Rozdział 9 - Znalazłaś sobie wroga.

74 3 0
                                    

Kiedy się obudziłaś z powietrza zobaczyłaś jeszcze śpiącego Petera. Opuściłaś się najdelikatniej jak potrafiłaś na łóżko obok niego. Popatrzyłaś na niego, wyglądał cudnie z roztarganymi włosami. Powoli wstałaś i żeby nie obudzić śpiocha, poleciałaś do kuchni. W kuchni nikogo nie było, a kiedy zerknęłaś na zegar uświadomiłaś sobie ze jest dopiero 4:50.

Ty:
Co? Jak to możliwe że wstałam tak wcześnie. Ja rozumiem, nie potrzebuje snu i śpię tylko z przyzwyczajenia, ale jak tak dalej pójdzie to w ogóle nie będę mogła spać.

Usiadłaś przy stole, nie miałaś ochoty na jedzenie, a głodu i tak nie odczuwałaś ,więc pomyślałaś że zrobisz sobie poranny trening. Wykreowałeś sobie strój tak samo jak ostatnio i wyszłaś na zewnątrz.

Ty:
To może dziś zobaczymy jak bardzo działa moja super zwinność.

Poszłaś na tył budynku gdzie znajdowała się większa i bardziej rozbudowana siłownia. Było tam dużo zwykłego sprzętu, ale też znajdowały się tam wysokie podesty i drabinki, które idealnie nadawały się do ćwiczenia zwinności.

Ty:
Idealnie, jak bym miała skakać po dachach.

Wleciałaś na jeden podest i zaczęłaś po nim biec po chwili przeskoczyłaś na drugi trochę wyższy. Wchodziłaś po różnych drabinkach, po chwili treningu, zauważyłaś że wasze mieszkanie ma płaski dach. Nie wąchając się wleciałaś tam. Zdążyłaś idealnie na wschód słońca.

Ty:
Ale tu pięknie.

Usiadłaś i delektowałaś się słońcem. Po 15 minutach usłyszałaś swoje imię, zerknęłaś z dachu, na dole stał Peter. Bez namysłu podnosłaś go telekinezą i pojawiłaś na dachu.

Peter:
Tu jesteś. Szukamy cię już z 20 minut.

Ty:
Jak to? Która godzina?

Peter:
Siódma trzydzieści.

Ty:
Co!? Jak wychodziłam to była piąta.

Peter:
Siedzisz tu dwie godziny?

Ty:
Nie, wcześniej sobie trenowałam.

Peter usiadł obok ciebie. Popatrzył się na ciebie. Trochę się zarumienilaś, on to samo. Zbliżył sie do ciebie i nieśmiało pocałował w policzek. Było to bardzo miłe, poczułaś coś jakby mile mrowienie. Zaczęliście rozmawiać na każdy temat i tak upłynęło wam przynajmniej 20 minut. Nagle poczułaś straszny ból, złapałaś się na głowę która bolała się najbardziej. Ból był tak silny że zaczęłaś krzyczeć.

Peter:
Xy, co się dzieje?!

Peter był naprawdę przerażony, nie wiedział co się dzieje. W sumie sama nie wiedziałaś. Po kilku sekundach na dach wszedł doktor Chris Campion, miał na ręce dużą metalową rękawice.

Peter:
Chris, czego chcesz?!

Chris:
Jej.

Wskazał na ciebie klęczącą i krzyczącą z bólu. Wycelował w ciebie rękawicą i wystrzelił z niej jakiś dziwny zielony promień, kiedy promień cię tylko dotknął ból się nasilił tysiąc krotnie.

Peter:
Zostaw ją!

Mówiąc to rzucił się na doktora, ale on zrzucił go z dachu jedna ręką. Już nie mogłaś wytrzymać, kręciło ci się w głowie i robiło ciemno przed oczami. Robiłaś wszystko żeby nie odpłynąć bo nie wiedziałaś jakie Campion ma zamiary i nie wiedziałaś kim do cholery jest ten facet jest. Nie dawałaś już rady i zaczęłaś mdleć, jedyne co jeszcze usłyszałaś to Thora krzyczącego "Zostaw ją!".

Sorka że dziś taki krótki rozdział, jutro postaram się dodać dłuższy. Dzięki wszystkim którzy to przeczytali. :)

(Nie)życie w AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz