Rozdział 7: Jesienny deszcz

694 53 8
                                    

W skrócie: Ten emocjonalny rollercoaster nie przestaje się kręcić.

Hermiono,

Czy pamiętasz—oczywiście, że pamiętasz, jak w czasie bitwy o Hogwart płonął Pokój Życzeń. Ty i Potter jesteście jedynym powodem, dla którego Greg i ja dożyliśmy, by też to pamiętać. On i Vince byli już wtedy dość głęboko w tym bagnie. Myślę, że uwielbiali Carrowów. Uważali ich za najfajniejszych, najbardziej interesujących ludzi. Pieprzonych Carrowów. Tak wielcy i wspaniali, że używali klątw torturujących na dzieciach. Żałośni, tchórzliwi, nędzni Carrowowie. Nie cierpiałem ich. Daphne, Pansy i ja wdaliśmy się kiedyś w pojedynek z Weasleyówną i Longbottomem na siódmym roku, ponieważ tych dwoje naskoczyło na nas, próbując nakłonić Carrowów do zostawienia Astorii w spokoju. Ciągle się jej czepiali, bo płakała, gdy ktoś był przed nią torturowany. Nie wiem, co Weasley i Longbottom myśleli, że widzą, ale przerodziło się to w wielką awanturę i Carrowie zaciągnęli gdzieś Longbottoma. Pewnie go torturowali, bo torturowali wszystkich. To może mieć coś wspólnego z tym, dlaczego wściekł się na Ciebie, kiedy Daph została uwolniona. Nic takiego nie widziałem, ale nie zdziwiłbym się, gdyby wróciła i dała mu nieźle po uszach, albo i gorzej. Byłaby w stanie zabić, jeśli miałoby to zapewnić Astorii bezpieczeństwo. Kiedy powiedziałaś, że na początku była w Azkabanie, założyłem, że to był właśnie tego powód. Musiało nie być tak źle, skoro obie stąd wyciągnęłaś. Jak się mają? Wspominasz o Pansy, ale tak naprawdę nie powiedziałaś ani słowa o Greengrassach, poza tym, że dostałaś od Astorii kiedyś orchideę. Albo o Adrianie Pucey'u, był twoją pierwszą sprawą. Przypuszczam, że niekoniecznie musisz zawsze utrzymywać z nimi kontakt.

Wracając jednak do Grega... Myślałem o nim, odkąd dostałem twój list. Cóż, najpierw miałem atak paniki. Usiadłem w kącie i nie mam pojęcia, jak długo tam byłem, ale dzwoniło mi w uszach i ciężko było oddychać. Cały czas myślałem "kurwa, przegrała sprawę", jakby nigdy nie przyszło mi do głowy, że możesz nie osiągnąć czegoś, co sobie założyłaś. W każdym razie, w końcu się pozbierałem, a potem spędziłem kilka dni na przemyśleniach. Zazwyczaj odpisuję natychmiast, nawet następnego dnia, ale myślę, że mogły minąć już trzy dni, odkąd przyszedł Twój list. Trudno powiedzieć. W Azkabanie czas nic nie znaczy.

Chodzi o to, że nie dziwi mnie, że Greg czerpał z tego wszystkiego przyjemność. Zawsze był typem słabego lizusa. Zawsze gotów zrobić wszystko, byleby tylko utrzymać się blisko władzy. Przez jakiś czas ignorował mnie i zwracał się bezpośrednio do Carrowów, przed wydarzeniami w Pokoju Życzeń. Myślę, że obaj z Vincem poszli ze mną tylko dlatego, że była to dobra okazja, by spróbować dobrać się bezpośrednio do Harry'ego Pottera. Porażki mojego ojca już wtedy dawały mi się we znaki i wszyscy znali mnie jako tego, który zawalił swoje zadanie na szóstym roku. Patrząc wstecz, byłem w naprawdę dziwnym położeniu. Próbowałem odzyskać przychylność ludzi, którzy kiedyś robili wszystko, o co ich prosiłem. Na pewno pamiętasz, że we wcześniejszych latach miałem w zwyczaju rozkazywać Vince'owi i Gregowi jak skrzatom domowym. Zaczęli wymyślać własne plany z Umbridge i jej Brygadą Inkwizycyjną, a potem chyba naprawdę zaczęli mieć mi za złe, gdy na szóstym roku używałem ich jak strażników. Vince i ja raz się o to pobiliśmy, wybił mi jeden z zębów i musiałem pójść do Madam Pomfrey, żeby nie wyglądać jak zawodowy rozbójnik do końca życia. Dobrze, że wojna skończyła się, tak jak się skończyła. Chyba nie poradziłbym sobie na tamtym świecie lepiej niż tu w Azkabanie. Więc myślę, że jeśli masz zamiar przegrać sprawę, przynajmniej łatwiej przełknąć tą wiadomość, wiedząc, że między mną a Gregorym Goyle'em jest duża różnica. Mam tylko nadzieję, że inni ludzie potrafią to dostrzec. Ty to dostrzegasz, ale ty w każdym widzisz to, co najlepsze. Większość ludzi prawdopodobnie po prostu patrzy na mnie, widzi znak i wyrabia sobie opinię. Przyjąłem mroczny znak, by zaimponować, zadowolić czy przekazać coś mojemu ojcu i wykonywałem rozkazy, ponieważ powiedziano mi, że zabiją moją mamę, jeśli tego nie zrobię. Grozili jej cały czas, więc robiłem wszystko, co mogłem, żeby jej nie skrzywdzili. Nie przyniosło to żadnego pożytku. Jestem w Azkabanie, a moja mama i tak nie żyje. Jestem jedynym Malfoyem, który pozostał przy życiu i nie ma to znaczenia, bo nasze nazwisko jest teraz bezwartościowe.

Dopóki Atrament Nie Wyschnie | Until the Ink Runs DryWhere stories live. Discover now