5 «Kiedyś ci powiem, że I'm in love with you»

1.5K 255 84
                                    

miłej lektury, bibole! — wika

Gdyby Minjun dostawał tysiącwonowy banknot za każdym razem, kiedy był niesłusznie brany za wampira, teraz byłby miliarderem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdyby Minjun dostawał tysiącwonowy banknot za każdym razem, kiedy był niesłusznie brany za wampira, teraz byłby miliarderem.

Na razie mógł niestety poszczycić się jedynie mianem biednego studenta o chorobliwie bladej cerze i skłonności do bycia wrednym skrzatem. Co prawda nie lubił, gdy nazywano go w ten sposób — to znaczy „skrzat" (miał metr siedemdziesiąt wzrostu, a baśniowe istoty, przypominające skurczonego w praniu dziadziusia miały o dziewięćdziesiąt pięć mniej!), choć już dawno pogodził się, że drugą wieżą Eiffla nie będzie. Niski wzrost w połączeniu z pulchną, delikatną buzią zapewniały mu zresztą zniżki szkolne tam, gdzie legitymacja studencka nie zdawała swojego egzaminu.

Za wampira brano go już w podstawówce, co na początku nieco go irytowało, a z czasem stało się kompletnie, ale to kompletnie obojętne. Nie zaprzeczał takim twierdzeniom i nie wyprowadzał mylących się osób z błędu, aż czasem sam zapominał, że jest człowiekiem.

Minjun nie potrafił dysponować pieniędzmi. Powstrzymanie się przed wydaniem ostatnich wonów było tak samo trudne, jak powstrzymanie się przed powiedzeniem czegoś uszczypliwego w stronę Joonkiego bądź Sooah, co rzecz jasna robił jedynie z ogromnej sympatii do nich. Nawet jeśli otwierał portfel i widział, że pozostało mu ostatnie dwadzieścia tysięcy wonów* na tydzień, nie wahał się, by wydać wszystko na słodycze i słone przekąski, które pochłaniał w jeden wieczór.

(*ok. 67 złotych)

Obecnie dorabiał na pisaniu artykułów i tłumaczeń po angielsku dla strony HIPHOPKR, a we wtorki i czwartki wpadał do lokalnego radia, gdzie prowadził monologi na dowolne tematy. Kłapanie językiem bez wątpienia było jego ogromnym talentem — Minjun zawsze miał coś do powiedzenia, zupełnie jakby trzymał w kieszeni anegdotkę na każdą okazję. Paplał o swoim ojcu, którego nie znosił, o swoich kościstych kolanach, którym lubił domalowywać uśmiechnięte buźki, gdy miał zakładać szorty, o Roku 1984 Orwella, który przeczytał dla rozrywki w czterech językach, z czego jednego języka zupełnie nie znał, o muzyce, o drożdżowych plackach hotteok, o smrodzie i bakteriach żyjących na banknotach, o tym, że jak wsadzi się namydlony palec do talerza wody z pieprzem, to ten pieprz się rozstąpi. Czy w takim razie temu słownemu erudycie kiedykolwiek zamykała się buzia?

Do tej pory zdarzyło się to raz, w krwawej kawiarni.

Do uwielbianego przez wampiry lokalu niedaleko kampusu przychodził, odkąd tylko przeprowadził się na studia do Yongin. Choć jako człowiek wybór spośród pozycji menu w takim miejscu miał dość ograniczony, tak bardzo przyzwyczaił się do wpadania tutaj z Sanghyunem, że z czasem wstępował do kawiarni nawet sam, by wypić swoją ulubioną, oszukaną kawę.

Tamtego dnia wypadło mu jakieś okienko między zajęciami, ale nie bardzo chciał wracać do pokoju (na pewno by zasnął i nie poszedł na wykład z akustyki wnętrz), więc postanowił nagrodzić się bez powodu bezkofeinowym latte z podwójną wanilią i karmelem. Los chciał, że przy kasie stał akurat nowy pracownik, na którego widok Minjun rozdziawił usta i kompletnie się zaciął.

BIBOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz