18

87 19 5
                                    

Uraraka wracała do domu. Zamyśliła się. Deku obiecał, że się z nią skontaktuje, ale nie wziął od niej ani numeru telefonu, ani maila, ani nawet adresu... No cóż, nie wiadomo ile czasu ją śledził. Może ma to wszystko, tylko się z tym nie afiszuje. Tak czy siak, na pewno sobie poradzi. 

Znajdowała się już na swojej klatce i z przyzwyczajenia sprawdziła pocztę. Wyjęła stamtąd jakiś list. Weszła do mieszkania i zamknęła drzwi na klucz. 

Padła na twarz. Miała dzisiaj dwie akcje, a potem jeszcze pracowała w kawiarni. Padała z nóg. 

Ciągle leżąc na łóżku, rozerwała list. Kopertę rzuciła gdzieś pod łóżko. Ogarnęła list wzrokiem. 

Coś z pracy... Przetarła oczy, ziewnęła i zaczęła porządnie się wczytywać. 

Ogłoszenie o tym balu. W ten dzień agencja jest nieczynna, ma przyjść tylko pewna ekipa do szybkiego reagowania. W tym ona. 

Ciekawa sytuacja. Będzie musiała pokazać to Deku...

No właśnie. Na co ona się zgodziła? Czy nie zwariowała? Jeśli wyrzucą ją z pracy, to pieniądze od Deku na długo jej nie starczą. Pewnie większość przekaże dla mamy, ale nie sądziła że to wystarczy na całe leczenie. 

Pieniądze z kawiarni nie wystarczą jej na dłuższą metę. 

Potarła oczy. Poczuła że w brzuchu jej burczy. Wstała. Przez chwilę zakręciło jej się w głowie. No tak, przecież ostatnią rzeczą którą miała w ustach była kawa przed zmianą w kawiarni. Powinna jeść częściej, a także zdrowsze rzeczy, ale brakowało jej czasu na gotowanie. 

Wyjęła z zamrażarki kupioną poprzedniego dnia pizzę. Wrzuciła ją do piekarnika. Po chwili po mieszkaniu rozszedł się zapach sklepowej, taniej pizzy, od którego fani zdrowej żywności dostaliby natychmiastowego zawału. Ale Uraraka po prostu była zbyt zmęczona by ugotować coś normalnego. 

Wyciągała właśnie placek, kiedy zadzwonił jej telefon. Wymamrotała coś pod nosem i spojrzała na wyświetlacz. Nieznany numer. Zdecydowała się to zignorować. Pewnie chcą jej sprzedać zestaw garnków, albo odkurzacz. Czasami, kiedy była w lepszym nastroju, odbierała te telefony, żeby na każde pytanie odpowiadać: Nie, dziękuje, albo powiedzieć że ona nie potrzebuje garnka, chce patelnię albo inne narzędzie. Tylko po to żeby obserwować reakcje owych ludzi po drugiej stronie telefonu, a potem się rozłączyć. Dla nich pewnie to było uciążliwe, ale jej z lekka poprawiała humor. 

Kroiła właśnie pizzę, kiedy komórka znowu zawibrowała. Znowu nieznany, tyle że teraz nie dzwonił. Wysłał esemesa.

Tutaj Deku. Mam twój numer ze strony agencji. Możesz zadzwonić? 

Dziewczyna przeklęła pod nosem. Wzięła pierwszy kęs. 

Najpierw zje. Potem zadzwoni. 

Usiadła na łóżku. Mieszkała w kawalerce, którą zostawił jej wujek. Miała jeden pokój - kuchnie połączoną z salonem (w którym również stało jej łóżko) i łazienkę. Samo mieszkanie było w miarę przytulne - tylko trochę zaniedbane. Przydałoby się mu porządne odmalowanie i remont. 

Odłożyła talerz i wzięła telefon. Wcisnęła "oddzwoń". Już po pierwszych dwóch sygnałach usłyszała głos dziennikarza. 

- Cześć. Przepraszam że przeszkadzam, ale możesz przyjść do mnie do mieszkania? Chcę sprawdzić jak będzie działać sprzęt. 

- Żartujesz sobie? - Westchnęła dziewczyna. - Dopiero co coś zjadłam. Jutro jest poniedziałek, nie mam wtedy dyżuru w kawiarni. Jutro przyjdę, teraz padam z nóg. 

- Dobrze. A jakaś konkretna godzina? 

- Niech będzie czwarta. 

- Dobrze. Tylko proszę, bądź dyskretna. 

- Za kogo ty mnie masz? Głupią? - Zirytowała się Uraraka. 

- Wiesz, naprawdę czasami mogłabyś być milsza. - Westchnął chłopak. - Milsi ludzie mają łatwiej w życiu. 

- Ta? Pozwól że się nie zgodzę. 

- To postaw argumenty i je uzasadnij. 

- Co? 

- Postaw argumenty i je uzasadnij. Mój nauczyciel na studiach zawsze tak mówił. Według niego, jeśli naprawdę się z czymś nie zgadzasz, jesteś w stanie napisać o tym artykuł, i to jeszcze w taki sposób że kogoś tym przekonasz. 

- Teraz NAPRAWDĘ przypominasz jakąś starą nauczycielkę, co każe pisać trzy rozprawki z lekcji na lekcję. 

- Jak nie chcesz, to nie, nie musisz mówić. Twoja decyzja. Tylko że to oznacza że naprawdę nie wierzysz w to co powiedziałaś. 

Cisza. 

- Wiem że to co powiedziałam to prawda. Po prostu nie jesteś nauczycielem, żeby dawać mi tematy do rozprawek, ani księdzem, żeby ci się spowiadać. Z resztą i tak nie jestem wierząca. Więc nie zamierzam ci nic powiedzieć. 

- Twoja decyzja. Tylko przyjdź. 

- Nie jestem głupia. To jasne że przyjdę. 

Rozłączyła się bez pożegnania i opadła na łóżko. Westchnęła. Rozmowa z tym dziennikarzem ją rozbudziła na tyle, że postanowiła iść się wykąpać. 

Deku, w zupełnie innym miejscu, również westchnął. Przywyknął do szukania jak największej liczby informacji o ludziach z którymi miał pracować. Teraz jednak to nie zadziałało. 


733 słowa

Naprawdę, coś mi odbija po rozszerzonym polskim. Teraz rozprawka, wcześniej było zaproszenie... Nie zdziwcie się jak zamiast następnego rozdziału dostaniecie streszczenie z masą symboli. 

Sayonara, mocium panie!  

Prawda - Deku AUDonde viven las historias. Descúbrelo ahora