Rozdział IX- Niezasłużona kara

63 9 50
                                    


Przez łąki i lasy prowincji z wolna, majestatycznie posuwał się orszak dostojnika, jakiego nie widziało chyba dotąd nigdy Jamók, ani okolica. Zza ciemnoniebieskich kotar powozu zaprzężonego w dwa jabłkowite rumaki wysunęła się smukła ręka. Jej właścicielem był to zastępca samego gubernatora prowincji.

-Panie, już wkrótce będziemy na miejscu.- oznajmił dostojnikowi młodzieniec mu usługujący.

-Hmm.- zamruczał dość przyjaźnie wicegubernator. Nie należał ów człowiek do ludzi zbyt gadatliwych, z pewnością zaś hołdował zasadzie, iż milczenie jest złotem. Zwłaszcza, że w owych realiach, kto milczał, żył zdecydowanie dłużej.

-Piękna jest ta okolica, odpocznijmy chwilę.- zarządził postój gubernator.

-Mihfe duoi! –„Zatrzymać się"- zarządził otyły sługa ubrany w ciemnozieloną szatę. Namiestnik wyszedł z powozu i odetchnął świeżym powietrzem, upajając się wonią kwiatów i otaczającej orszak zieleni. Jego granatowa szata ze złotymi motywami widocznie kontrastowała z otoczeniem i nadawała mu jakiś rodzaj blasku.

Nagle zza najdalszych na horyzoncie drzew ukazali się nieznani jegomoście, zamaskowani i jadący konno. Ochraniający namiestnika żołnierze bez wahania wyciągnęli broń.

-Kim jesteście, dranie?- ryknął z oburzeniem co najwyżej 30-letni oficer przyboczny namiestnika.- Bronić namiestnika!- krzyknął.

-Oficerze Chimó, bądź spokojny.- odparł zamaskowany mężczyzna na koniu. -Nikt nie jest godniejszym zaufania niż ja, pan gubernator dobrze to wie.

Na twarzy młodego oficera malowało się niedowierzanie- Skąd ten knypek zna moje imię?

-Mój panie- zwrócił się nieznajomy do namiestnika.- Przekazuję ci raport naszych ludzi z miasta Ninki. -Handel z północą jest zabezpieczony, a cykady znaku życia nie dają.

Na te zakodowane słowa namiestnik upewnił się, kim jest jego gość. -Mistrzu Iri, wiem, że mogę zawsze na tobie i twych ludziach polegać.- odparł z uznaniem.

Iri zsiadł z konia i poprawił swe kruczoczarne lśniące włosy. -Ale jest drobny problem w wiosce Jamók. Wiem, że tam jedziesz, Panie. Jest kilka głośnych much do unieszkodliwienia. – szepnął ze złowieszczym uśmiechem Iri.

-Widzisz, dlatego musiałem tam zainstalować packę na te robale. Ten pijak się sprawdza? -zapytał dostojnik.

-Swoje robi.-wyszeptał złoczyńca.- -Nēba, szykuj kaftan!

Iri na chwilę uchylił maskę. Nakrycie skrywało twarz niewinnego młodzieńca. Mistrz zniknął tak szybko, jak się zjawił.

Po obowiązkowym czyszczeniu mieczy przyszedł czas na trening. Nujiemu niezbyt dobrze szło, gdyż dużo rozmyślał o wydarzeniach ze Święta Lampionów. Miał wyrzuty sumienia, że początkowo bagatelizował zagrożenie. Jednak teraz coraz bardziej podejrzana wydawała mu się wizyta Haikiego w klasztorze. Zmęczony po całym dniu położył miecz w magazynie strażnicy, będącym pod całodobową ochroną. Nic go nie obchodziło, chciał tylko dać się odpłynąć sennym marzeniom, które sprawią, że stanie się lekki niczym gęsi puch. Jednak w umyśle czuł ciężar kamieni. I były one coraz cięższe.

Do chaty pana Upiego zapukali goście. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby przyjaznego staruszka odwiedzili znajomi o zwykłej porze. Jednak było jeszcze przed świtem. Słońce dopiero nieśmiało wychylało pierwsze swe promienia, a czerń przechodziła w granat, ten zaś bladł, a gdy niebiosa jaśniały, wraz z nimi do Nujiego zbliżały się wielkimi krokami kłopoty. I to dosłownie.

-Otwierać! Otwierać natychmiast!- krzyczał wojskowy w średnim wieku, któremu towarzyszyli dwaj młodzi strażnicy.

-Jakie uparte duchy prowadzą o tej porze gości.- mówiła zaspanym głosem pani Himi. Gdy otworzyła drzwi, jej usta także otworzyły się ze zdziwienia.

-W imieniu Pułkownika Nu przychodzimy szukać strażnika Nujiego. Żądam, by się zjawił w tej chwili.- odparł mężczyzna.

-Mój chłopiec.. On.. Oczywiście, już go budzę!- starsza pani próbowała udawać spokojną.

Himi otworzyła zasuwane drzwi izby. Jej wnuk na ten dźwięk zerwał się na równe nogi, jednocześnie jego oczy były wciąż jakby pogrążone w śnie.

-Jacyś panowie do ciebie, Nuji. Nie mam pojęcia, czego chcą, ale nie wyglądają miło. – oznajmiła mu babcia.

-Babciu, oni raczej na twoją sławną herbatkę z mango nie przyszli. – odparł strażnik, jakby przeczuwał, że zdarzy się coś złego.

-Witam panów, ja.... Strażniku Chimai, strażnik Nuji melduje, iż jest gotów do służby!- młodzieniec wytrzeszczył oczy na widok kontrolera i zastępcy samego Starego Nu oraz stanął na baczność.

-Idziesz z nami teraz do bazy. Bez dyskusji.-rzucił sucho. Nuji nie miał wyjścia.

Gdy dotarli do bazy, sam dowódca Nu pokazał się na placu ćwiczebnym i podał mu pochwę jego miecza. Po chwili jednak odsunął się i wyjął ostrze, wysuwając je pod podbródek młodzieńca.

-W pochwie twej broni znaleziono ten świstek. Wytłumacz się , strażniku!-krzyknął z gniewem doświadczony wojskowy.

Serce Nujiego zaczęło mocniej bić. Przeczytał napis na karteczce i strużki potu zaczęły się lać z jego czoła.

-Ja... nie wiem... nie mam pojęcia, co ten świstek tu robił, Panie Pułkowniku. To same kłamstwa!- odparł z przekonaniem. – Ręczę za to swym życiem!

-To niestety nie wszystko, młody strażniku.- powiedział stojący z boku Chimai.- Ktoś widział, gdy wraz z twoim towarzyszem przechadzałeś się w pobliżu klasztoru w trakcie zbrodni.

-Ktoś.. Kto to mógłby być?- pomyślał głośno.

Nagle ujrzał przed sobą znajome sylwetki. To byli nie kto inny, jak Rómi i Haiki.

-Przeprowadziłem śledztwo. Z mych badań wynika, że Nuji z bratankiem rybaka Shichiego, Shaló, byli na miejscu zbrodni i są podejrzani o współpracę z bandytami. Mnisi potwierdzą mą wersję.- mówił z przekonaniem i bez cienia niepewności Haiki.

-Ty.. ty draniu! Zdrajco parszywy!- krzyczał wzburzony Nuji. -Panowie, ja wszystko wytłumaczę!

-Raczej posiedzisz w celi do odjazdu wicegubernatora. Zabrać go!- rozkazał Nu. 

Mimo oporów młodego mężczyzny strażnicy bezwzględnie zaprowadzili go do małej izby z niewielkim okienkiem i otworem w drzwiach na podawanie jedzenia. Nuji myślał, że to sytuacja beznadziejna. 


Grafika dzięki stronie: https://www.ancient-origins.net/history-ancient-traditions/prisons-and-imprisonment-ancient-world-punishments-used-maintain-public-020588

--------------------------------------------

I tak toczą się dalsze losy naszych bohaterów. Nuji przeżywa swój wewnętrzny dramat, bo jak może się czuć człowiek skazany niesłusznie.. Mało tego, sam bronił mnichów! 

Czy gubernator coś wskóra? A może przeciwnie, skoro brata się ze złoczyńcami? Swoją drogą, pamiętacie skądś ubiegającego się o kaftan jegomościa?

P.S. Okoliczności pozwoliły mi wreszcie (tak bardzo wreszcie..) skrobnąć kolejny rozdział. Nie obiecuję, że kolejne pojawią się ekspresowo. Czołem!


Miecz i KwiatWhere stories live. Discover now