny i wyciągam jej knebel z ust. Kobieta wyciąga spazmatycznie powietrze, a ja odkneblowuję Roba i patrzę, jak oboje usiłują odzyskać głos.

- Uwolnij  nas, Y/N - sapie Anna z przerażeniem w głosie. - Musimy go powstrzymać.

Rozglądam się gorączkowo po pokoju, szukając czegoś, czym mogłabym przeciąć więzy z twardego plastiku, ale widzę tylko rząd czarnych ekranów telewizyjnych zajmujących całą ścianę. Niżej znajdują się stacje robocze z laptopami i iPadami. Co to za pomieszczenie?

- Co tu się dzieje? - szepcze. - Kto was tak urządził?

- To San - warczy Rob. - Wymknął się spod kontroli.

- San? Ale dlaczego?! - wołam zduszonym głosem.

- Znajdź coś do przecięcia więzów. - żąda Rob, ignorując moje pytanie.

- Najpierw powiedzcie mi, co tu się dzieje - protestuję.

- On zaraz wróci! Musimy się stąd wydostać! - krzyczy Anna.

Jestem tak zdenerwowana, że czuję pulsowanie w głowie. Przeraża mnie to, co mówią, ale nie mogę ich wypuścić, dopóki nie powiedzą mi prawdy.

- Może San słusznie zrobił, wiążąc was. Może to jego trzeba chronić przed wami. Wcale nie zabraliście go do szpitala. Wiem, że kłamaliście od początku do końca, i chcę poznać prawdy. Teraz.

Rob wykręca głowę i zerka na Anne.

- Musimy jej powiedzieć! - stwierdza stanowczo Anna. - Nie mamy innego wyjścia.

- W porządku - zaczyna Rob drżącym głosem. - Powiem ci prawdę, żebyś zrozumiała, że to San stanowi prawdziwe zagrożenie, a nie my. - Spuszcza głowę, unikając mojego wzroku. - Anna i ja nie jesteśmy parą. Pracujemy razem. Jesteśmy inżynierami elektronikami.

- Inżynierami? - powtarzam z zakłopotaniem.

- Posłuchaj, nie jesteśmy rodzicami Sana, tylko jego projektantami.

Zapada martwa cisza. Patrzę na Roba, nie rozumiejąc.

- Jak to "projektantami"?

- To znaczy, że go zaprojektowaliśmy. San nie jest człowiekiem.

Nowy ChłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz