18 «Wszystkie drogi prowadzą do Busan»

1.4K 239 110
                                    

miłej lektury, bibole! — wika 

Perspektywa wyjazdu do rodzinnego miasta Joonkiego tak bardzo poprawiła wampirowi humor, że aż prawie zapomniał o piątkowej wizycie u lekarza

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Perspektywa wyjazdu do rodzinnego miasta Joonkiego tak bardzo poprawiła wampirowi humor, że aż prawie zapomniał o piątkowej wizycie u lekarza. Na szczęście w porę dostał przypomnienie SMS-em. Tym razem w stresujących chwilach miał towarzyszyć mu Minjun, który swoim pozbawionym sensu słowotokiem skutecznie odciągał myśli fioletowowłosego.

— Bycie wyjątkowym przypadkiem medycznym ma swoje zalety — stwierdził, gdy poruszali się wzdłuż uliczek Seongnam, niedaleko jednego z parków podseulskiego miasta. — Możesz liczyć na swoją stronę na Wikipedii, a jebnięci studenci medycyny będą wręcz sikać z podekscytowania, gdy tylko cię zobaczą. Chociaż w zasadzie nie wiem, czy to zaleta. To zależy od tego, czy marzysz o tym, by ludzie sikali na twój widok. Swoją drogą... Wiedziałeś, że ciężarne kobiety w Wielkiej Brytanii mogą bez żadnych konsekwencji oddawać mocz w miejscach publicznych? Nawet w czapkę policjanta? Nie wiem, czy to prawda, ale jeżeli tak, to w następnym życiu chciałbym być Angielką.

Joonki przysłuchiwał się mu uważnie, choć w innych okolicznościach prawdopodobnie szybko zacząłby go ignorować. Minjun był cudownym przyjacielem, ale jego cudowność kończyła się najczęściej wtedy, kiedy przerywał milczenie. Niestety sam nie zdawał sobie z tego sprawy i wentylował buzię tak często, jak tylko się dało. Aż dziwne, że od ciągłego wietrzenia gardła nie nabawił się jeszcze chronicznej chrypy.

Lekarz, do którego udał się Joonki, miał dobre opinie, choć zażyczył sobie za wizytę o wiele więcej pieniędzy, niż wampir się spodziewał. Znacznie gorsze od wygórowanej ceny okazało się jednak to, iż kompletnie nie potrafił mu pomóc. Gdy Joonki opowiedział o swoich dolegliwościach, tym razem nie omijając ani wpadania w dziwaczny trans, ani też niepokojąco wyczulonego zmysłu węchu, mężczyzna wyglądał zupełnie tak, jakby mu nie uwierzył. Wybałuszał paciorkowate oczy, sapał i rozglądał się po pokoju, aby na koniec powiedzieć:

— Jest mi niezmiernie przykro, jednak obawiam się, że pański problem wykracza poza obszar moich kompetencji.

To nie były słowa, które fioletowowłosy pragnął od niego usłyszeć. Pochylił się więc w stronę lekarza, chwytając się krawędzi masywnego, ciemnego biurka, które stało między nimi.

— Jest pan lekarzem — powiedział twardo, wgapiając się w niego z wyrazem twarzy upodabniającym go do pacjenta, który często wpada w kaftan bezpieczeństwa. Brakowało jeszcze, by włosy odstawały mu na wszystkie możliwe strony, przypominając ptasie gniazdo. — Proszę mi pomóc. Błagam. Ja muszę wydobrzeć jak najszybciej. W grę nie wchodzi tylko moje życie, ale też życie mojego chłopaka.

Brzmiał nieco nazbyt dramatycznie, z czego w tamtym momencie nie zdawał sobie do końca sprawy. Był naprawdę zdesperowany i nie mógł pogodzić się z tym, że kolejny specjalista rozłożył przed nim ręce.

Lekarz westchnął ostentacyjnie i wzruszył ramionami.

— To proszę zmienić partnera na takiego, który nie będzie doprowadzał pana kłów do szału — odparł z lekką rezygnacją w głosie. Jednocześnie słychać było, że jest już poirytowany i że chciałby zakończyć wizytę. — Może niech pan przejdzie się do psychiatry? Jak na moje oko wszystko rozgrywa się w pańskiej głowie.

BIBOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz