Nad niedużą dębową rezydencją ciemna noc rozpostarła zasłonę zdobną w migoczące gwiazdy, a scenerii tej akompaniowały płazy i cykady. Księżyc zaglądał przez otwarte szeroko okiennice, rozświetlając pokoik z sypialną matą, a lekki wicherek wprawiał w ruch jedwabne zasłony.
-Nie rób tego, daj spokój. Nie rób!- śniący młody mężczyzna zobaczył w swym umyśle gwałtowne i dynamiczne sceny.
-Podejdź no, choć krok bliżej, a utopię tę wiejską wiedźmę!- krzyknął rosły mężczyzna z rozwianymi włosami i przyciętą bródką.
-Nie przejmuj się mną, uciekaj! - krzyczała dziewczynka ze łzami w oczach, przytrzymywana przez mocną rękę krzykacza.
-Puszczaj ją!- zakrzyknął jeszcze raz chłopak i zaczął biec w kierunku mężczyzny. Ten gwałtownie puścił trzymaną dziewczynkę i osłonił się przed ciosem, a następnie sięgnął do trzosa po coś przypominającego ostrze.
-Iri!- dźwięczył kilkunastokrotnie cienki dziewczęcy głos.
Młody człowiek gwałtownie wstał z łóżka, całkiem zlany potem. Sięgnął po kubek z wodą, który okazał się pusty.
-Nēba! Nie słyszysz mnie ty szczeni.. a no tak, teraz go nie ma, szlag.
-Paniczu, co się stało?- do izby weszła starsza kobieta z siwymi włosami spiętymi w kok. -Znów ten zły sen? Zaparzę ci ulubione zioła.
-Wszystko dobrze, Nanan-mayoyo. - odparł cicho, siedząc skulony na macie i przecierając pukiel włosów opadający mu na prawe oko.
-Jeśli wciąż to będzie się powtarzać, zawołam kapłana, żeby wygnać te złe moce. Dziwni ludzie wchodzą i wychodzą z tego domu, za dużo tu ciemnej energii.- westchnęła staruszka.
-Weźmie złoto, pójdzie i uda, że rozwiązał problem, niech się cioteczka nie łudzi. Bajek nie słucham.- skwitował.
-Mistrzu!- krzyczał Nēba, wchodząc do pokoju szybkim krokiem.
-Wreszcie jesteś, gdzie cię nosiło? Mówże.
-Wybacz Panie! We wsi Ojók.. we wsi Ojók...
-No co tam się zdarzyło, do rzeczy!- zdenerwował się Iri.
-Tam... mistrz Sekty Cieśli starł się z jakimś typkiem z innej ligi. Jego zausznik zdradził go i oboje zginęli, a ten od Smoczego Cieśli gdzieś zniknął... Wszystko w środku zaczęło się palić.
-W sumie wreszcie stali się godni swej nazwy.- zaśmiał się. -Coś jeszcze, prawda?
-Tak, Mistrzu! Tam były... te smarkacze z Jamók. I dziewczyna....
-Ta z Ojók? Co ci gówniarze tam robili? Nawet tam musieli wsadzić swoje łapy? Igrali z ogniem- uśmiechnął się złośliwie i podszedł do okna, wpatrując się w tarczę księżyca- teraz niech odważą igrać z jadem.
-O czym mówisz, Panie?- zaintrygował się młody służący.
-Powiedz woźnicy, żeby jechał do ludzi z dzielnicy Żurawia, mają jechać do Ojók. Wiedzą co mają robić. - rozkazał i popatrzył się w zaczerwienione białka oczu chłopaka.- A potem idź spać, Nēba. Miałeś ciężki dzień. Oni będą mieć ich więcej.- uniósł kącik ust i odetchnął głęboko.
***
Namiot, jeszcze przed chwilą stanowiący miejsce spotkania i walki regionalnych złoczyńców, teraz stał się stertą spalonych kawałków tkanin i drewna. Ludzie spędzający dotychczas czas na korzystaniu z atrakcji jarmarku, zaczęli wraz z trojgiem nastolatków gasić ogarniający pobliską łąkę pożar.
YOU ARE READING
Miecz i Kwiat
AdventureIII wiek n.e., Higania. W niewielkiej rybackiej wiosce Jamók mieszka wychowywany przez stryja 17-letni Shaló. Otoczony życzliwymi sąsiadami i piękną naturą, myśli o stażu stolarskim w mieście, a po cichu marzy o studiach na uniwersytecie. Działania...