Rozdział XXXVII- Taniec przeznaczenia

49 5 49
                                    


-Auć... Wszystko mnie boli! Co jest? Co się dzieje?- Shaló potarł ręką głowę i rozejrzał się dookoła. Rechoczący strażnicy grali zażarcie w kości, wzajemnie zarzucając sobie oszukiwanie. Spojrzał się na prawo i dostrzegł związanych towarzyszy. Numi i Pahuó mieli zakryte usta i również się obudzili. Energiczny brat Nujiego wierzgał nogami, próbując wydostać się z krępujących go więzów. Przyjaciel Numi zastanawiał, dlaczego jego również nie pozbawili prawa głosu.

-Numi? Pahuó? W porządku?

-Mmm mnnn...- odpowiedział Pahuó, a zawtórowała mu Numi.

-Pogadajcie sobie, dopóki możecie.- zaśmiał się zwierzchnik sekty, zbliżając się do uwięzionych. – Czy mogę dołączyć? Poplotkujmy razem.

-Czego od nas chcesz?- zażądał odpowiedzi bratanek Shichi.

-Niegrzecznie jest mówić wciąż o sobie, gdy mam gości. Strażnicy, do roboty, rzućcie te kości, leniwe łamagi!- rozkazał.

-Tak jest, Mistrzu!

-Zrobimy tak- kontynuował – wy mi grzecznie powiecie wszystko, o co zapytam, a ja udam, że nigdy was tu nie było.

-Odwal się!- odpowiedział na ofertę Shaló.

-Nie przerywa się starszym, szczylu! No dobrze, kochani. Zaiste, macie szczęście, że jesteście pod moją opieką. Niektórzy moi koledzy są o wiele bardziej skrupulatni w metodach odpytywania.- ironizował, trzymając w ręku rozżarzone do czerwoności szczypce. – Powiecie mi, co chce mistrz Gu, albo już nigdy nic nie powiecie. To jak?

-Tfu! Chyba sobie śnisz, że zdradzę przyjaciół! Prędzej wyrwę sobie język!- odparł Shaló, plując w kierunku mężczyzny.

-Jeszcze jedno słowo, szczeniaku!- jeden z rosłych osiłków sięgnął po miecz, ale mistrz sekty powstrzymał go ruchem dłoni.

-Liczyłem na tego chuderlawego rybaczka- przyznał przywódca- ręce nawet nie skażone dotykiem miecza, ale gadane ma. Dlatego to ty masz gadać za nich!- rzucił.

-Ani mi się śni!

-Rozczarowujesz mnie.- westchnął złoczyńca. -Strażnicy!

Na znak mistrza dozorcy usunęli materiały zasłaniające usta Pahuó i jego uczennicy.

-To może twoi przyjaciele coś dodadzą?- zaproponował z nikczemnym uśmieszkiem. -Bo jak nie...- podniósł trzymane w dłoni szczypce.

-Mnie weźcie, to ja prawie zabiłam waszych ludzi! Odwalcie się od Shaló!- krzyknęła Numi.

-Oj, dziewczę, dziewczę. Dobrze, że mam taką reprezentację płci. Zawsze mogę zastosować argument na litość.- odrzekł zakapturzony jegomość.

-Zabierz od niej swoje brudne łapska, gnido! – wrzasnął Shaló.

-On jest zbyt mądry, by to uczynić, Shaló. – zapewnił Pahuó.

-Mamy tu jednego inteligentnego.- pochwalił adepta Gu złoczyńca. -Jak nauka u mistrza Gu? Wymagający?

-Jesteś bardzo ciekawy świata jak na mizernego cieślę bogobojnych dewotów i plotącego androny. – zakpił Pahuó.

-Jesteś tak dobry, że chyba zachowam kawałek ciebie dla naszej sekty.- uśmiechnął się mistrz, zbliżając narzędzie tortur do ust chłopaka.

-Panie! Goście zapasowi są gotowi!- odparł sługa.

-Że kto, do licha?- mruknął do siebie Pahuó. Po chwili ujrzał, rzuconych gwałtownie przed oblicze przywódcy organizacji, wystraszonych młodzieńców.

Miecz i KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz