Niesamowity Atrament (Część 1)

914 45 4
                                    

W skrócie: Draco wrócił do domu i życie Hermiony wywróciło się do góry nogami. Ta historia to rok z ich wspólnego życia. Kontynuacja "Dopóki Atrament nie wyschnie".

Styczeń

Obudziło ją pukanie do drzwi.

Na moment podparła się na łokciu, wciąż się budząc. Nie mogła sobie przypomnieć, że zasnęła. Ledwo pamiętała powrót do domu, ale w miarę jak rozejrzała się po otoczeniu, wszystko zaczęło do niej docierać. Nadal była w swoich sądowych szatach, materiał był ciężki i ponury. Proces Draco trwał nawet dłużej niż Theo. Na szczęście, tygodnie spędzone w Ministerstwie zakończyły się jego uwolnieniem, a ona wróciła do biura, by dokończyć papierologię. Niesamowicie zmęczona, dokończyła wszystko z Deanem, wyszła na szybkiego, uroczystego drinka, a potem wróciła do domu i padła twarzą na kanapę.

Pukanie rozległo się ponownie, gdy w pełni odzyskała świadomość. Prawie potknęła się o swoje szaty, wstając z kanapy i schodząc po schodach do drzwi. Otworzyła je, by znaleźć tam skrzywionego Draco na schodach, grzebiącego w swoich szatach w poszukiwaniu różdżki.

- Cześć - odetchnęła, uśmiechając się. Słońce zachodziło nad Pokątną, obsadzając całą ulicę w ciepłych różach i pomarańczach.

Draco też lekko się uśmiechnął, podnosząc lekko jeden kącik ust, wyraźnie zdenerwowany. Uniósł w górę pojedynczą piwonie w kolorze ciemnego różu.

- To nie sezon na piwonie - powiedziała, oczarowana jej efektywnością. Ich palce zetknęły się, gdy wzięła kwiat od Draco. Przyciągnęła ją do twarzy, rozkoszując się jedwabistą fakturą płatków na jej skórze.

- Ja ją wyczarowałem - powiedział, przejeżdżając kościstą dłonią po swoich krótkich, świeżo ściętych włosach. Również się ogolił. Już teraz wyglądał o wiele lepiej niż wtedy, gdy widziała go po raz ostatni, kiedy jeszcze był nieuporządkowany, jego włosy zbyt długie, a wyblakła, nitkowata broda zwisała z jego szczęki. Jego nerwowy uśmiech powiększył się nieco, gdy dodał: - Musiałem spróbować parę razy, by osiągnąć taki efekt. Będę musiał przyzwyczaić się na nowo do mojej magii.

- Jest piękna - podniosła wzrok znad piwonii, by spojrzeć w jego twarz. Jego oczy były jasne, choć reszta wyglądała na zmęczoną do szpiku kości. - Harry z Tobą nie przyszedł?

- Przyprowadził mnie aż do Dziurawego - powiedział, zerkając w tamtym kierunku. Sięgnął w górę i podrapał się po karku. - Tę część chciałem zrobić sam.

- Cóż, nie stój tak, wejdź - powiedziała, machając ręką, by poprowadzić go przez próg. Przeszedł obok niej, a ona rzuciła szybko okiem na ulicę, zanim zamknęła za nim drzwi. Pokątna była cicha tego wieczoru. To było prawdopodobnie błogosławieństwo, biorąc pod uwagę okoliczności.

Draco wszedł tylko na tyle, by stanąć na podeście u dołu schodów, odwracając się do niej twarzą. Był chudy i blady, z ciemnymi kręgami pod oczami. Miał na sobie czarne szaty, takie same jak te, w których Theo i Pansy wrócili do domu, wystarczające, by uchronić Ministerstwo przed oskarżeniem o złe traktowanie uwolnionych więźniów przez wysyłanie ich na świat w więziennych łachmanach. Uczyniono ich reprezentacyjnymi i dano im buty, zanim wypchnięto ich za drzwi, by radzili sobie sami.

Po chwili Hermiona zdała sobie sprawę, że czekał na nią, by dała mu jakąś wskazówkę, wypatrując pozwolenia lub instrukcji. Draco po prostu stał tam spokojnie. Obejrzała go szybko, zwracając uwagę na jego jabłko Adama, obijające się w gardle, gdy przełykał. W jednej ręce trzymał oprawiony rulon papierów, a ona przyglądała mu się z ciekawością, dopóki nie mruknął: - Twoje listy. To wszystko, co chciałem zachować.

Dopóki Atrament Nie Wyschnie | Until the Ink Runs DryWhere stories live. Discover now