Rozdział 1

678 26 4
                                    

Zimno. Świat marznął przez ciągłe opady śniegu w ciągu ostatnich kilku dni. Między niebem, a ziemią wszystko stało się białe.

Świątynia Chenghuang, opuszczona od wielu lat, leżała zapomniana przez świat na zachodnich obrzeżach stolicy. Niebo pozostało ponure nawet po opadach śniegu tej nocy, bez księżyca i gwiazd w zasięgu wzroku. Pod stopniami głównej sali świątyni utworzyła się niewielka zaspa. Solidnie zbity śnieg całkowicie przykrył osobę, która została tam wyrzucona dziś rano.

Krzyk kilku kawek przerwał ciszę martwej nocy.

Zagwizdał podmuch wiatru i śnieg, który na chwilę ustał, zaczął padać na nowo.

Samotny duch stał w milczeniu obok zaspy, pod którą spoczywała jego dawna skorupa. Jego ostatnie tchnienie skończyło się, gdy przed chwilą zaczął wiać wiatr, a cały ból, którego doświadczył, zdawał się zniknąć w jednej chwili.

Demony legendy(1), które miały odprowadzić go do podziemi, nigdy nie nadeszły. Duch nie mógł opuścić jego ciała, nawet na pół kroku. Jakaś nieznana siła zatrzymywała go w tym miejscu.

Śnieg zacinał się i padał, i wydawało się, że ta zima trwa już zbyt długo.

Siedem dni później.

Z oddali zbliżał się raźny odgłos kopyt. Zagubiona dusza spojrzała na źródło hałasu i zobaczyła grupę Strażników Królewskich Yulin (2).

- Przeszukać teren! - Młody generał ubrany w całą czerń zsiadł z konia i wskazał ręką na resztę grupy, jego twarz była maską zimnej elegancji.

Strażnicy rozproszyli się, przeszukując okolicę. W końcu, będąc lekko przesłonięci i ukryci u podstawy schodów, znaleźli zwłoki.

- Kopać. - Generał wydał rozkaz.

I tak oto zagubiona dusza, która czuwała nad swoim ciałem przez ostatnie siedem dni, stanęła w końcu twarzą w twarz z widokiem własnych szczątków.

Pomimo tego, że wszyscy strażnicy byli odznaczonymi żołnierzami i widzieli już wiele śmierci i rzezi, wciąż nie mogli powstrzymać się od odruchu wymiotnego na widok tego jednego ciała.

Ale zagubiona dusza nie dbała o to, jak wyglądał. Nie obchodziło go to za życia, a teraz, gdy nie żyje, obchodziło go to jeszcze mniej.

Truchło na śniegu nie śmierdziało zgnilizną, dzięki śnieżycom z ostatnich kilku dni. Było całe niebieskie i fioletowe. Naga, tylko skóra i kości, z rozrzuconymi wszędzie dużymi i małymi bliznami nałożonymi jedna na drugą. Niemożliwe wydawało się znalezienie na ciele choćby jednego kawałka nieuszkodzonej skóry. Z dwojga oczu jedno było tylko pustym oczodołem, podczas gdy drugie było szeroko otwarte, wpatrując się ślepo przed siebie. Sutki zniknęły, zastąpione były ciemną blizną, jakby ktoś wielokrotnie przeszył je rozgrzaną żelaznym prętem , a w drugiej była tylko krwawa dziura, odcięta ostrzem. Z jego dolnej połowy ciała zwisał kawałek jelita, sam w sobie będący plątaniną gnijącego mięsa i był przebity przez kawałek drewna zabarwionego na brązowo od krwi. Dwa uda zgniły, pozostawiając tylko białe kości, które przy bliższym przyjrzeniu się były połamane na całej długości.

Duch poczuł się nagle trochę dumny z siebie. Nawet w tym stanie był w stanie przetrwać na śniegu przez tyle dni, zanim wydał ostatnie tchnienie.

Jeden z mężczyzn podszedł do ciała, zawiniętego w pelerynę z czarnego futra lisa.

- Mój panie! - Młody generał również wystąpił naprzód, odrobina ciepła w końcu przebiła się w jego obojętnym głosie, zdradzając odrobinę niepokoju.

Mężczyzna w pelerynie był wysoki, o przystojnej twarzy. Był powściągliwy, miał naturalne poczucie ekstrawaganckiego majestatu, które nie mogło ukryć jego wyczerpania. Jego wzrok spoczywał na zwłokach.

- Mój panie. - Młody generał wyciągnął rękę i pociągnął go za sobą. - Widziałeś już to, co chciałeś zobaczyć, chodźmy już.

Mężczyzna nie poruszył się, zamiast tego schylił się i ruchami dotknął sękatej dłoni trupa. Wszystkie kości były połamane, a jedyne co trzymało nadgarstek razem to cienka warstwa skóry. Na niej widniały blizny po wieloletnim założeniu kajdan. Paznokcie zniknęły. Przez lewy kciuk, aż do dłoni, wbity był żelazny kołek. Mężczyzna przeniósł wzrok na stopy trupa. Zostały skręcone lata temu, kości były złamane. Z dziesięciu palców pozostały tylko cztery, zdeformowane i dziwne, z wyrwanymi paznokciami.

Duch nie rozumiał powodu troski, jaką mężczyzna okazał temu gnijącemu padlinie. Nie rozumiał, jak ten człowiek mógł dotykać go z taką ostrożnością, jakby w obawie, że może go jakoś zranić.

- Luo Wei. - mruknął cicho mężczyzna.

Duch wybuchnął śmiechem, szkoda, że żadna żywa istota nie może usłyszeć śmiechu zmarłych. To było jego imię, gdy jeszcze żył, imię, którego nikt nie używał w stosunku do niego od wielu lat. Nazywali go tylko dziwką, niewolnikiem, świnią, suką, przez tak długi czas, że prawie zapomniał, że jest człowiekiem i że ma imię.

' Long Xuan... ' Duch czuł, że to jakiś żart od Boga, ' to cud, że jeszcze pamiętasz to imię! '. Śmiał się do rozpuku, ale duchy nie miały już żadnych łez do wylania.

- Mój panie!- Generał też kucnął. Nadal nie spuszczał z trupa ani jednego spojrzenia. Jego zatroskane oczy były skupione tylko na człowieku przed nim.

- Luo Wei... - zawołał cicho, kładąc dłoń na prawym oku trupa, chcąc w jakiś sposób pomóc mu je zamknąć i sprawić, by jego dusza odpoczęła. Ale bez względu na to, jak bardzo się starał, oko pozostało otwarte, wpatrując się przed siebie.

Podmuch wiatru zawirował nad padającym śniegiem i omiótł grupę. Burza rozpętała się na nowo.

Duch poczuł, że dryfuje z wiatrem. Moc, która trzymała go związanego z ciałem, rozproszyła się i wydawało się, że wreszcie jest wolny. Postanowił, że pozwoli, aby wiatr zaniósł go tam, gdzie będzie wiał. Był grzesznikiem, zbrodniarzem, nie ma dla niego miejsca w wiecznym spoczynku, dlatego musi błąkać się jak zagubiona dusza.

- Wasza Cesarska Mość! - Zaskrzypiała zamieć, przyciemniając wszystkim wzrok mgiełką śniegu. Generał był coraz bardziej zaniepokojony. - Jeśli Wasza Cesarska Mość się nad nim lituje, wyślę rozkaz, by go pochowano.

- Zi Zhou, on nie żyje. - Powiedział cesarz Long Xuan, głowa Imperium Zhou (3), do swojego najbardziej cenionego Wielkiego Generała, Ning Fei.

- Wasza Wysokość! - Generał był zdeterminowany, by podnieść cesarza z powrotem na nogi.

W tym samym momencie, młody mężczyzna w białym stroju przedarł się przez strażników, nie zwracając na nich uwagi. Przejechał na koniu przez orszak, zatrzymując się tuż przed szczątkami.

- Wielki Książę Yu (5). - Młody generał ruszył, by powstrzymać przybysza, ale został odepchnięty na bok.

- Jak mogłeś mu to zrobić?! - Po jednym spojrzeniu na zwłoki, Wielki Książę Yu, Long Xiang, nie mógł się już powstrzymać. Krzyknął na swojego starszego brata. - Jak mogłeś?! Jesteś zadowolony?!

- Nie wiem. - Odpowiedział cesarz. - Nie wiem.

----------
(1) Demony legendy - W oryginale jest napisane "Ox-Head i Horse-Face", które są pierwszymi dwoma demonami, jakie można spotkać po śmierci. Pełnią one rolę przewodników (lub czasami porywaczy) duchów do świata podziemnego.

(2) Strażnicy Królewscy Yulin - Yu Lin dosłownie oznacza las piór. Jest to specyficzna grupa Strażników Królewskich, których jest wielu w Pałacu Cesarskim. Ta notka ma na celu odróżnienie ich od innych Królewskich Strażników, którzy będą pokazani w przyszłości.

(3) Zhou - Zhou w imieniu Zi Zhou i Zhou w nazwie Imperium/Królestwie to dwa różne słowa.

(4) Pełny tytuł cesarza w tłumaczeniu brzmi: Ping Zhang Cesarz Wielkiego Zhou. Ping Zhang to tytuł regnalny cesarza, który w przybliżeniu tłumaczy się jako "Deklarator Pokoju". Jego imię to Long Xuan.

(5) Wielki Książę Yu - Yu to nazwa, oznaczająca dostatek lub bogactwo. Jego tytuł to Wielki Książę, o imieniu Long Xiang.

Rebirth: Degenerate S*ave Abuses TyrantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz